Wybory w Turcji. Erdogan wciąż jednak górą

Obóz prezydencki stracił wyraźnie na popularności, co jednak nie zapewniło sukcesu opozycji. Wszystko wskazuje, że o przyszłości kraju decydować będzie nadal Erdogan.

Publikacja: 16.05.2023 03:00

Zwolennicy urzędującego prezydenta i jego partii AKP poparli konserwatywny kurs władz

Zwolennicy urzędującego prezydenta i jego partii AKP poparli konserwatywny kurs władz

Foto: Adem ALTAN/AFP

Nie spełniły się nadzieje znacznej części tureckiego społeczeństwa marzącej o natychmiastowym odsunięciu od władzy prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana. Pokonał w pierwszej turze wyborów prezydenckich Kemala Kilicdaroglu, przywódcę Republikańskiej Partii Ludowej (CHP). Został jednak zmuszony do kolejnej rundy wyborów za dwa tygodnie. Według oficjalnej agencji Anadolu po obliczeniu 99,87 proc. głosów Erdogan uzyskał 45,5 proc., wyprzedzając pięcioma punktami procentowymi swego przeciwnika. Oznacza to, że zdobył ponad 2,5 mln głosów więcej niż Kilicdaroglu.

Przegrana opozycji

Sojusz sześciu partii opozycyjnych nie zdołał pokonać koalicji rządowej prezydenta w wyborach parlamentarnych, zdobywając 213 mandatów w 600-osobowym parlamencie. Nawet z 62 głosami sojuszu wyborczego skupionego wokół prokurdyjskiego ugrupowania HDP opozycja nie ma większości. Zachowała ją dotychczasowa koalicja Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) Erdogana wraz z sojuszniczym ugrupowaniem Akcja Partii Nacjonalistycznej (MHP), dysponując 316 mandatami. I to w sytuacji, gdy AKP uzyskała 29 mandatów mniej niż w poprzednich wyborach. A w tureckim systemie prezydenckim niemal pełnię władzy sprawuje głowa państwa. Wyjątkiem jest ustawa budżetowa. W wyborach uczestniczyło prawie 90 proc. wyborców.

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Sami swoi, wersja turecka

Opozycja zapowiedziała już wniesienie skarg wyborczych w sprawie licznych nieprawidłowości, zwłaszcza na wschodzie kraju, lecz mało kto liczy się z tym, że mogą być pozytywnie rozpatrzone. Podobnie jak niemal wszystkie tureckie instytucje państwowe Najwyższa Komisja Wyborcza jest organem partii rządzących.

Dla większości obserwatorów nie ulega wątpliwości, że wybory nie były uczciwe, biorąc pod uwagę zaangażowanie w kampanię wyborczą aparatu państwa po stronie obozu prezydenckiego, jak i strukturę tureckich mediów, które z nielicznymi wyjątkami sprzyjają rządowi oraz prezydentowi.

Jednak opozycja miała praktycznie nieograniczony dostęp do mediów społecznościowych i była w stanie prowadzić kampanię wyborczą w terenie, organizując wiece i spotkania wyborcze w sumie bez ograniczeń.

Czytaj więcej

Jacek Płaza ze Stambułu: W Turcji wygrał nacjonalizm

Nawet szalejąca inflacja, drastyczny spadek siły nabywczej ludności, szerząca się korupcja czy niezadowolenia z rządowej akcji mocno spóźnionej pomocy dla ofiar trzęsienia ziemi nie przeważyły szali na korzyść Kilicdaroglu oraz opozycji.

Waga islamu

– Jest jasne, że to nie sprawy bytowe zadecydowały o wyniku wyborów. W końcu obóz opozycji przebił znacznie obietnicami w tej sprawie prezydenta Erdogana – mówi „Rzeczpospolitej” Ahmed Kulahci z europejskiego wydania dziennika „Hürriyet”. Przypomina, że Kilicdaroglu obiecywał nie tylko budowę tanich domów dla ofiar trzęsienia ziemi, ale także hojne świadczenia dla licznych grup zawodowych oraz emerytów w warunkach zapowiadanej szybkiej poprawy sytuacji gospodarczej kraju. Z jego analizy opartej na znaczącej przewadze obozu prezydenckiego w konserwatywnej i przywiązanej do tradycji islamskiej Anatolii wynika, że kurs Erdogana w sprawach religii spotkał się tam ze spodziewanym odzewem rzesz obywateli. Nie bez przyczyny prezydent wygłosił w ostatnim dniu kampanii wyborczej programowe przemówienie w słynnym meczecie Hagia Sophia. W czasach Bizancjum był to kościół zamieniony na meczet po zdobyciu Konstantynopola, by stać się muzeum po ustanowieniu Republiki Tureckiej. Decyzją Erdogana sprzed trzech lat Hagia Sophia znów stała się meczetem, symbolem rezurekcji islamu, jeżeli nie bezpośrednio w życiu politycznym, to społecznym

Nie może więc dziwić, że miliony konserwatywnych Turków zdecydowały się oddać głosy na Erdogana i obóz prezydencki. Bastionem opozycji promującej ścisły rozdział państwa i religii pozostały wielkie metropolie, jak Stambuł, Ankara czy Izmir.

– Można przyjąć, że duża część wyborców uznała za zbyt ryzykowne oddanie głosów na koalicję partii opozycyjnych z braku przekonania, że jest gotowa do rządzenia. Doszła do tego obawa oddania głosu na przedstawiciela mniejszości religijnej alewitów, którym jest Kilicdaroglu – mówi „Rzeczpospolitej” prof. Ilter Turan z Uniwersytetu Bilgi w Stambule. Jego zdaniem nie daje to wiele nadziei na zwycięstwo kandydata opozycji w drugiej turze.

Ostatnia nadzieja

Zasadniczym pytaniem jest to, na kogo zdecydują się głosować wyborcy Sinana Ogana. W niedzielę otrzymał 5,3 proc. głosów. W gruncie rzeczy reprezentował wyborców przeciwnych obozowi Erdogana o poglądach skrajnie nacjonalistycznych i postulował deportację milionów uchodźców z Syrii. Wywodzący się z rodziny imigrantów z Azerbejdżanu spędził tam sporo czasu, pracując na uniwersytecie w Baku. Doktorat zrobił kilkanaście lat temu na MGIMO, moskiewskim uniwersytecie podległym rosyjskiemu MSZ. Był w przeszłości członkiem MHP, koalicjanta AKP Erdogana. Po niedzielnych wyborach urósł do rangi polityka, od którego rekomendacji zależeć może wynik drugiej tury wyborów prezydenckich. – Mamy pewne czerwone linie w sprawie poparcia jednego z kandydatów. Są to walka z terroryzmem i deportacja uchodźców – ogłosił Ogan.

Kemal Kilicdaroglu będzie miał trudne zadanie w drugiej turze, tym bardziej, że opozycji nie udało s

Kemal Kilicdaroglu będzie miał trudne zadanie w drugiej turze, tym bardziej, że opozycji nie udało się zdobyć większości w parlamencie

Foto: BULENT KILIC/AFP

W opinii prof. Turana jego wyborcy podzielić się mogą w prawie równych częściach na zwolenników Erdogana oraz Kilicdaroglu. Gdyby tak się stało, nie zapewni to zwycięstwa kandydatowi opozycji. Tym bardziej że jest zauważalna tendencja w postaci preferencji przez wyborców jednego obozu politycznego. Oznacza to, że największe szanse na trzecią z kolei kadencję z rzędu ma Erdogan. – W obliczu kryzysu gospodarczego zmuszony będzie zmienić kurs swej polityki wewnętrznej i zagranicznej. W pierwszej sferze trudno będzie przede wszystkim kontynuować politykę niskich stóp procentowych. W polityce zagranicznej spodziewać się można pewnego zbliżenia z USA i UE przy zachowaniu obecnych relacji z Rosją – twierdzi prof. Turan.

Nie spełniły się nadzieje znacznej części tureckiego społeczeństwa marzącej o natychmiastowym odsunięciu od władzy prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana. Pokonał w pierwszej turze wyborów prezydenckich Kemala Kilicdaroglu, przywódcę Republikańskiej Partii Ludowej (CHP). Został jednak zmuszony do kolejnej rundy wyborów za dwa tygodnie. Według oficjalnej agencji Anadolu po obliczeniu 99,87 proc. głosów Erdogan uzyskał 45,5 proc., wyprzedzając pięcioma punktami procentowymi swego przeciwnika. Oznacza to, że zdobył ponad 2,5 mln głosów więcej niż Kilicdaroglu.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Nowe stanowisko Aleksandra Łukaszenki. Dyktator zakładnikiem własnego reżimu
Polityka
Parlament Europejski nie uznaje wyboru Putina. Wzywa do uznania wyborów za nielegalne
Polityka
W USA trwają antyizraelskie protesty na uczelniach. Spiker Johnson wybuczany
Polityka
Kryzys polityczny w Hiszpanii. Premier odejdzie przez kłopoty żony?
Polityka
Mija pół wieku od rewolucji goździków. Wojskowi stali się demokratami