Dochodzenie wszczęto po zawiadomieniu Jadwigi Zagozdy, działaczki PO z Pomorza. Było prowadzone w dwóch wątkach. Jeden dotyczył użycia wewnętrznego dokumentu przez osobę nieuprawnioną, a drugi pomówienia PO.
Prokuratura umorzyła oba wątki. – W pierwszym przypadku nie stwierdziliśmy, by doszło do przestępstwa – mówi Paweł Wierzchołowski, szef prokuratury na warszawskim Mokotowie, która zajmowała się sprawą. Dodaje, że dziennikarz nie jest co prawda członkiem partii, ale nie ustalono osoby, która by powiedziała, że to jej karty. – Ktoś musiał karty przekazać dziennikarzowi, więc nie działał on wbrew woli właściciela kart – uważa prok. Wierzchołowski.
Śledczy umorzyli też wątek dotyczący pomawiania PO. – To czyn ścigany z oskarżenia prywatnego. brakuje tu interesu, by objąć go ściganiem publicznym – mówi prok. Wierzchołowski.
Jadwiga Zagozda od nas dowiedziała się o umorzeniu. – Na pewno zaskarżę decyzję – zapowiada. – Obywatele nie mają dużo możliwości, by reagować na przestępstwa. Policja czy prokuratura mają im w tym pomagać – tłumaczy. Dodaje, że nikt nie jest świętą krową, nawet dziennikarze: – I jeśli robią pewne rzeczy niezgodne z prawem, a w tym przypadku prawo zostało naruszone, to sprawą powinien zająć się sąd.
Tak "Rz" zagłosowała w wyborach na szefa PO