Reklama

Islam pod kontrolą Republiki Francuskiej

Napoleon podporządkował państwu Żydów. Macron chce to zrobić z muzułmanami. Będzie o wiele trudniej.

Aktualizacja: 17.05.2018 20:15 Publikacja: 16.05.2018 19:05

Bordeaux, w południowo-zachodniej Francji, cukiernia w stylu algierskim z tradycyjnymi wypiekami na

Bordeaux, w południowo-zachodniej Francji, cukiernia w stylu algierskim z tradycyjnymi wypiekami na wieczorne biesiady w ramadan, który rozpoczyna się tu w czwartek

Foto: AFP

Utworzony w 1808 r. przez cesarza na wzór hierarchicznych organizacji katolików i protestantów konsystorz do dziś wybiera naczelnego rabina Francji i zarządza wspólnotą wyznania mojżeszowego kraju. We francuskim islamie porównywalnej organizacji nie ma.

Ale zabójstwo żandarma Arnauda Beltrame’a przez dżihadystę 24 marca ostatecznie przekonało prezydenta, że dłużej z reformą czekać nie można. Inaczej wymykająca się spod kontroli państwa 7-milionowa wspólnota jeszcze bardziej się zradykalizuje, a zapobieżenie kolejnym zamachom terrorystycznym będzie właściwie niemożliwe. Już teraz blisko 2/3 Francuzów uważa, że nie da się jednocześnie przestrzegać przykazań Allaha i francuskiej Republiki, bo nie są kompatybilne – wynika z niedawnego sondażu waszyngtońskiego instytutu Pew.

Pałac Elizejski boi się wyborów

W czwartek rozpoczyna się we Francji ramadan, święty miesiąc muzułmanów. Niedługo po jego zakończeniu 16 czerwca prezydent ma przedstawić założenia wielkiej reformy. Na razie zasięga opinii w tej sprawie wybitnych znawców islamu, takich jak Hakim El Karoui, Youssef Seddik czy Gilles Kepel. Konsultuje się także z przywódcami krajów muzułmańskich, ostatnio w Tunezji.

Najważniejszym celem reformy ma być powołanie scentralizowanej struktury reprezentującej bardzo dziś rozproszoną wspólnotę.

– Nicolas Sarkozy powołał w 2003 r. Francuską Radę Kultu Muzułmańskiego (CFCM), której członków mianują: Turcja, Maroko, Algieria oraz Bracia Muzułmanie (Unia Organizacji Islamskich Francji – UOIF). Chciał w ten sposób rozgrywać jednych przeciw drugim, uzyskać bezpośredni wpływ na wspólnotę muzułmańską, choć zgodnie z zasadami laickiego państwa władze nie powinny tego robić. Ale ten eksperyment się nie powiódł, bo CFCM jest przez miliony muzułmanów francuskich zupełnie ignorowana – mówi „Rz” Mohammed Henniche, imam i przewodniczący organizacji muzułmańskich w Seine-Saint-Denis, departamencie przylegającym od północy do Paryża, gdzie wyznawcy Allaha stanowią połowę spośród 1,2 mln mieszkańców.

Reklama
Reklama

Gdy w 2014 r. wybuchła wojna w Strefie Gazy i ruszyły wielkie manifestacje przeciw Izraelowi w Paryżu, CFCM pod naciskiem Francois Hollande’a apelowała o spokój. Ale efekt był dokładnie odwrotny – to tylko jeden z wielu przykładów braku autorytetu Rady.

Macron rozważa powołanie w zamian wielkiego imama na wzór wielkiego rabina Francji albo radę 20–30 wybitnych intelektualistów. Ale, tak wynika z przecieków, nie byłyby to osoby wybierane przez muzułmanów, bo Pałac Elizejski „nie chce podejmować żadnego ryzyka”.

– Mówi się, że wielkim imamem mógłby zostać Tareq Oubrou, który zorganizował w swoim meczecie w Bordeaux wystawę ku czci Holokaustu i uważa, że kobiety nie muszą nosić muzułmańskiej chusty. Jeśli tak, obawiam się, że wielu muzułmanów może nie uznać jego autorytetu – mówi Henniche.

Innym problemem jest niechęć w tradycji sunnickiej do scentralizowanej władzy religijnej. A to właśnie sunnici zdecydowanie dominują wśród francuskich muzułmanów.

Co piąty imam to radykał

Reforma ma też objąć finansowanie działalności meczetów i imamów. Dziś znaczna część funduszy na ten cel pochodzi z Arabii Saudyjskiej, Algierii, Maroka. Ale to idzie w parze z wpływem, jakie te kraje mają na sposób kierowania miejscami kultu.

– Mamy we Francji 2,3 tys. meczetów, w których pracuje 7–8 tys. imamów. Nawet co piąty to radykał, który choć nie wzywa bezpośrednio do dżihadu, to apeluje o całkowite zerwanie z francuskim stylem życia – wskazuje Henniche.

Reklama
Reklama

Jednym z pomysłów na finansowanie działalności wspólnoty muzułmańskiej jest nałożenie podatku na sprzedaż żywności halal. To bardzo szybko rosnący rynek wart dziś 5–7 mld euro rocznie, który w coraz większym stopniu jest zaspokajany importem z Polski.

Jednak wprowadzenie dodatkowej daniny fiskalnej, która obciążałaby tylko jedną wspólnotę religijną, jest kontrowersyjne: z sondażu przeprowadzonego przez „Le Journal du Dimanche” wynika, że 70 proc. Francuzów jest przeciwne takiemu rozwiązaniu. Część obawia się, że efekt będzie odwrotny do zamierzonego: muzułmanie o liberalnym nastawieniu, którzy teraz nie ograniczają się do żywności halal, zaczną bardziej pryncypialnie podchodzić do zasad wiary, aby na równi z innymi finansować działalność meczetów.

Poprzedni premier Manuel Valls znalazł inne rozwiązanie: powołał specjalną fundację, na której konto dobrowolnie fundusze przekazują francuskie koncerny – Bouygues czy Dassault chętnie wspomogą wspólnotę muzułmańską, aby mieć większe szanse na kontrakty w krajach Zatoki Perskiej czy Maghrebie. Ale to fundusze, które nie zaspokajają potrzeb ogromnej wspólnoty.

– Muzułmanie wolą przekazać środki na sąsiedni meczet, imama, którego bezpośrednio znają, niż jakąś odległą strukturę, z którą się nie identyfikują – uważa Henniche.

Zgodnie z ustawą z 1905 r. francuskie państwo nie ma prawa finansować związków wyznaniowych. Zawarcie z islamem czegoś na kształt konkordatu, co rozważa Macron, wymagałoby z kolei zmiany francuskiej konstytucji.

Największym problemem pozostaje jednak kształcenie samych imamów. Dziś ogromna większość z nich to samoucy, którym nikt formalnie nie przyznał żadnego tytułu do nauczenia religii. Zostali wybrani, bo w szybko rozrastającej się wspólnocie muzułmańskiej na gwałt potrzeba było duchownych.

Reklama
Reklama

– Przyjechałem z Algierii, jestem informatykiem. Ale gdy w Saint-Denis szukano kogoś, kto poprowadzi modlitwę, poczułem, że nie mogę odmówić – mówi o własnym doświadczeniu Henniche.

Na czas ramadanu do Francji przyjedzie ok. 300 dodatkowych imamów. Z sondażu przeprowadzonego przez „Le Figaro” wynika, że aż 93 proc. Francuzów jest z tego powodu mocno zaniepokojonych. Część radykalnych duchownych szerzących radykalną, salaficką wersję islamu jest wysyłana bezpośrednio z Arabii Saudyjskiej i może mieć związki z dżihadyzmem.

Ale wykształcenie francuskich imamów, którzy głosiliby bardziej liberalną wersję islamu, wymagałoby powołania na terenie Republiki szanowanej uczelni religijnej. A na to potrzebne są lata.

Polityka
AfD rośnie w siłę również na zachodzie Niemiec. „Nie można spać spokojnie”
Polityka
Śmierć Charliego Kirka to dzwonek ostrzegawczy dla Ameryki
Polityka
Co usłyszy szef chińskiego MSZ? Xi ma przekonać Łukaszenkę, by przestał nękać Polskę
Polityka
Mikoła Statkiewicz. Białoruski opozycjonista ze stali
Polityka
Rubio komentuje wtargnięcie rosyjskich dronów: Nie wiadomo, czy miały trafić do Polski
Reklama
Reklama