Janusz Piechociński, oficjalny kontrkandydat Waldemara Pawlaka na sobotnim kongresie, jest pełen optymizmu. – Jestem dobrej myśli – mówi Piechociński. – Co prawda ścisłe kierownictwo partii lansuje tezę, że wygra Waldemar Pawlak, ale ja się nie poddaję.
Wśród ludowców trudno rzeczywiście znaleźć kogoś, kto stawia na Piechocińskiego. Wszyscy uważają, że wicepremier, minister gospodarki potwierdzi w sobotę swoje przywództwo w PSL. W dobrym tonie jest nawet publiczne poparcie obecnego szefa. Ale parlamentarzystów jest zaledwie 30, a na kongres przyjedzie 1100 delegatów. Jak zagłosują? – Prawdopodobnie na Pawlaka, bo wiedzą, czego się po nim spodziewać – mówi Krzysztof Kosiński, rzecznik partii.
– To będzie demonstracja jedności i stabilności – wtóruje mu Jan Bury, szef klubu PSL. A poseł Stanisław Żelichowski dodaje, że jeżeli Piechociński zdobędzie ponad 30 proc. głosów, to i tak odniesie ogromny sukces.
Bartłomiej Biskup, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego, również uważa, że pozycja Pawlaka nie jest zagrożona.
– Tym bardziej że przez ostatni rok wykonywał zręczne ruchy, które go wzmocniły –mówi Biskup. I wylicza: twarde negocjacje przy podwyższeniu wieku emerytalnego, spotkania z PiS, walka o małe sądy. – Wszystko to odróżniało PSL od PO – zaznacza socjolog.