Reklama

Wiceminister obrony: 300-tysięczna armia jest Polsce niezbędna

Ludzie się budzą i zaczynają żyć ze świadomością wojny – mówi Marcin Ociepa, wiceszef MON, lider OdNowy.

Publikacja: 06.03.2022 21:00

Marcin Ociepa

Marcin Ociepa

Foto: PAP

Co dla pana jest teraz najważniejszą zmianą w sferze obronności w Polsce?

Świadomość społeczna. Mam nadzieję, że w obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę na trwale zbudujemy szeroki konsensus polityczny i społeczny wokół bezpieczeństwa i obronności państwa. Po drugie ramy prawne. Gołym okiem widać, że minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak ustawą o obronie ojczyzny, która da podstawy prawne zwiększania finansowania armii oraz jej liczebności do 300 tysięcy żołnierzy, trafił w samo sedno.

Wcześniej pojawiało się stwierdzenie, że 300-tysięczna armia nie jest w praktyce możliwa do powołania.

Krytyka rozbudowy armii ma w Polsce długą tradycję. Częściowo wynika z nieświadomości, częściowo z filozofii mikromanii narodowej niektórych partii opozycji lub potrzeby totalnej krytyki wszystkiego, co proponuje rząd. Po części wreszcie to robota obcych służb, żeby tego typu plany kompromitować i torpedować. Natomiast 300-tysięczna armia w naszym położeniu geopolitycznym jest nie tylko możliwa, ale i niezbędna.

Czytaj więcej

Polska nie szykuje się do wojny
Reklama
Reklama

Jak ją sfinansować?

Mówimy o 250 tys. wojsk operacyjnych i 50 tys. Wojsk Obrony Terytorialnej. Armii nowoczesnej, z dużym udziałem bezzałogowców lądowych, morskich i latających, zdolnej operować we wszystkim domenach operacyjnych, z istotnym komponentem wojsk specjalnych i obroną terytorialną. Istotny jest dla budżetu postulat, który zgłasza Polska, żeby wyłączyć dodatki na uzbrojenie, na armię z tak zwanej unijnej reguły wydatkowej, czyli żeby nie liczyły się do zadłużenia. Z drugiej strony jest szereg instrumentów finansowych, które wprowadza ustawa o obronie ojczyzny, na czele ze wzrostem nakładów na armię do 3 proc. PKB.

Ta wojna, która się toczy pokazała też chyba, że obronność nie jest jednym silosem, który należy do Ministerstwa Obrony.

Z całą pewnością. Bardzo trafnie to ujął w błyskotliwym tytule swojej ostatniej książki Marek Budzisz – wszystko jest wojną. Pierwsze skojarzenia wojny to strzelające czołgi i latające rakiety. Tymczasem samo gromadzenie wojsk wokół Ukrainy było już pierwszą odsłoną wojny psychologiczno-dyplomatycznej, która, gdyby ulegli jej Ukraińcy, mogłaby się zakończyć utratą części suwerenności bez jednego wystrzału. Wystarczyłaby panika społeczeństwa i antyrządowe demonstracje. W Polsce obserwowaliśmy próbę destabilizacji wschodniej granicy NATO na odcinku polsko-litewsko-białoruskim oraz łotewskim, sztucznie wywołanym ruchem migracyjnym i nieodpowiedzialne reakcje części polityków i celebrytów. Musimy nauczyć się patrzeć na otaczającą nas rzeczywistość, poszczególne wydarzenia i teatry akcji – regiony świata – jak na porozrzucane puzzle i zacząć je składać w jeden obrazek. Bardzo ważnym elementem jest budowanie odporności społeczeństwa. Pandemia nie nauczyła nas, żeby podchodzić wstrzemięźliwie do wszelkich sensacyjnych informacji i niedawno część z nas ruszyła tankować swoje auta, bo się rozeszła plotka, że będzie brakować paliwa. To mi przypomina plotkę przy pierwszej fali pandemii, że będziemy zamykać miasta. Moje środowisko polityczne, czyli OdNowa będzie postulować utworzenie wzorem kilku państw Agencji Odporności Psychologicznej. To ma być wyspecjalizowana agencja, która będzie się zajmować monitorowaniem, wychwytywaniem i zwalczaniem dezinformacji.

W Polsce obserwowaliśmy próbę destabilizacji wschodniej granicy NATO na odcinku polsko-litewsko-białoruskim oraz łotewskim

Skoro to się powtarza, to chyba przez dwa lata od wybuchu pandemii odporność znacząco nie wzrosła.

