Premier Donald Tusk na środowe spotkanie kolegium unijnych komisarzy w Brukseli ma dotrzeć jakiem-40.
Na pokładzie maszyny 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego mają mu towarzyszyć m.in. szef kancelarii Tomasz Arabski i rzecznik rządu Paweł Graś. Wylot jest planowany między godz. 7 a 8 rano. Osobno do Brukseli, innym jakiem-40 z 36. pułku wraz ze swoim zespołem z Ministerstwa Gospodarki, poleci wicepremier Waldemar Pawlak.
Z nieoficjalnych informacji „Rz” wynika, że początkowo premier miał lecieć przygotowanym przez LOT embraerem. – Byliśmy zdziwieni, że tak się nie stało. Samolot stoi gotowy, jest przemalowany, tak aby miał symbole rządowej floty, a umowa wymaga tylko kilku podpisów – mówi pracownik LOT.
Dlaczego premier nie poleci embraerem? – Bo umowa nie jest jeszcze podpisana – tłumaczy „Rz” Janusz Sejmej, rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej.
Na środowe kolegium unijnych komisarzy wybierają się też niemal wszyscy ministrowie (oprócz Pawlaka jest ich 16), którzy mają spotkać z unijnymi komisarzami. Polska delegacja będzie tak liczna, bo już w przyszłym roku nasz kraj obejmie prezydencję w UE. I jak nieoficjalnie wiadomo, ministrowie chcą właśnie omówić z unijnymi urzędnikami przygotowania do prezydencji. Jednak szefowie resortów (z wyjątkiem Pawlaka) nie polecą na pokładzie jaków. Mają dotrzeć na miejsce lotami rejsowymi. Dlaczego?