„Rada Ministrów odnosi się pozytywnie do celu projektu, natomiast wyraża wątpliwości co do sposobu jego osiągnięcia” – pisze rząd w stanowisku do projektu zmian w kodeksie pracy, wniesionym przez posłów PiS. Ostro krytykuje jeden z nielicznych projektów, pod którym podpis złożył Jarosław Kaczyński.
Prezes PiS słynie z tego, że w Sejmie pod niemal niczym się nie podpisuje. W ubiegłej kadencji złożył podpis tylko pod jednym projektem, a w tej kadencji – pod czterema, jednak dwa były nowelizacjami, mającymi pomóc wybrnąć z pata wokół wyborów prezydenckich. W praktyce Kaczyński podpisał się więc pod tylko dwoma projektami ustaw – tzw. piątką dla zwierząt i właśnie nowelizacją kodeksu pracy.
Przewiduje ona zmianę definicji mobbingu, tak by obejmowała także niższe wynagradzanie kobiet względem mężczyzn za taką samą pracę tej samej wartości. Propozycję firmowała partyjna młodzieżówka Forum Młodych PiS, a poparcie prezesa przedstawiane był jako znaczące wydarzenie. – Pod tym projektem, który mamy przygotowany, mamy już pierwszy podpis. To jest podpis prezesa Jarosława Kaczyńskiego – zachwalał w czerwcu ubiegłego roku szef młodzieżówki Michał Moskal podczas konwencji w Lublinie.
Wątpliwa propozycja
Dlaczego projektu nie popiera rząd? „Poselski projekt ustawy (…) reguluje materię, która już obecnie jest regulowana” – zauważa Rada Ministrów. Jak pisze, kodeks pracy przewiduje, że pracownicy mają prawo do jednakowego wynagrodzenia za jednakową pracę lub za pracę o jednakowej wartości, a „osoba, wobec której pracodawca naruszył zasadę równego traktowania w zatrudnieniu, ma prawo do odszkodowania”.
Rząd przypomina, że w spornych sprawach ciężar dowodu przerzucony jest na pracodawcę, który musi udowodnić przed sądem, że nie dyskryminował. Z kolei w przypadku mobbingu to pracownik musi przedstawić dowody. Paradoksalnie więc, jak dowodzi rząd „wprowadzenie regulacji zawartej w poselskim projekcie ustawy może osłabić ochronę pracowników przed dyskryminacją”. Wcześniej w swoich opiniach dla Sejmu projekt za niekorzystny dla pracowników uznali też m.in. Sąd Najwyższy i główny inspektor pracy.