Politycy z partii Jarosława Kaczyńskiego są przekonani, że ich bojkot celnie uderzył w stację Mariusza Waltera. Jako dowód przytaczają sceny z niedzielnego festiwalu w Sopocie, który organizował TVN.
Gdy na widowni pojawił się Jacek Kurski, poseł PiS, prowadzący Szymon Majewski ogłosił to wydarzenie ze sceny. I chociaż widownia przyjęła Kurskiego gwizdami, ten się nie przejął: z uśmiechem znad ciemnych okularów machał do kamery.
– Czułem się jak gwiazda – mówi „Rz” Kurski, który pojawił się w Sopocie, by obejrzeć swój ulubiony zespół Modern Talking. – Reakcja ludzi to pośredni dowód skuteczności naszego bojkotu. TVN jest wyposzczony naszą nieobecnością, skoro w Sopocie dostrzega mnie, skromnego, prowincjonalnego żuczka – przekonuje.
PiS od blisko półtora miesiąca nie występuje w TVN i TVN 24, bo uważa, że stacja jest wobec niego nieobiektywna. Politycy tak bardzo przestrzegają zasad bojkotu, że podczas udzielania wywiadów dla innych stacji w Sejmie ustawiają się tak, aby nie patrzeć w kamerę TVN 24.
Czy rzeczywiście ich nieobecność tak doskwiera stacji, że nawet w Sopocie zauważyła posła PiS? – Rzeczywiście Kurski robił za gwiazdę na festiwalu – śmieje się Karol Smoląg, rzecznik prasowy TVN. – Ale bojkot naszej stacji to problem PiS, a nie TVN – zastrzega.