Rz: Gorzki smak ma wasze zwycięstwo w tegorocznych wyborach samorządowych. Niektórzy uważają, że jest niezasłużone, bo wyborcy przez pomyłkę na was zagłosowali. Inni podejrzewają, że wynik wyborczy został wręcz sfałszowany.
Władysław Kosiniak -Kamysz, minister pracy i polityki społecznej, wiceprezes PSL: Sukces wyborczy to efekt naszej ciężkiej pracy. Już od paru kadencji widać systematyczny wzrost poparcia dla PSL. W tym roku mieliśmy bardzo dobrych kandydatów, którzy ciężko zapracowali na poparcie, a duża mobilizacja naszych wyborców ze wsi i małych miasteczek dokończyła dzieła.
Wie pani, co mnie irytuje? Fakt, że w mniemaniu komentatorów PSL nie może wygrywać wyborów. Bo gdyby to PO czy PiS osiągnęły znakomity wynik, wszyscy by powiedzieli: to są duże partie, a więc odniosły sukces. Gdyby SLD zdobył 20 proc. poparcia, mówiono by: lewica odzyskała stracony elektorat. A jak PSL ma sukces, to przez pomyłkę? A w czym my jesteśmy gorsi?
Wasza kampania nie rzucała na kolana. A przed wyborami mieliście kilka negatywnych zdarzeń: weto prezydenta do projektu odrolnienia małych działek, wpadkę ministra rolnictwa Marka Sawickiego, embargo na produkty rolne.
Kampania mogła nie być widoczna z Warszawy, a jednak to my wygraliśmy wśród rolników, mimo przeciwności losu i frontalnego ataku ze strony PiS i SLD, które zamiast promować własnych kandydatów, negowały naszych. Kto wie jednak, czy w ten sposób obie partie nie przyczyniły się do naszego sukcesu, bo wielu ludzi przypomniało sobie o naszym istnieniu. W rezultacie weszliśmy do ekstraklasy politycznej, staliśmy się równorzędnym partnerem dla PO i przełamaliśmy duopol PO–PiS. Same korzyści.