Partie polityczne doskonale zdają sobie sprawę, że wybory prezesa PZPN będą jednym z najważniejszych tematów tej jesieni. Nie chcą stracić szansy na promowanie się w mediach przy tej okazji. Dlatego do wyścigu zgłaszają się kolejni kandydaci.
Jako pierwszy zrobił to europoseł PiS Ryszard Czarnecki. Ogłosił też, że za szefowanie związkiem nie będzie pobierał pensji. - Decyzja o kandydowaniu to była moja samodzielna inicjatywa. Kandyduję nie jako polityk PiS, ale człowiek, który od wielu lat działa w naszej piłce - mówi „Rz", choć nie ukrywa, że o zamiarze kandydowania poinformował komitet polityczny partii. Zapewnia, że w wyborach startuje na serio, a nie tylko po to, by przykuć uwagę mediów. - Niemal codziennie spotykam się z działaczami okręgowych związków piłki nożnej oraz klubów ekstraklasy i pierwszej ligi. Jestem jedynym kandydatem, który od dawna ma konkretny program uzdrowienia sytuacji w naszej piłce - podkreśla europoseł PiS.
Niemal identycznie zachwala swoją kandydaturę poseł Solidarnej Polski Mieczysław Golba, który również zapewnia, że w przypadku wygranej będzie pełnił swoją funkcję społecznie. - Trzeba oczyścić tę stajnię Augiasza, którą jest dzisiaj PZPN - mówi „Rz" i nie odrzuca nawet pomysłu rozwiązania Związku.
Nieoficjalnie mówi się, że do kandydowania namówili go liderzy Solidarnej Polski, którzy nie chcieli oddać pola PiS. Golba oburza się na takie stwierdzenia. - Wcześniej działałem w sporcie, niż wszedłem do polityki - podkreśla poseł, który jest też wiceszefem Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej.
Trzecim parlamentarzystą-kandydatem może wkrótce zostać były piłkarz, a obecnie poseł PO Roman Kosecki. Co prawda formalnie jeszcze nie ogłosił, że będzie kandydował, ale podczas niedawnych wyborów władz Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej wprost zasugerował, że ma taki zamiar.