Sebastian Kościelnik: W tej sprawie zabrakło równości i transparentności

Finał sprawy wypadku z Beatą Szydło będzie miał miejsce przed ETPC – mówi Sebastian Kościelnik, uznany za winnego spowodowania kolizji.

Publikacja: 01.03.2023 20:18

Sebastian Kościelnik

Sebastian Kościelnik

Foto: PAP/Łukasz Gągulski

Dlaczego czekał pan sześć lat na prawomocny wyrok w sprawie wypadku samochodowego z udziałem premier Beaty Szydło?

Sześć lat czekałem na prawomocny wyrok, ale czy rzeczywiście taki będzie, to czas pokaże. Będę rozważał jeszcze inne możliwości.

Odwoła się pan do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka?

Czekam na pisemne uzasadnienie wyroku. Wówczas będziemy podejmować dalsze kroki. Bez podstawy, czyli pisemnego uzasadnienia wyroku, trudno jest powiedzieć, jakie to będą kroki – możliwości jest kilka. Możemy zwrócić się do rzecznika praw obywatelskich lub złożyć skargę kasacyjną. Pozostaje również zwrócenie się do ETPC.

Czytaj więcej

Jest prawomocny wyrok sądu w sprawie wypadku Beaty Szydło

Czuje się pan winny? Sąd uznał że spowodował pan ten wypadek.

Jedyną moją winą było znalezienie się w złym miejscu, o złej porze.

Co się wtedy wydarzyło?

Zaraz po zderzeniu nastąpiło wiele wydarzeń, które do tej pory nie zostały wyjaśnione. Poczynając od tego, że nie udzielono mi pomocy medycznej i zostałem zatrzymany po całym zdarzeniu. Przewieziono mnie do miejsca zdarzenia tam, gdzie stali reporterzy, tylko po to, żeby zostawić mnie tam na kilkadziesiąt minut bez żadnego uzasadnienia. W trakcie przesłuchania dwóch funkcjonariuszy ABW stało koło mnie, gdy odpowiadałem na pytania przesłuchujących mnie policjantów. Odmówiono mi też prawa do adwokata. Liczne wydarzenia, które miały miejsce po tym zdarzeniu, są istotne w ocenie tej sprawy i późniejszych zaniechań sądu.

Czego sąd nie zrobił?

W trakcie publikacji wyroku podniesiono kwestię, że była to kolumna pojazdów. Ale w samym akcie oskarżenia nie ma ani jednego słowa o kolumnie, tylko o pojeździe, który wysyłał świetlne sygnały. Jest dla mnie niezrozumiałe, że sąd twierdzi inaczej, niż wynika to z aktu oskarżenia. Tym samym nie daje wiary jednemu z funkcjonariuszy BOR, który potwierdził, że nie było tych sygnałów dźwiękowych – takiego zdania byli też świadkowie. Gdyby sygnały dźwiękowe były, to wtedy tak kolumna byłaby uprzywilejowana. W tym wypadku nie było takich sygnałów. Jest tu wiele sprzeczności, które trzeba wyjaśnić.

Widział pan sygnały świadczące o tym, że te samochody były uprzywilejowane?

Widziałem jedynie błyski sygnałów świetlnych. Nie słyszałem żadnego sygnału dźwiękowego, a miałem nawet uchylone okno. Na początku próbowano dyskredytować moje wyjaśnienia przez rzecznika prokuratury okręgowej, który najpierw twierdził, że miałem słuchawki, a potem że miałem włączone radio. Wszystkie zarzuty zostały wyjaśnione i oddalone, bo nic takiego nie miało miejsca. Dziwi mnie fakt, że prokuratura opierała się tylko na tym co usłyszała od Biura Ochrony Rządu.

Jeden z oficerów BOR-u zmienił później swoje zeznania, tłumacząc, że był wcześniej nakłaniany do tego, żeby zeznawać na korzyść premier Szydło.

Tak, miała miejsce taka sytuacja. Oficer BOR-u publicznie przyznał, że jego formacja mogła składać fałszywe zeznania. Dziwi mnie brak reakcji prokuratury na ten fakt. Sąd dał wiarę zeznaniom funkcjonariuszy BOR-u. Trudno się dziwić, jeżeli po wyroku sądu I instancji sąd również wskazał na innych uczestników wypadku. Chodzi np. o kierowcę limuzyny Audi A8, który również przyczynił się – w ocenie sądu I instancji – do tego wypadku. Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania. W ostatnim wyroku sądu także stwierdzono, że współwinnym może być kierowca samochodu nr 3, który jechał za tym audi. Będę składał zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, ale obawiam się, że reakcja prokuratury może być dokładnie taka sama.

Podobno zaginęły też dowody w tej sprawie.

Nie zaginęły, tylko zostały zniszczone. Uszkodzono płytę CD, która była jedynym nośnikiem z dowodami. Nadłamano ją od środka – tak, żeby sam początek jej zapisu został uszkodzony. Dwa niezależne instytuty próbowały odzyskać te dane, ale żadnemu się nie udało. Było to o tyle istotne, że na płycie był nagrany przejazd świadka, który stał bezpośrednio za mną. Od sześciu lat świadek niestety ciągle się nie ujawnił.

Premier Beata Szydło napisała do pana list zaraz po wypadku, zapewniając, że postępowanie w tej sprawie będzie transparentne. Czy rzeczywiście tak było?

Na pewno zabrakło równości. W podobnych przypadkach sprawy toczą się od pół roku do roku. Ale sześć lat postępowania w sprawie wypadku komunikacyjnego, w którym nikt nie zginął, to bardzo długi czas. W czasie postępowania doszło do wielu dziwnych rzeczy. Świadkowie byli przesłuchiwani dwa, a nawet trzy razy. Liczba wszystkich dowodów i ekspertyz była ogromna. Angażowanie tak dużej ilości środków w sprawę wypadku komunikacyjnego jest niebywałe. Zabrakło równości i transparentności.

Jest pan członkiem PO. Czy będzie pan kandydował w wyborach?

Na razie rozważam swoją kandydaturę. Chcę się skupić na studiach i dokończeniu tej sprawy. Finał będzie miał prawdopodobnie miejsce przed ETPC. Wstąpiłem do PO, bo podzielam jej poglądy. Sześć lat temu byłem bierny względem polityki. Ta sprawa zmieniła mój pogląd na cały świat i uświadomiła mi, że nie można być biernym.

Dlaczego czekał pan sześć lat na prawomocny wyrok w sprawie wypadku samochodowego z udziałem premier Beaty Szydło?

Sześć lat czekałem na prawomocny wyrok, ale czy rzeczywiście taki będzie, to czas pokaże. Będę rozważał jeszcze inne możliwości.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Pytania po przemówieniu Marcina Kierwińskiego. Minister odpowiada na zarzuty
Polityka
Dla Konfederacji eurokampania to sprawdzian. Pozornie prostszy niż samorząd
Polityka
Sondaż: Jak Polacy ocenieją start ministrów i wiceministrów w wyborach do PE?
Polityka
Krzysztof Gawkowski o CPK. „Ta inwestycja może być kontynuowana”
Polityka
Prezydent Duda: Odrodził się potwór, który nas pożerał
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił