Platforma Obywatelska wprowadza coraz większą dyscyplinę głosowań. Powód? Koalicja ma w tej kadencji 234 głosy (czyli tylko cztery więcej niż połowa posłów). Dlatego każdą nieobecnością posłów zajmuje się prezydium klubu, które usprawiedliwia tylko sytuacje wyjątkowe. Posłowie PO będą też musieli zrezygnować z wyjazdów zagranicznych.
Iwona Śledzińska-Katarasińska, rzeczniczka dyscypliny Klubu PO, przyznaje w rozmowie z "Rz", że mała przewaga koalicji powoduje, iż większy nacisk kładzie się na obecność posłów na głosowaniach. - Obecność na posiedzeniach jest obowiązkiem posłów. Zwłaszcza przy najważniejszych głosowaniach posłowie musieli ściśle uzasadniać swoje nieobecności. Faktem jednak jest, że w tej kadencji tych ważnych głosowań będzie po prostu dużo więcej. Do przeprowadzenia jest przecież dużo reform - wyjaśnia.
Tomasz Lentz, wiceprzewodniczący Klubu PO, przyznaje, że w tej kadencji duży nacisk jest położony na obecność posłów. - Podczas posiedzeń prezydiów zawsze zajmujemy się tym, kogo ewentualnie może nie być na posiedzeniu i z jakich powodów. Usprawiedliwiane są naprawdę ważne, losowe nieobecności, takie jak choroba. Ostatnio np. trzech posłów nie mogło być z powodu pobytu w szpitalu. Oczywiście taka nieobecność jest usprawiedliwiona - tłumaczy Lentz.
Posłowie będą też mieli kłopot z zagranicznymi wyjazdami. W niedzielę 15 stycznia w Kazachstanie odbędą się wybory. W ramach misji obserwacyjnej OBWE ma tam pojechać kilku polskich parlamentarzystów. Jednak od 11 do 13 stycznia będzie obradował polski Sejm. - Być może uda się tak zorganizować wyjazd, żeby posłowie mogli wyruszyć w nocy 13 stycznia po piątkowych głosowaniach - mówi Lentz. Jeśli jednak okaże się to niemożliwe, posłowie PO będą musieli zrezygnować z wyjazdu i jako obserwatorzy pojadą tylko ci z opozycji. - Obecność na obradach jest ważniejsza niż wyjazdy zagraniczne - mówi Śledzińska-Katarasińska. Podkreśla, że wyjątki od tej zasady mogą dotyczyć tylko spotkań międzynarodowych na najwyższym szczeblu, w których biorą udział np. premier, minister finansów czy też marszałek Sejmu.
W PO padła już pierwsza ofiara zaostrzonej dyscypliny. Poseł Józef Lassota musiał zapłacić 1 tys. złotych kary, bo spóźnił się na głosowanie nad votum zaufania dla rządu Donalda Tuska. - Dotarłem dwie minuty po głosowaniu. Karę uważam za słuszną, już ją zapłaciłem - zapewnia "Rz" Lassota.