Reklama

Wybory w Holandii: Porażka Geerta Wildersa

Antyislamska i antyunijna Partia Wolności nie będzie rządzić. To ważny sygnał dla Europy.

Aktualizacja: 17.03.2017 06:13 Publikacja: 16.03.2017 18:33

Wybory w Holandii: Porażka Geerta Wildersa

Foto: AFP

Wynik wyborów w Holandii nie powinien być zaskoczeniem. Od pewnego czasu zauważalna była tendencja spadku poparcia dla antyislamskiej i antyunijnej Partii Wolności Geerta Wildersa. Nie liczono się jednak z tym, że zdobędzie jedynie 20 miejsc w 150-osobowym parlamencie. To wprawdzie o pięć więcej, niż ma do tej pory, ale jeszcze kilka miesięcy temu z sondaży wynikało, że może liczyć na 33, a nawet 35 mandatów. Wygrała Partia Ludowa na rzecz Wolności i Demokracji (VVD) premiera Marka Ruttego z 33 miejscami, tracąc osiem miejsc. Katastrofę przeżyła Partia Pracy, obecny koalicjant partii Ruttego która dostała tylko dziewięć mandatów, czyli aż o 29 mniej, niż ma obecnie. Umocniły się partie centrum.

Rezultat wyborów wszystkich w Europie zadowala, z wyjątkiem zapewne prawicowych populistów we Francji, w Niemczech czy we Włoszech, nie mówiąc o samym Wildersie. Jednak on sam nie uważa się za przegranego. – Odcisnęliśmy piętno na całej kampanii wyborczej – tłumaczył po ogłoszeniu pierwszych wyników. Inne oceny prezentowali jego przeciwnicy polityczni. Ilustruje je najlepiej jedna z karykatur zaprezentowanych w mediach.

Zawodnik w skokach narciarskich Geert Wilders wzbija się w powietrze, startując ze skoczni stylizowanej według fryzury Donalda Trumpa. Skok jest nieudany i skoczek szybko traci wysokość.

W tym duchu wypowiadał się po zwycięstwie premier Mark Rutte. – Postawiliśmy tamę populizmowi – zapewniał. Ma to jednak swoją cenę w postaci wyraźnego przesunięcia jego partii liberalnej na prawo. Sam premier wzywał imigrantów stanowiących w Holandii ponad 11 proc. społeczeństwa, aby opuścili kraj, jeżeli nie zamierzają respektować obowiązujących zasad.

– Holendrzy opowiedzieli się za stabilizacją oraz za premierem Ruttem, widząc, do jakiego chaosu doprowadził populizm w USA oraz jakie negatywne następstwa wywoła w Wielkiej Brytanii po Brexicie – ocenia dla „Rzeczpospolitej" Jan Wiersma, ekspert think tanku Clingendael.

Reklama
Reklama

Podobny wniosek można wyciągnąć z analizy brytyjskiego think tanku Chatham House. Zdaniem autorów niedawnej ekspertyzy na temat kampanii wyborczych w 2017 roku w Europie politycy mainstreamowi zyskują obecnie nieco czasu na opracowanie strategii walki z populizmem gdyż uwidacznia się niechęć społeczeństw do głosowania na partie antyestablishmentowe w obawie o powielenie scenariusza z USA czy Wielkiej Brytanii. Jednak populizm zdobywa w Europie teren od dawna. Z analizy Chatham House wynika, że w latach 60. ubiegłego wieku ugrupowania populistycznej prawicy mogły liczyć na 6,7 proc. poparcia wyborców. Lewicowi populiści na 2,4 proc. Po roku 2010 poparcie to wynosiło odpowiednio 13,4 oraz 2,7 proc.

W mediach nie brak opinii, że obecny i przyszły premier zwycięstwo zawdzięcza Wildersowi. – Wielu wyborców uznało radykalny program Partii Wolności za zbyt radykalny i tym samym całkowicie nierealistyczny w takich sprawach, jak zamknięcie meczetów, zakaz Koranu czy wyprowadzenie Holandii z UE – tłumaczył w niemieckiej telewizji publicznej Friso Wielenga z Centrum Studiów Holenderskich Uniwersytetu w Münster.

– Nie ma mowy o automatyzmie domina w ekspansji czy też regresu ideologii prawicowego populizmu, ale na przykładzie Holandii widać już, że następuje pewna mobilizacja przeciwko temu zjawisku – mówi „Rzeczpospolitej" Stephen Bastos, ekspert polsko-niemiecko-francuskiej Fundacji Genshagen. Zwraca uwagę, że w ostatnim czasie traci w Niemczech popularność ksenofobiczna Alternatywa dla Niemiec (AfD). Kluczowe będą jednak wybory we Francji.

Z punktu widzenia polityki europejskiej znaczenie drugorzędne ma skład koalicji kolejnego rządu premiera Marka Ruttego. Będzie się najprawdopodobniej składał z liberałów, partii chrześcijańskich demokratów, postępowego ugrupowania D66 oraz zapewne jeszcze jednego ugrupowania chadecji. Holandia ma bogate doświadczenie z rządami wielopartyjnymi, które w ostatnich dziesięcioleciach działały w zasadzie bezkonfliktowo. Jest więc krajem stabilnym. Także płatnikiem netto do budżetu UE. To dla Polski ważne, jak i to, że pozostanie krajem otwartym dla 250 tys. Polaków.

Polityka
Viktor Orbán jak Donald Trump. Uzna Antifę za terrorystów
Polityka
Donald Trump niecierpliwie czeka na pokojowego Nobla. W Departamencie Wojny
Polityka
Człowiek z ludu. Nowy typ demokratycznego kandydata w wyborach do Kongresu
Polityka
Władimir Putin chce dalszej wojny. Usuwa ze swego otoczenia jedynego jej przeciwnika
Polityka
Emmanuel Macron przedstawi sądowi dowody, że jego żona jest kobietą
Reklama
Reklama