Małgorzata Kidawa-Błońska w porannym wywiadzie dla RMF FM odnosiła się do zapowiedzi, jaki Donald Tusk złożył w piątek. Obiecał wtedy m.in. że umowy o dzieło i pracę będą obciążone składkami emerytalnymi - mimo że wcześniej zapowiadał, że do tego nie dojdzie, bo byłaby to "danina, która uderzy w najsłabszych". Rzechttps://input.rp.pl/newsItem.htmlznik rządu przyznała, że ruch ten może mieć duże konsekwencje, bo oznacza podwyżkę kosztów pracy, ale zmiana według niej jest konieczna.
- Na pewno trzeba krok po kroku zacząć to uporządkować, dlatego że nigdy nie będzie dobrego czasu. A nie można pozwolić na to, żeby te osoby w późniejszym czasie nie miały szansy na korzystanie z zabezpieczeń socjalnych - powiedziała Kidawa-Błońska. Zaznaczyła jednocześnie, że reforma będzie wprowadzana stopniowo, a składki w tych umowach nie będą tak wysokie, jak w przypadków umów o pracę. - Musimy też myśleć o tych ludziach nie dziś, kiedy trochę poprawia się koniunktura w naszym kraju, tylko też musimy myśleć, co będzie z nimi za 10, za 15 lat. Jest cała grupa ludzi, którzy w przeszłości nie będą mieli żadnych zabezpieczeń: ani zdrowotnych, ani emerytalnych, i musimy o tym myśleć - dodała.
Polityk PO mówiła również o drugiej propozycji przedstawionej przez premiera - wprowadzenia darmowego, jednego podręcznika dla uczniów pierwszych klas szkoły podstawowej. Jak tłumaczyła Kidawa-Błońska, jeden podręcznik to wyrażenie "umowne".
- Mówimy tutaj o takim przysłowiowym podręczniku: żeby to był jeden zestaw, ale na pewno nie musi to być tak rozbudowane. O tym dokładnie powie pani minister Kluzik-Rostkowska za dwa tygodnie. Na pewno pierwszoklasista nie musi mieć sześciu czy siedmiu podręczników - powiedziała. Odniosła się też do poprzedniej edukacyjnej obietnicy premiera, który w 2008 roku zapowiadał, że już dwa lata później każdy uczeń dostanie własnego szkolnego laptopa.
Jak powiedziała rzecznik rządu, gabinet Donalda Tuska nie wycofuje się z tej obietnicy, ale w tej chwili ważniejsza jest kwestia podręczników.