Poszukiwany listem gończym Interpolu Władimir Popow chciał w ten sposób uniemożliwić zbliżenie z Unią Europejską najpierw w 2014 roku Mołdawii, a potem w 2016 roku Czarnogóry. Na pewno nie robił tego z własnej inicjatywy.
Rosyjski wywiad wojskowy próbował uniemożliwić Mołdawii podpisanie umowy o stowarzyszeniu z UE. Prezydent Nicolae Timofti parafował ją w czasie szczytu w Wilnie jesienią 2013 roku. Przywódca sąsiedniej Ukrainy Wiktor Janukowycz odmówił wtedy uczynienia tego, co doprowadziło na Ukrainie do wybuchu „rewolucji godności", ucieczki prezydenta i rosyjskiej agresji.
Wiosną 2014 roku, w trakcie wojny na Ukrainie, Moskwa postanowiła uniemożliwić również Kiszyniowowi zbliżenie z Brukselą. Mołdawski portal deschide.md – który to obecnie ujawnił – twierdzi, że wszystko miało się odbyć „według scenariusza donbaskiego". W Mołdawii mieli więc pojawić się separatyści żądający zerwania z UE i zbliżenia z Moskwą – tak, jak na wschodzie Ukrainy.
Oficerowie rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU mieli stworzyć, wyszkolić i pokierować „separatystami". Akcję chciano przeprowadzić przed 27 czerwca 2014 roku, gdy Mołdawia miała uroczyście podpisać umowę o stowarzyszeniu.
„Ochotników" postanowiono werbować w południowej Mołdawii, w autonomicznym terytorium Gagauzji. – Oni są bardzo prorosyjscy, mówią, że to po prostu wdzięczność wobec Rosji, która 200 lat temu uratowała ich od prześladowań w imperium otomańskim. Gagauzowie są co prawda ludem tureckim, ale prawosławnym – tłumaczył „Rzeczpospolitej" mołdawski analityk Igor Bocan.