Obaj przesłuchiwani – Jacek Krawczyk i Emil Melka – pracowali nad sprawą mafii węglowej i wątkiem Barbary Blidy.

Jacek Krawczyk w 2004 i 2005 r. zajmował się nieprawidłowościami, jakich dopuszczała się Barbara K. zwana śląską Alexis. Oferowała ona pomoc w uzyskiwaniu dotacji za szkody górnicze. Ułatwiać jej to miała Blida. Krawczyk dwukrotnie przesłuchiwał byłą posłankę jako świadka. – Żadne fakty nie potwierdziły, że miała jakikolwiek związek z tą sprawą – mówił Krawczyk sejmowym śledczym. Stwierdził, że nie spotkał się z naciskami w sprawie byłej posłanki SLD. Dodał jednak, że w grudniu 2005 r., czyli po zmianie ministra sprawiedliwości, zażądano od niego wyjaśnień, dlaczego Blida nie została objęta zarzutami.

Emil Melka do jesieni 2006 r. prowadził śledztwo dotyczące afery węglowej. Postępowanie to mu jednak odebrano. – Byłem przeciążony pracą – tłumaczył. Przyznał, że w sprawie afery węglowej nie zgadzał się z przełożonym, ówczesnym prokuratorem okręgowym z Katowic Krzysztofem Sierakiem. – On chciał, by śledztwo nabrało przyspieszenia, a wątki szybko kończyły się aktami oskarżenia – wyjaśniał.

I jego posłowie dopytywali o naciski. Kilkanaście dni po śmierci byłej minister pojawiły się bowiem informacje, że wątpił w jej winę i dlatego został odsunięty od śledztwa. Ówczesny szef katowickiej Prokuratury Apelacyjnej Tomasz Janeczek chciał, by Melka napisał oświadczenie, czy ktokolwiek z przełożonych na niego naciskał. Z rozmowy nagranej ukrytym dyktafonem, można wywnioskować, że tak było. Ale Melka sam temu zaprzeczył. Podobnie przed komisją śledczą.

– Prokurator unika odpowiedzi na trudne pytania, ale może inaczej będzie na zamkniętym posiedzeniu – komentuje wiceszef komisji Tomasz Tomczykiewicz (PO).