Zybertowicz komentował słowa byłej premier Beaty Szydło, która wypowiadając się ws. nagród, wypłacanych członkom jej rządu, powiedziała, że "ministrowie, wiceministrowie w rządzie PiS otrzymywali nagrody za ciężką uczciwą pracę i te pieniądze się im po prostu należały".
- Na pewno nie doceniono wrażliwości ludzkiej. Prawo i Sprawiedliwość być może jest w pewnej pułapce - stwierdził. Na czym ona polega? - Że wygrało wybory i cały czas ma notowania znacznie wyższe, niż wynik wyborczy, dlatego, że wyszło naprzeciw trudnym bytowym problemom milionów Polaków - komentował Zybertowicz.
- Okazało się, że coś, co miało być zasadniczo tylko programem prodemograficznym (500 plus), okazało się być tak potrzebnym bodźcem, wynoszącym setki tysięcy rodzin i dzieci z ubóstwa. Ale ci ludzie, te środowiska, które stanowią ważną część poparcia społecznego dla Prawa i Sprawiedliwości, często żyją w tak ciasnych budżetach, żyją na tak niskim poziomie konsumpcji, że u nich wizja kilkutysięcznych nagród w skali roku to się wydaje jakiś kosmos - tłumaczył.
- Generalnie rzecz biorąc funkcjonowanie w świecie władzy powoduje utratę kontaktu z rzeczywistością ludzi żyjących najskromniej. Na czym to polega? Ciągłe są zaproszenia a to na spotkania w ambasadach, a to na jakieś koncerty, jeździ się samochodami z jednego miejsca do drugiego i ma się poczucie, że jest się przeciążonym informacji, projektami ustaw, że ma się na głowie sprawy państwowe i za to powinno się być dobrze opłaconym. Tak jest. Ale to przeciążenie sprawami państwowymi lub quasipaństwowymi - bo nie każdy koncert służy sprawom państwowym - powoduje, że tracimy rozumienie, jak z rzeczywistością borykają się najubożsi - dodał socjolog.
Zdaniem doradcy prezydenta Dudy "każdemu grozi wejście w pułapki świata, w którym mam poczucie, że ja tu zajmuję sprawami rangi państwowej, międzynarodowej, a tamci ludzie powinni to docenić, co ja dla nich robię".