Reklama
Reklama

Odporność na dezinformację można i trzeba wyćwiczyć. Oczywiście trzeba zacząć od szkół. W ogóle to inne zadanie, gdy mówimy o kształtowaniu nowego pokolenia, a inne jeżeli chodzi o obecne, które już się nauczyło żyć w świecie mediów społecznościowych. Jak się okazuje potrafimy w mediach społecznościowych wyrządzać znaczne szkody poprzez udostępnianie niesprawdzonych, sensacyjnych informacji, wysyłanie antyszczepionkowych łańcuszków na WhatsAppie, publikowanie zdjęć mających wywoływać emocje. Oczywiście robimy to z ciekawości, albo z nadgorliwości, natomiast musimy mieć świadomość, że bardzo często u źródeł określonych „sensacji” stoją obce służby.

Tak ogólnie, które kierunki rozwoju polskiej armii od 2015 roku zostaną utrzymane, a które mogą zostać zmodyfikowane w obliczu wojny?

Ja uważam, że my bardzo dobrze diagnozowaliśmy priorytety rozwoju polskiej armii. Inwestujemy w drony, w tym użyte przez Ukraińców Bayaraktary, lekką piechotę obrony terytorialnej wyposażoną w broń przeciwpancerną, tworzymy Wojska Obrony Cyberprzestrzeni, systemy przeciwrakietowe i przeciwlotnicze, modernizujemy wojska pancerne – Abramsy i lotnictwo – F35…

A jak może się teraz zmienić polityka wewnętrzna?

Powinniśmy wrócić do konsensusu politycznego wokół trzech pojęć: polityki zagranicznej, polityki bezpieczeństwa i polityki obronności. Dziś trudno znaleźć, poza oderwanymi od rzeczywistości albo opłacanymi przez obce służby pojedynczymi politykami z marginesu, liderów opinii, którzy by negowali to, że powinniśmy inwestować w armię lub wspierać Ukraińców. Takie głosy są kompletnie odosobnione. To samo dotyczy naszej wymagającej polityki europejskiej. Mieliśmy rację, krytykując niemiecko-rosyjski Nord Stream, czy zbyt dużą dozę wiary w Putina w Brukseli, Paryżu czy Rzymie. Do niedawna byliśmy jako Zjednoczona Prawica za to krytykowani. Także w Polsce, bo opozycja dla celów wyborczych chciała nam przypiąć antyeuropejską łatkę. Dziś widać, że to my mieliśmy rację, a wiele europejskich stolic dokonuje korekty swojej polityki wschodniej. Czas żebyśmy złapali balans pomiędzy ślepą wiarą w nieomylność państw Europy Zachodniej, a pokusą antyeuropejskiej retoryki, bo dziś widać, że razem jako wspólnota euroatlantycka jesteśmy silniejsi.

3 proc.

Taką część PKB Polska ma już wkrótce przeznaczać na obronność

Reklama
Reklama

Pytanie, na ile polityka będzie poważniejsza?

Polityka sama z siebie nie będzie poważniejsza, bo polityka jest taka, jakie jest społeczeństwo.

Jeśli więc społeczeństwo będzie oczekiwać czegoś innego, to polityka się zmieni.

Dlatego musimy pracować ze społeczeństwem, jeśli chcemy, żeby zmieniła się polityka. Niektórzy politycy, którzy wcześniej biegali z reklamówkami na granicy i atakowali Straż Graniczną za obronę polskiej granicy, teraz znowu zaczynają rozpowszechniać niesprawdzone informacje dotyczące sytuacji na granicy i tego, jak traktujemy uchodźców. To jest też kwestia pokoleniowa. Ludzie się budzą i zaczynają żyć ze świadomością wojny. Dla mojego pokolenia wojna była abstrakcją, faktem historycznym. Jesteśmy za młodzi, żeby pamiętać II wojnę światową i bezpośrednie skutki tej wojny, a za naszego życia nic takiego się nie wydarzyło. Konfliktem gruzińskim czy ukraińskim w 2014 roku żyli głównie specjaliści. Natomiast teraz, gdy do nas napłynie taka liczba uchodźców z Ukrainy, którzy nam opowiedzą, co widzieli na własne oczy – to zmieni w ogóle percepcję społeczną. W tym miejscu apel, żebyśmy potrafili pomagać Ukraińcom nie tylko dziś i jutro, ale także później, gdy pierwszy zapał opadnie.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Warszawa
Dokumenty Aleksandra Kwaśniewskiego trafiły do archiwum. Gdzie będzie można je zobaczyć?
Polityka
Donald Tusk: Tak długo, jak KO będzie u władzy, Polska będzie bezpieczna
Polityka
Sejm nie odrzucił weta Nawrockiego. Tusk: To bardzo dziwnie wygląda
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Polityka
Zdrowie już wybuchło rządowi w rękach, co z 2027? Nawrocki kontra psy na łańcuchach
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama