Jarosław Kaczyński podtrzymał wczoraj to, co mówił kilka dni temu o swoim byłym zastępcy. Posunął się nawet dalej: – Rzeczywiście jest tak, że Ludwik Dorn, także w tych pozapolitycznych dziedzinach życia, postępuje w sposób, który – dla mnie przynajmniej – jest absolutnie nie do zaakceptowania, chociaż nic nie wiem o tym, żeby nie płacił alimentów. Wiem jednak, że Dorn chce te niewysokie jak na sytuację jego dwóch córek alimenty jeszcze obniżać.
Dorn twierdzi, że to, co mówi Kaczyński o jego życiu osobistym, to „oszczercze pomówienia”. Domaga się przeprosin. W przeciwnym razie grozi wytoczeniem procesu cywilnego o naruszenie dóbr osobistych.
– Prezes nie widzi żadnego powodu, by przepraszać posła Ludwika Dorna, bo nie powiedział niczego, co można byłoby uznać za obraźliwe – odpowiada Adam Bielan, rzecznik PiS.
Już we wtorek Dorn poprosił Komitet Polityczny PiS o skierowanie tej sprawy do partyjnej Komisji Etyki. W historii PiS, ale też innych partii, to ewenement, by szeregowy członek ugrupowania poprosił o sprawdzenie etycznych zachowań swojego szefa. I to w sytuacji, gdy jest zawieszonym członkiem partii! Z tego powodu zresztą Komisja Etyki może w ogóle wniosku Dorna nie rozpatrzyć. Tak twierdzą jego partyjni koledzy odpowiedzialni za dyscyplinę: Marek Suski i Karol Karski.
Inni politycy PiS nieoficjalnie dziwią się, że prezes Kaczyński zastosował metody rodem z brukowej prasy. – W życie prywatne moich kolegów nie wnikam – zapewnia posłanka Jolanta Szczypińska.