Targi – tak jednym słowem można opisać sytuację przedwyborczą, w której znajduje się prawica, zwana wcześniej zjednoczoną. Ziobro od dwóch lat był gotów do zmiany nazwy partii, nawet jej politycy wykupili odpowiednią domenę, a teraz stawia PiS pod ścianą, pozycjonując swoje ugrupowanie jako „stary dobry PiS”, który dla wyborców formacji Jarosława Kaczyńskiego ma być partią drugiego wyboru.
Czytaj więcej
Nazwa to tylko proporzec, pod którym minister sprawiedliwości gromadzi kadry zagończyków, mającyc...
Lider Suwerennej Polski wie doskonale, że jego ugrupowanie samodzielnie do Sejmu nie wejdzie. Ziobryści grają va banque. Jeśli nie będzie wspólnych list na korzystnych dla SP warunkach, to na prawicy będzie wojna, która SP zmiecie na polityczny margines, a PiS wytrąci władzę z rąk. I to jest pierwszy argument, który przemawia do PiS. Na Nowogrodzkiej wiedzą, że na dwie listy ich wyborcy zareagowaliby źle, opozycja tylko na to czeka, a media miałyby używanie.
Ziobryści są też w stanie ustąpić. Partia pogodziła się, że z opolskiej listy PiS „jedynką” będzie Paweł Kukiz. Decyzja już zapadła.
W PiS przekonują, że zmiana nazwy z Solidarna na Suwerenna Polska jest ucieczką od problemów finansowych partii Ziobry po tym, jak PKW odrzuciła jej sprawozdanie finansowe. Czy między partiami zostanie zawarta nowa umowa? – Może to być przepisanie starej – mówi nam poseł PiS. SP liczy, że nowa umowa oznaczałaby podział subwencji, a nie całą pulę tylko dla PiS. Jeśli do zmiany warunków współpracy nie dojdzie, ziobryści deklarują, że są gotowi na samodzielny start w wyborach.