Zełenski chce walczyć do końca

Kreml po cichu znów prowadzi mobilizację, ale jednocześnie chciałby zawieszenia broni.

Publikacja: 12.05.2023 03:00

Ekran reklamowy zachęcający do zawodowej służby wojskowej w Moskwie. Mimo ogromnych wysiłków akcja w

Ekran reklamowy zachęcający do zawodowej służby wojskowej w Moskwie. Mimo ogromnych wysiłków akcja werbunkowa niewiele daje afp

Foto: NATALIA KOLESNIKOVA

– Dla nich wygodne jest „zamrożenie” konfliktu. A dla nas sukces to nie dać go „zamrozić” i iść naprzód, wyzwalając swoją ziemię – powiedział prezydent Wołodymyr Zełenski w wywiadzie dla BBC.

Wcześniej kilku jego bliskich współpracowników przyznało, że „wiele krajów” naciska na podjęcie rozmów z Kremlem. Nie ujawnili jednak jakie. Można jedynie przypuszczać, że wśród nich jest zarówno Brazylia, jak i Chiny.

Czytaj więcej

Seria wizyt Zełenskiego w stolicach Europy. Berlin, Rzym, Watykan?

Pośrednik zza oceanu

Przywódcy obu tych państw (należących do grupy BRICS) wielokrotnie już mówili, że wojnę zależy zakończyć jak najszybciej, najlepiej na razie zawieszeniem broni. Do Kijowa przyjechał w czwartek doradca prezydenta Luiza Inácio Luli da Silvy, były minister obrony Brazylii Celso Amorim. Nie wydaje się jednak, by namawiał Zełenskiego do natychmiastowego zawieszenia broni. – On rozumie, że nasz prezydent pracuje nad osiągnięciem pokoju – powiedział jedynie po spotkaniu z ukraińskim przywódcą.

Miesiąc temu Lula da Silva publicznie oświadczył, że Ukraina powinna zrezygnować z Krymu, by doprowadzić do zawarcia pokoju. Później jednak zapewniał, że „nie stara się nikomu przypodobać”, gdy skrytykowano go za lobbowanie rosyjskich interesów i handel cudzymi terytoriami. – Rozmowy z przedstawicielami Ukrainy przyczyniły się do budowy zaufania – mówił Amorim po spotkaniach w Kijowie. Przywódcy Ukrainy wielokrotnie ostrzegali, że nie zgodzą się na żadne „mińskie porozumienia 2.0”, czyli zamrożenie konfliktu i danie czasu Putinowi na zebranie sił do następnego ataku. Podobno jednak nawet w administracji prezydenta Bidena są zwolennicy zawarcia podjęcia rozmów z Rosją. Skupiają się wokół doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Jake’a Sullivana i szefa Kolegium Połączonych Szefów Sztabów gen. Marka Milleya.

Ćwiczenia rezerwy

Korzystając z dyplomatycznego zamieszania, Kreml po cichu próbuje wzmocnić swoją armię. Władimir Putin podpisał dekret o powołaniu rezerwistów na coroczne ćwiczenia. W Rosji przyjęto to natychmiast jak formę skrytej mobilizacji, a właściwie jej „drugiej fali”. Pierwszą Putin ogłosił jeszcze we wrześniu ubiegłego roku. Ukraińscy dowódcy twierdzą, że obecny dekret zawiera jakieś tajne punkty, możliwe, że dotyczące wysyłania z ćwiczeń wprost na front.

Jak wynika z informacji napływających z frontu, obecnie chyba niewiele zostało z „pierwszej fali”. Przynajmniej na pierwszej linii. Nikt jednak nie jest pewien, jak wyglądają straty rosyjskiej armii. Jednocześnie zakrojona na szeroką skalę akcja werbunku żołnierzy zawodowych niewiele dała.

– Potrzebna jest mobilizacja. Powinna była się odbyć nie tylko jedna, jesienią, ale i jeszcze kolejna. Mamy problemy z ilością żołnierzy, chłopaków ranią, zabijają – tłumaczył były szef rosyjskiej agencji kosmicznej Dmitrij Rogozin. Obecnie sam znajduje się w Doniecku, gdzie kieruje stworzoną przez siebie grupą „wojskowych doradców Carskie Wilki”. To pozwala mu występować w Rosji jako znawca problemów wojny, choć nikt nie wie, komu doradza na froncie.

