Flis: Negatywny elektorat PiS-u jest potężny

Mało jest sygnałów, które wskazywałyby, że zwiększona frekwencja pomogłaby PiS-owi - mówi w rozmowie z Zuzanną Dąbrowską socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, prof. Jarosław Flis.

Publikacja: 25.12.2022 05:37

Flis: Negatywny elektorat PiS-u jest potężny

Foto: tv.rp.pl

"Rzeczpospolita": Jak można określić zmiany w Kodeksie wyborczym proponowane przez PiS?

Prof. Jarosław Flis: Jest to projekt, w którym mieszają się inicjatywy i rozwiązania na bardzo różnych poziomach. Od rewolucyjnej zmiany kształtu obwodów wyborczych, do nałożenia obowiązku na gminy by organizowały transport publiczny w dniu wyborów. Jest też dużo różnych małych rzeczy, które wymagają bardzo dokładnej analizy, bo nie wiadomo jeszcze co z nich wynika i jakie będą mieć konsekwencje. Takie zmiany bardzo często można przeprowadzać konsensualnie i nie wrzucać ich na dzień przed wigilią - bez dyskusji z kimkolwiek na ten temat. Po to jest parlament, żeby spowolnić te zmiany.

Czy zmiana w okręgach wyborczych podniesie frekwencje i pomoże PiS-owi?

Mało jest sygnałów, które wskazywałyby, że zwiększona frekwencja pomogłaby PiS-owi. Wiemy, że frekwencja bardzo się zmienia, szczególnie na obszarach wiejskich. Pomimo tego, że komisje wyborcze były w tych samych miejscach. W ostatnich wyborach prezydenckich w gminie Dziadowa Kłoda na dolnym śląsku do głosowania poszło o 1/3 więcej wyborców niż w wyborach sejmowych w 2019 r. To przykład gminy, w której zmiana okręgu wyborczego bardzo wpłynie na frekwencje. W miejsce trzech komisji wyborczych musiałoby powstać dziewięć bardzo małych komisji wyborczych. Nie wiemy czy jest to rzeczywiście istotny problem, ponieważ do tej pory polskie gminy miały bardzo dużą swobodę w ustalaniu takich reguł.

Czytaj więcej

PiS chce zmian w kodeksie wyborczym. Mniejsze obwody, większa frekwencja

Co ma się zmienić?

Teraz będzie przymus podziału komisji. W każdej miejscowości ma być jedna komisja, jeśli są do tego warunki lokalowe. To będzie prowadzić do dziwnych sytuacji, jak np. w gminie Dębno, gdzie obok siebie są dwie miejscowości: Porąbka Uszewska i Doły. Na ich styku w Porąbce Uszewskiej jest szkoła w której się głosuje. Po wprowadzeniu nowego prawa mieszkańcy Dołów będą musieli iść do remizy, która jest w przeciwną stronę niż szkoła i kościół. Wygląda na to, że projekt jest zupełnie nieprzemyślany i oparty na odczuciach oraz anegdotach. Jeszcze bardziej spektakularną kwestią jest obowiązek zapewnienia transportu publicznego. Rozumiem, że bardzo ważnym problemem jest wykluczenie komunikacyjne na polskiej wsi. Ale rozwiązanie, że likwidujemy owo wykluczenie, ale tylko w dniu wyborów to chyba nie jest to do czego chcemy dążyć. Zorganizować mają to wójtowie, a wojewoda ma za to płacić. Pytanie czy wójtowie nie zamówią taksówki dla każdego chętnego, a później każą za to zapłacić wojewodzie.

Czy większa frekwencja wyborcza podnosi szanse wyborcze PiS-u? Opozycja ma rację, że alarmuje opinię publiczną?

Przeciwko wszelkim działaniom pro frekwencyjnym nie wypada protestować. Oczywiście można wskazać na prawdziwe motywy pomysłodawców, którym przez osiem lat nie przeszkadzała niższa frekwencja na wsi. A gdy psują im się sondaże to nagle przypominają sobie, że mamy obszary wiejskie w Polsce. Można powiedzieć, że lepiej późno niż wcale. Ale czy to ma realne przełożenie na wyniki wyborów? Tego nie wiemy. Zmiany frekwencji są w Polsce kolosalne. Nowi wyborcy są nieprzewidywalni, bo do końca nie wiemy kim są. Z dotychczasowych badań wiemy, że ci którzy nie głosują mają bardziej lewicowe poglądy. Więc może się okazać, że kalkulacja partii rządzącej może być błędna. W samej trosce o lokale wyborcze nie ma nic złego, ale pytanie czy jest ona realnie przemyślana. Trzeba najpierw odpowiedzieć na pytanie czy pacjent jest naprawdę chory zanim podamy mu lekarstwo. Pytanie też jakie będą koszty tych zmian. Wiadomo, że w mniejszych komisjach trudniej pilnuje się uczciwości i ciężej zrekrutować tam osoby z doświadczeniem. Proponowanie czegoś takiego zaraz przed wyborami budzi zrozumiały opór i podejrzliwość. Natomiast opozycja nie powinna budować wrażenia, że narzeka na to, że ktoś chce zwiększyć frekwencje na wsi. Będzie to jasna deklaracja, że opozycja nie lubi wiejskiego elektoratu, a potem tenże elektorat odwzajemni to w dniu wyborów.

