Warszawscy urzędnicy dostali właśnie dziesięć nowych jednośladów, a w łódzkim Zarządzie Zieleni Miejskiej mogą jeździć na rowerze elektrycznym. – To dobry kierunek, poprawi się kondycja pracowników samorządów, którzy stale siedzą za biurkami – uważa Kuba Karp, autor i wydawca książek o rowerach i zapalony cyklista.
Do stołecznego ratusza pod koniec ubiegłego tygodnia trafiło pięć klasycznych rowerów. Będą z nich mogli korzystać pracownicy urzędu. – Widzimy, że rowerem można przemieścić się szybciej i wygodniej niż komunikacją miejską, a czasami pracownicy potrzebują pojechać w różne miejsca – mówi Agnieszka Kłąb, rzeczniczka stołecznego ratusza, i dodaje, że pozostałe pięć jednośladów dostali pracownicy Zarządu Transportu Miejskiego.
Na większą ekstrawagancję pozwolił sobie łódzki Zarząd Zieleni Miejskiej. Za ponad ?4 tys. zł kupił rower elektryczny. Po co? – Pracownicy muszą kontrolować miejskie parki. Gdy ktoś jest w starszym wieku, wsparcie silnika mu się przyda – tłumaczy Marcin Masłowski, rzecznik Łodzi.
Z rowerów już od roku korzystają gdańscy urzędnicy. Tamtejszy magistrat zakupił 16 jednośladów. – I nasi pracownicy chętnie z nich korzystają – mówi Antoni Pawlak, rzecznik Gdańska. Przyznaje jednak, że prezydent Paweł Adamowicz nie jeździ na służbowym jednośladzie. – Ale on w czasie podróży często rozmawia przez telefon, czyta dokumenty, a obu tych rzeczy nie da się robić na rowerze – tłumaczy Pawlak.
Rowerów nie będzie kupowała ani Bydgoszcz, ani Kraków. – Kiedyś jeden z radnych zaproponował, by zakupić urzędowi rowery. Pomysł upadł ze względów formalnych – tłumaczy Monika Chylaszek, rzeczniczka Krakowa. – Nie każdy z urzędników lubi jeździć po mieście na rowerze, niektórzy się boją. Poza tym, kto by odpowiadał, gdyby doszło do wypadku? Kto by dodatkowo ubezpieczył rowerzystę – pyta i dodaje, że wielu pracowników dojeżdża do urzędu na prywatnych jednośladach, z których korzystają także w pracy.