To największa od lat demonstracja „S". Przeciwko – jak mówią związkowcy – skutkom polityki rządu: drożyźnie, ubóstwu i bezrobociu na ulice wyszły w 16 miastach wojewódzkich tysiące osób. Według ocen policji nie zjawiło się jednak zapowiadane 100 tys.
Przy dźwiękach gwizdków i syren, a także użytych m.in. w Krakowie i Wrocławiu petard, związkowcy maszerowali przez miasta i przekazywali wojewodom petycje z postulatami. Domagają się podwyższenia limitu dochodu upoważniającego do świadczeń z pomocy społecznej, czasowego obniżenia podatku akcyzowego na paliwa oraz dodatkowych środków na walkę z bezrobociem. Zbierano też podpisy pod obywatelskim projektem ustawy o podniesieniu płacy minimalnej.
– Dość bandyckiej prywatyzacji! – mówił przed gmachem Ministerstwa Skarbu Państwa w Warszawie przewodniczący zarządu regionu Mazowsze „S" Andrzej Kropiwnicki. Tu pikietowało kilkuset związkowców.
– Mamy państwo byle jakie, państwo Platformy dla Platformy – krytykował w Krakowie Jacek Smagowicz, członek Komisji Krajowej „S".
Około 2 tys. związkowców demonstrowało we Wrocławiu. Szef dolnośląskiej „S" Kazimierz Kimso swe emocjonalne wystąpienie zakończył mocnym: – Rząd ma bezrobotnych w d...