Europoseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej Leszek Miller zapytany w Polskim Radiu 24 o sytuację na polskiej scenie politycznej dwa tygodnie przed wyborami parlamentarnymi stwierdził, że "nigdy nie jest pozamiatane". Mówił między innymi o sytuacji z poprzedniej kampanii wyborczej oraz o okolicznościach, które jego zdaniem, mogły zadecydować o tym, że Sojusz Lewicy Demokratycznej znalazł się poza Sejmem. - W poprzednich kampaniach zdarzały się sytuacje, które miały wpływ na wynik. Cztery lata temu na przykład debata liderów w telewizji i Adam Zandberg w znakomitej formie - powiedział Miller.
Były premier pytany o sytuację wśród ugrupowań lewicowych, które wspólnie idą do Sejmu, powrócił do sporu, który dotyczył wykreślenia z list Moniki Jaruzelskiej. Choć warszawskie struktury SLD niemal jednomyślnie rekomendowały umieszczenie jej na warszawskiej liście wyborczej Lewicy do Sejmu na drugim miejscu, ostatecznie na tej liście się nie znalazła wcale. Listę Lewicy otworzy w Warszawie Adrian Zandberg, a z drugiego miejsca wystartuje Anna Maria Żukowska, rzeczniczka partii. Leszek Miller uważa, że jest to działanie na szkodę listy Lewicy. - Odkładając strefę obyczajową, bardzo źle się stało, że wbrew przyrzeczeniom Monika Jaruzelska nie znalazła się na liście wyborczej komitetu SLD. Podczas wyborów samorządowych z grupy 72 osób z listy, tylko ona zdobyła mandat. To osłabianie listy. To działanie na szkodę - podkreślił polityk.
Europoseł SLD, analizując sondaże oraz możliwe powyborcze scenariusze, stwierdził, że cztery lata temu PiS i tak by objęło rządy, gdyż "dobrałoby sobie koalicjanta". - Być może teraz też tak będzie - powiedział Miller. Jego zdaniem, jeżeli wejdzie do Sejmu wejdzie Konfederacja oraz PSL, będą oni potencjalnymi koalicjantami PiS po wyborach. - W stronę PiS bez specjalnej niechęci zerka też grupa "bardziej prawicowa”, Kukiz'15 - dodał były premier.
Leszek Miller mówił również o Małgorzacie Kidawie-Błońskiej jako kandydatce na premiera. - Jeżeli był to pomysł Grzegorza Schetyny, to był to dobry pomysł - stwierdził Leszek Miller. - Wyraźnie widać, że obecność Małgorzaty Kidawy-Błońskiej działa na rzecz PO-KO. Ma inny styl uprawiania polityki - podkreślił.
Były premier zaapelował także o udział w wyborach. - Każdy powinien zrozumieć, że nawet jak nie idzie na wybory, to i tak w wyborach uczestniczy. Jego głos przejmuje bowiem ktoś inny - zaznaczył polityk. - Niech każdy się nad tym zastanowi. Ci co głosują, decydują - dodał Leszek Miller.