Negatywny elektorat PiS-u jest potężny. Część wyborców szuka najsilniejszego przeciwnika PiS-u, ale jeszcze nie wiadomo kto nim będzie

Może jest to po prostu kolejny temat zastępczy?

Wydaje mi się, że Polska ma tyle poważnych problemów, że jest o czym rozmawiać. Patrząc na sondaże z ostatniego roku widać, że przełożenie ważnych kwestii na wyniki nie jest takie oczywiste. Można próbować odciągać uwagę, ale gdy widzimy jak ktoś chce to zrobić, to efekt jest jeszcze gorszy.

Czy stracony elektorat Zjednoczonej Prawicy jest do odbudowania?

W Polsce obowiązuje taka zasada, że zmiana poglądów odbywa się poprzez absencję wyborczą .Dopiero po tym jak wyborca zadeklaruje, że nie idzie na wybory to można go przeciągnąć na swoją stronę. Istotna część wyborców PiS-u z 2019 r. zniechęciła się. To nie jest pierwszy taki przypadek. Tak samo było w przypadku wyborców SLD w 2005 r. i wyborcami PO z 2015 r. Pytanie czy wyborcy dadzą się zmobilizować i zadziała efekt straszenia drugą stroną. PiS ma mocno pod górkę, ponieważ limit cudów został już solidnie wyeksploatowany. Największym problemem są wewnętrzne konflikty w koalicji rządzącej i samym PiS-ie. Nie bardzo wiadomo jak ma to dalej wyglądać, ponieważ spory dotyczą również tego jak wychodzić z dołka.

Czy PiS płaci już cenę za sprawowanie władzy?

Tak, widać to w sondażach badających poziom nieufności. Negatywny elektorat PiS-u jest potężny. Część wyborców szuka najsilniejszego przeciwnika PiS-u, ale jeszcze nie wiadomo kto nim będzie. Głównym problemem partii rządzącej jest liczba niepowodzeń i wpadek na przestrzeni kilku lat. Ważnym problem jest również problem z KPO. Nie wiemy też co dalej z reformą wymiaru sprawiedliwości.

Na ile ważne dla sytuacji powyborczej jest to czy do Sejmu wejdzie Konfederacja i PSL?

Może się okazać, że wynik wyborczy większych partii będzie na tyle jednoznaczny, że nie będzie to mieć znaczenia. Ale może być też tak jak Wielkiej Brytanii w 2017 roku, gdzie mała partyjka o której nikt nie słyszał staje się kluczowa do tego, żeby zbudować rząd. W przypadku PSL-u mniej ludzi głosuje na PSL, a więcej na kandydatów PSL-u, którzy mają jakąś rozpoznawalność zaufanie w swoich środowiskach. Stąd zwykle gorzej wypada w sondażach niż w realnym głosowaniu. Co do Konfederacji, to pytanie czy nie jest ona na kursie jak kiedyś Kukiz i Ruch Palikota. Takie partie polegają na tym, że wyborcy mają dość wybierania dwóch głównych bloków. Tylko takie uczucie wypala się po czterech latach. Nadzieja do takich partii słabnie i się wypala. Jeżeli Tusk poprowadzi PO wyraźnie w lewo, to wyborcy liberalni, ale sceptyczny wobec Lewicy mogą zasilić Konfederację i uratować ją przed zejściem pod próg wyborczy.

"Rzeczpospolita": Jak można określić zmiany w Kodeksie wyborczym proponowane przez PiS?

Prof. Jarosław Flis: Jest to projekt, w którym mieszają się inicjatywy i rozwiązania na bardzo różnych poziomach. Od rewolucyjnej zmiany kształtu obwodów wyborczych, do nałożenia obowiązku na gminy by organizowały transport publiczny w dniu wyborów. Jest też dużo różnych małych rzeczy, które wymagają bardzo dokładnej analizy, bo nie wiadomo jeszcze co z nich wynika i jakie będą mieć konsekwencje. Takie zmiany bardzo często można przeprowadzać konsensualnie i nie wrzucać ich na dzień przed wigilią - bez dyskusji z kimkolwiek na ten temat. Po to jest parlament, żeby spowolnić te zmiany.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
PiS, KO i Lewica rzucają poważne siły na wybory do europarlamentu. Dlaczego?
Polityka
Sondaż: Kto wygra wybory do PE? Polacy wskazują wyraźnego faworyta
Polityka
„Nie chcemy polexitu, tylko reformy Unii Europejskiej”. Konwencja wyborcza PiS
Polityka
Rada ministrów na śmieciówkach. Jak zarabiali członkowie rządu w zeszłym roku?
Polityka
„Karczemna kłótnia” w PiS po decyzji o listach. Okupacja drzwi do gabinetu Jarosława Kaczyńskiego