Początek rozmowy z liderem ludowców dotyczył 73. rocznicy Powstania Warszawskiego. - To jest historia, z której musimy wyciągać wnioski. Są powstańcy, którzy muszą czuć się godnie - mówił Kosiniak-Kamysz. - "Bóg, honor, ojczyzna" jest też na naszych sztandarach - dodał mówiąc o swoim ugrupowaniu.
1 sierpnia w Warszawie odbędzie się marsz Obozu Narodowo-Radykalnego, który część komentujących uważa za nawołujący do faszyzmu. - Nie lubię skrajności, ani po prawej, ani po lewej stronie. Centrum jest najbezpieczniejsze, choć może najmniej atrakcyjne - komentował przewodniczący PSL. - Mam nadzieję, że nie będzie wyzywania i chamstwa - zaznaczył.
Podczas poniedziałkowych obchodów 73. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, w kościele, prezydent Andrzej Duda nie przekazał znaku pokoju prezydent Warszawy. - Akurat w sferze wiary, to pani prezydent Hannie Gronkiewicz-Waltz nie można nic zarzucić - powiedział Kosiniak-Kamysz. Dodał, że w trakcie kampanii on nie miał problemu, aby podać dłoń w kościele obecnemu prezydentowi, a wówczas kandydatowi na ten urząd.
Lider PSL wrócił następnie do tematu Powstania Warszawskiego, które jego zdaniem miało sens, choć zginęło wiele osób. - Powstanie Warszawskie było swoistym krzykiem rozpaczy. Myślę, że dowódcy zdawali sobie sprawę z efektów. Może bez tego aktu, desperackiego zrywu, nie byłoby dzisiaj wolności. Nie zgadzam się więc z Radkiem Sikorskim, że Powstanie nie miało sensu - stwierdził.
Kolejnym wątkiem rozmowy był narastający konflikt między obozem prezydenta a jego macierzystą partią. - Erozja. Wydawało się, że PiS jest jak tafla szkła, która się uginała pod różnymi naciskami, ale w końcu powstały rysy, które mogą doprowadzić do pęknięcia - komentował lider PSL. - Wszystko szło jak dobrze naoliwiona maszyna, ale bez prezydenta nie ma żadnej ustawy, jeśli jej nie podpisze - dodał.