W Platformie kształtuje się nowe rozdanie personalne związane z wyjazdem Donalda Tuska do Brukseli.
Tusk zrezygnuje z szefowania PO na początku listopada, po ponad dekadzie rządów. Jego miejsce zajmie premier Ewa Kopacz, pierwsza wiceszefowa PO. Tyle że zastosowany zostanie wybieg – Kopacz nie będzie pełnoprawną liderką Platformy, lecz zostanie wiceszefową PO „pełniącą obowiązki" przewodniczącej partii. Od ubiegłego roku w PO obowiązują bowiem statutowe przepisy, według których przewodniczący wybierany jest w powszechnych wyborach wśród członków partii. Kopacz i jej protektor Tusk, przygotowując sukcesję, postanowili te wewnętrzne wybory w Platformie odsunąć na jesień przyszłego roku.
Oficjalny powód – trwa seria wyborów krajowych, które są kluczowe dla przyszłości partii. Nieoficjalny – Kopacz nie jest zbyt popularna w strukturach terenowych i w tej chwili mogłaby przegrać taką rywalizację.
Gronkiewicz i jej ludzie
Awans Kopacz uruchomił lawinę. W Platformie trwają już przymiarki do obsady stanowiska jej głównego zastępcy. – Pierwszym zastępcą zostanie Hanna Gronkiewicz-Waltz. Nawet jeśli formalnie nie zostanie awansowana, to łączy ją szczególna relacja z panią premier i to ona będzie miała największy wpływ na partię ze wszystkich pozostałych wiceprzewodniczących – przekonuje w rozmowie z „Rz" współpracownik Kopacz.
Pod rządami pani premier PO będzie miała czworo wiceprzewodniczących – oprócz Gronkiewicz-Waltz także marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego (nie chciał być w rządzie Kopacz i nie będzie jej bliskim współpracownikiem), ministra sprawiedliwości Cezarego Grabarczyka (z Kopacz współpracuje tylko po to, by umocnić własną frakcję w PO) oraz marszałka Senatu Bogdana Borusewicza (popiera Kopacz, ale nie angażuje się w partyjne rozgrywki).