Na granicy pomiędzy Północą a Południem Korei stacjonują, poza wojskami Seulu, także żołnierze amerykańscy. To pozostałość z czasów wojny na półwyspie. W miniony piątek armia Północnej Korei wydała oświadczenie o rzekomo skandalicznym zachowaniu Amerykanów, którzy na służbie robili sobie żarty ze swoich odpowiedników na Północy. Pjongjang nazwał te wybryki na posterunku Panmundżom chuligaństwem.
Sytuacja na półwyspie ostatnimi tygodniami coraz bardziej gęstnieje. Prezydent Park Geun-hye ostrzega przed prawdopodobną piątą próbą nuklearną na Północy. Kim Dzong Un grzmi na zgniłych imperialistów i nakazuje budowę repliki Błękitnego Domu, siedziby pani Park. Pjongjang zaczyna przypominać zamkniętą twierdzę przed zbliżającym się historycznym szczytem partii, a kolejny obywatel USA został niedawno skazany za rzekome szpiegostwo na 10 lat ciężkich robót. Choć z drugiej strony, jak słucha się takiej wyliczanki aktywności obu Korei, wygląda ze jednak wszystko zostaje po staremu.