Ucieczka z frontu

Brak żołnierzy jest coraz dotkliwszym kłopotem dla rosyjskiej armii. Niektóre odcinki frontu – nawet ważne – są słabo obsadzone, co już wykorzystali Ukraińcy w okolicach Bachmutu. W kilkudniowych starciach odrzucili rosyjskie jednostki z terenu na południowy zachód od miasta. Właściciel najemników Jewgienij Prigożyn twierdzi, że te akcje zagrażają okrążeniem jego oddziałów cały czas walczących w Bachmucie.

Miasto jest obecnie polem pokrytym gruzami. Ale resztki domów na jego zachodniej granicy nadal utrzymują Ukraińcy. Jednocześnie ich oddziały kontratakują na południowy zachód i północy wschód od miasta, uniemożliwiając jego okrążenie. Niespodziewanie duży sukces uzyskało natarcie na tym pierwszym kierunku, przesuwając linię frontu o kilka kilometrów, zmuszając do ucieczki rosyjskich żołnierzy i wywołując niepokój rosyjskich najemników o to, że oni sami mogą się znaleźć w kotle.

„Sytuacja Rosjan na południowym skrzydle Bachmutu jest dość dramatyczna. Na rosyjskie wojska dosłownie polują ukraińskie czołgi i wozy bojowe. Próby ich powstrzymania przy pomocy własnych pojazdów opancerzonych skończyły się fiaskiem. Ciała rosyjskich żołnierzy leżą wszędzie na ziemi, miażdżone przez czołgi. To jest prawdziwe piekło” – opisywał ich przebieg jeden z niemieckich ekspertów wojskowych.

Sam właściciel najemników Jewgienij Prigożyn twierdzi, że to początek z dawna zapowiadanej ukraińskiej kontrofensywy. A ta, po złamaniu się obrony rosyjskiej wokół Bachmutu, miałaby – według niego – doprowadzić do ataku na rosyjski Biełgorod i Briańsk. Możliwe, że i inni przedstawiciele rosyjskiego establishmentu wojskowo-politycznego tak sądzą, stąd nacisk Kremla na zawieszenie broni. „To jest skoordynowana, rosyjska akcja. Używają w niej wszelkich możliwych sposobów” – powiedział jeden z ukraińskich ekspertów o obecnej kampanii dyplomatycznej Moskwy.

Sytuacja jest tym poważniejsza dla Kremla, że część oddziałów na froncie wykazuje oznaki dużego zniechęcenia walką. „Na pierwszy sygnał jakichś problemów, porzucają pozycje, wywołując chaos we własnych szeregach i sąsiednich oddziałach” – opisuje ich zachowanie niemiecki ekspert na podstawie ostatnich walk koło Bachmutu.

Tyle że obecne starcia nie są jeszcze zapowiadaną kontrofensywą. W południowej Ukrainie dopiero zakończyły się deszcze i ziemia nie wyschła na tyle, by mogły po niej przejechać czołgi. – Z tym, co mamy, już teraz możemy iść naprzód i osiągnąć sukces. (…) Ale stracimy dużo ludzi, a to niedopuszczalne – mówił prezydent Zełenski w wywiadzie dla BBC, uzasadniając, dlaczego natarcie jest wciąż odkładane. On jednak wskazywał istniejące braki w sprzęcie swojej armii i oczekiwanie na dostawy z Zachodu.

– Dla nich wygodne jest „zamrożenie” konfliktu. A dla nas sukces to nie dać go „zamrozić” i iść naprzód, wyzwalając swoją ziemię – powiedział prezydent Wołodymyr Zełenski w wywiadzie dla BBC.

Wcześniej kilku jego bliskich współpracowników przyznało, że „wiele krajów” naciska na podjęcie rozmów z Kremlem. Nie ujawnili jednak jakie. Można jedynie przypuszczać, że wśród nich jest zarówno Brazylia, jak i Chiny.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Péter Magyar: Węgrom nikt nie pomagał. Dlaczego teraz my mamy pomagać Ukrainie?
Polityka
Rośnie fala przemocy wobec polityków. „To przypomina najciemniejszą erę Niemiec”
Polityka
Wielka Brytania skręca w lewo. Czarne chmury nad konserwatystami
Polityka
Morderstwa, pobicia, otrucia, zastraszanie. Rosja atakuje swoich wrogów za granicą
Polityka
Boris Johnson chciał zagłosować w wyborach. Nie mógł przez wprowadzoną przez siebie zmianę
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej