Politycy na dobre zaczęli sezon urlopowy. Sygnał do wyjazdów dał premier, który w zeszłym tygodniu wybrał się na narty we włoskie Dolomity. Śladem Donalda Tuska podążył szef MSWiA Grzegorz Schetyna. – Będzie wypoczywał do końca tygodnia – informuje rzecznik resortu Wioletta Paprocka. Jednak nie chce zdradzić, czy jej szef również wybrał szusowanie na stokach. – Mogę powiedzieć jedynie, że pan premier bardzo lubi jeździć na nartach – twierdzi.
Wypady na narty są wśród najważniejszych polityków bardzo popularne.
Kazimierz Marcinkiewicz, będąc premierem, wybierał się w góry dwukrotnie. – Na święta byliśmy krótko w Zakopanem, a na właściwe ferie pojechaliśmy do Karpacza – wspomina.
Podczas urlopu najbardziej przeszkadzali mu wszechobecni paparazzi. – Nie mogłem się nigdzie ruszyć, żeby nie towarzyszył mi tłumek fotoreporterów. Były premier wspomina, jak podczas zjazdu z Kasprowego Wierchu ze zdziwieniem zobaczył, iż mija go na desce snowboardowej operator z kamerą. – Inna sprawa to ludzie, którzy rozpoznają cię na stoku. Wiele razy chcieli mnie przepuszczać w kolejce do wyciągu. To było bardzo miłe, ale nie skorzystałem – zapewnia.
Zapalonym narciarzem jest również były marszałek Sejmu Ludwik Dorn. Fotoreporterzy namierzyli go podczas zeszłorocznego wypoczynku w Krynicy. Dorn podobno zjeżdża tak szybko, że nie mogli za nim nadążyć ochraniający go funkcjonariusze BOR.