W wielu kręgach środowe wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego na forum w Karpaczu wywołało sporą wesołość. Tradycyjnie przy takiej okazji pytano, czy jeśli Kaczyńskiemu nie podoba się Zachód, to czy w takim razie woli Wschód. To jednak błędny trop. Po prostu prezes PiS po raz kolejny przedstawił kawałek swojej wizji świata. Warto więc jego słowa z Karpacza czytać w kontekście wcześniejszych wypowiedzi.
W Karpaczu Kaczyński przyznał, że był zwolennikiem wejścia do UE nie dlatego, że chciał cywilizacyjnie dołączyć do Zachodu. Stwierdził, że miał świadomość różnic kulturowych. „Była ona znana. Nie ukrywam, że ją poczułem, kiedy pierwszy raz byłem na Zachodzie, w Wiedniu, i tam zobaczyłem różne rzeczy, których nie będę opisywał. To mi zupełnie wystarczyło, by zobaczyć, że jestem w innej strefie kulturowej, chociaż było to 33 lata temu”. Jednak Unia była potrzebna, by przezwyciężyć imposybilizm, wzbogacić polską wieś, dać udział we wspólnym rynku i szansę rozwoju.
Czytaj więcej
Dobitnie się przekonujemy, że liczy się tylko wola prezesa. Odwołując Jacka Kurskiego, Jarosław Kaczyński osiąga zamierzony cel: wysyła do wszystkich w partii sygnał, że każdego może w dowolnej chwili odwołać.
Czy dalej jest nam potrzebna? Według prezesa PiS dziś realizowana jest idea Mitteleuropy Friedricha Naumanna z 1915 r., według której Polska może być niepodległa pod warunkiem, że będzie pod kontrolą Niemiec i to Niemcy będą pilnować, by polski poziom życia nigdy nie dogonił niemieckiego. Bo w Unii rządzi silniejszy, a że Niemcy są najsilniejsze, prowadzą neoimperialną politykę. Napięcia kulturowe zaś są coraz większe. Kaczyński uważa, że Polska jest przedmiotem „kulturowej agresji” ze strony Europy Zachodniej i USA. Przed tym „nowym totalitaryzmem” – tu zacytował Jana Pawła II – trzeba się bronić. Obraz jeszcze komplikuje fakt, że antycywilizacja święci triumfy u naszych sojuszników – Wielkiej Brytanii i USA.
Sporo też Kaczyński mówił o tym, że dla państwa ważna jest jego pozycja i status. Warto tu przypomnieć słowa z Zamku Królewskiego, gdzie tydzień wcześniej mówił, że kto nie chce reparacji od Niemiec, daje przykład „chorobliwego kompleksu niższości, który z natury rzeczy nie może być podstawą żadnej dobrej polityki państwowej, żadnej dobrej polityki narodowej, nie może stanowić czegoś, co buduje. To może być tylko podstawa drogi ku nowemu zniewoleniu, ku nowym stratom”.