Partyjna walka o fotel szefa PZPN

Do wyścigu zgłosili się już poseł i europarlamentarzysta, a w kolejce czekają kolejni partyjni kandydaci

Publikacja: 15.07.2012 21:27

Partyjna walka o fotel szefa PZPN

Foto: ROL

Partie polityczne doskonale zdają sobie sprawę, że wybory prezesa PZPN będą jednym z najważniejszych tematów tej jesieni. Nie chcą stracić szansy na promowanie się w mediach przy tej okazji. Dlatego do wyścigu zgłaszają się kolejni kandydaci.

Jako pierwszy zrobił to europoseł PiS Ryszard Czarnecki. Ogłosił też, że za szefowanie związkiem nie będzie pobierał pensji. - Decyzja o kandydowaniu to była moja samodzielna inicjatywa. Kandyduję nie jako polityk PiS, ale człowiek, który od wielu lat działa w naszej piłce - mówi „Rz", choć nie ukrywa, że o zamiarze kandydowania poinformował komitet polityczny partii. Zapewnia, że w wyborach startuje na serio, a nie tylko po to, by przykuć uwagę mediów. - Niemal codziennie spotykam się z działaczami okręgowych związków piłki nożnej oraz klubów ekstraklasy i pierwszej ligi. Jestem jedynym kandydatem, który od dawna ma konkretny program uzdrowienia sytuacji w naszej piłce - podkreśla europoseł PiS.

Niemal identycznie zachwala swoją kandydaturę poseł Solidarnej Polski Mieczysław Golba, który również zapewnia, że w przypadku wygranej będzie pełnił swoją funkcję społecznie. - Trzeba oczyścić tę stajnię Augiasza, którą jest dzisiaj PZPN - mówi „Rz" i nie odrzuca nawet pomysłu rozwiązania Związku.

Nieoficjalnie mówi się, że do kandydowania namówili go liderzy Solidarnej Polski, którzy nie chcieli oddać pola PiS. Golba oburza się na takie stwierdzenia. - Wcześniej działałem w sporcie, niż wszedłem do polityki - podkreśla poseł, który jest też wiceszefem Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej.

Trzecim parlamentarzystą-kandydatem może wkrótce zostać były piłkarz, a obecnie poseł PO Roman Kosecki. Co prawda formalnie jeszcze nie ogłosił, że będzie kandydował, ale podczas niedawnych wyborów władz Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej wprost zasugerował, że ma taki zamiar.

- To byłaby prawdziwa zmiana pokoleniowa - podkreśla szef Sejmowej Komisji Sportu i przyjaciel Koseckiego Ireneusz Raś (PO). - Roman na pewno w tym wyścigu odegra znaczącą rolę. Czy jako kandydat? Jeszcze zobaczymy - dodaje.

Często w kontekście fotela szefa związku pada także nazwisko Jana Krzysztofa Bieleckiego, byłego premiera i jednego z najbliższych doradców Donalda Tuska.

- Potrzebny jest człowiek z nowymi pomysłami. Takim jest pan Bielecki. Do tego kocha piłkę. Jest prawdziwym fanatykiem. Mało kto w Polsce tak dobrze orientuje się w brytyjskim futbolu jak on - od dawna zachwala jego kandydaturę były szef PZPN Michał Listkiewicz.

Jednak, jak podkreślają piłkarscy działacze, Bielecki zdecydowałby się na kandydowanie tylko wtedy, gdyby miał praktycznie zagwarantowaną wygraną. - Na to się obecnie nie zanosi, a nie wierzę, by zaryzykował porażkę z kimś pokroju Laty czy innego starego działacza Związku - mówi osoba doskonale znająca kulisy wyścigu.

Co ciekawe, swojego kandydata w wyścigu może mieć również PSL. Determinacji nie zabraknie byłemu rzecznikowi Związku Tomaszowi Jagodzińskiemu, który już wcześniej kandydował na prezesa PZPN. Jagodziński to nie tylko bliski współpracownik byłego szefa Związku Mariana Dziurowicza, ale też wielokrotny kandydat w wyborach parlamentarnych z list ludowców.

Zresztą konotacje partyjne mają też działacze, których szanse na zwycięstwo ocenia się najwyżej. Obecny prezes PZPN Grzegorz Lato był przed laty senatorem SLD. Z tym samym ugrupowaniem związany jest szef Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej Stefan Antkowiak, który ma rzucić rękawicę Lacie. Antkowiak był radnym Sojuszu w Poznaniu. Oni jednak się ze swoją polityczną przeszłością nie afiszują.

- Czynni politycy nie mają szans na ostateczne zwycięstwo w wyborach - ocenia dr Rafał Chwedoruk, politolog z UW. Jego zdaniem już dziś widać, że zależy im głównie na przykuciu uwagi mediów, a nie na walce o wygraną. - Skoro na każdym kroku opowiadają o radykalnej reformie i odmłodzeniu Związku, to jak chcą pozyskać poparcie starych działaczy, którzy będą ich wybierać? - pyta i podkreśla, że większość tych kandydatów wycofa się jeszcze przed październikowymi wyborami.

Partie polityczne doskonale zdają sobie sprawę, że wybory prezesa PZPN będą jednym z najważniejszych tematów tej jesieni. Nie chcą stracić szansy na promowanie się w mediach przy tej okazji. Dlatego do wyścigu zgłaszają się kolejni kandydaci.

Jako pierwszy zrobił to europoseł PiS Ryszard Czarnecki. Ogłosił też, że za szefowanie związkiem nie będzie pobierał pensji. - Decyzja o kandydowaniu to była moja samodzielna inicjatywa. Kandyduję nie jako polityk PiS, ale człowiek, który od wielu lat działa w naszej piłce - mówi „Rz", choć nie ukrywa, że o zamiarze kandydowania poinformował komitet polityczny partii. Zapewnia, że w wyborach startuje na serio, a nie tylko po to, by przykuć uwagę mediów. - Niemal codziennie spotykam się z działaczami okręgowych związków piłki nożnej oraz klubów ekstraklasy i pierwszej ligi. Jestem jedynym kandydatem, który od dawna ma konkretny program uzdrowienia sytuacji w naszej piłce - podkreśla europoseł PiS.

Polityka
Dariusz Wieczorek o sygnalistce: Każda nieprawidłowość będzie wyjaśniona
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Wiceminister: W Ministerstwie Rolnictwa pracuje za dużo osób. Dublują pracę
Polityka
Magdalena Wilczyńska: Rumunia pokazała, co może wydarzyć się w Polsce przed wyborami prezydenckimi
Polityka
Adrian Zandberg podsumował rok rządu Donalda Tuska. Wskazał „podstawowy grzech”
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Sondaż: Młodzi ludzie stawiają na Konfederację, jest też wielu niezdecydowanych