Chociaż Platforma Obywatelska oficjalnie - w uchwale z ostatniej, czwartkowej Rady Krajowej - jako cel postawiła sobie budowę jednej listy opozycji, to w Sejmie od dawna jest poczucie, że opozycja takiego jednego bloku nie stworzy. Dla zwolenników innych niż PO ugrupowań jedna lista to przede wszystkim narzędzie ugruntowania hegemonii PO i jej lidera zarówno na czas kampanii, jak i później. A o to dziś równolegle toczy się na opozycji gra - zarówno o czas po wyborach, jak o układ sil po nich. To co opozycję w Sejmie łączy, to przekonanie, że zwycięstwo nad PiS jest bardzo prawdopodobne.

Czytaj więcej

Wszyscy wyborcy na jednej liście. Projekt zmian już w Sejmie

Z tego punktu widzenia warto odnotować wydarzenia tego tygodnia, jak i również ich kontekst. W poniedziałek Szymon Hołownia ruszył z akcją “Zielona Niepodległa”, w której politycy jego formacji przedstawiali kolejne punkty programowe dotyczące środowiska i energetyki. Hołownia wiele miesięcy temu przedstawił zresztą szczegółowy program i dokument “Polska na Zielonym Szlaku”, który dotyczy tej sfery. W czwartek odbył się za to kongres programowy PO dotyczący energii i środowiska naturalnego. Co warte odnotowania, Donald Tusk wspomniał w jego trakcie, że uważnie obserwować propozycje Hołowni i są one zbieżne z tym, co proponuje PO niemal 1:1 - tak samo jak obserwuje zbieżność programów energetycznych innych partii w Sejmie. To zostało uważnie odnotowane w Polsce 2050 i nie tylko. Ale Tusk jednocześnie zauważył, że zbieżność programowa oznacza, że będzie łatwiej tworzyć jedną listę. I to już w pozostałej części opozycji nie mogło się spodobać.

Tymczasem im więcej programu przedstawi PO, Lewica, PSL i Holownia, tym łatwiej będzie w przyszłości - po hipotetycznym zwycięstwie opozycji - przetworzyć te propozycje w plan działania nowego rządu. I to jest rzecz, która może trafiać też do przekonania samych wyborców. Zwłaszcza tych, którzy nie są przekonani - a mają ku temu bardzo liczne powody - że obecna opozycja w Sejmie i jej liderzy będą w stanie się porozumieć. Ale im bardziej destruktywna kampania wyborcza - również w ramach samej opozycji - tym trudniej będzie w to uwierzyć. Dlatego też zbyt mocny nacisk na jedną listę może też mieć efekt odwrotny od zamierzonego.