W Londynie przywódcy 29 państw zjeżdżają na spotkanie z okazji 70. rocznicy powstania Sojuszu Północnoatlantyckiego. Czy NATO dziś jest bardziej potrzebne niż w 1949 r.?
Sytuacja jest kompletnie inna. Wtedy mieliśmy jedno wielkie zagrożenie – Związek Radziecki, który wyrzucił demokratyczne rządy i kontrolował wojskowo większość Europy Środkowej i Wschodniej. Teraz nie ma zimnej wojny, Układu Warszawskiego, Związku Radzieckiego. Ale mamy dużo większą nieprzewidywalność, wiele zagrożeń. Terroryzm jest zupełnie innym zagrożeniem, on jest codziennie i to ryzyko tworzy niepewność. Ataki cybernetyczne zdarzają się codziennie. W takich niepewnych czasach bardzo potrzebujemy międzynarodowej instytucji jak NATO, która daje stabilność. Wnioski z wojen światowych, zimnej wojny i walki z terroryzmem są takie, że USA i UE muszą być razem.
W kontekście UE widać jednak wiele problemów w relacjach z USA: zmiana klimatyczna, handel międzynarodowy, spółki technologiczne.
Im więcej problemów w innych dziedzinach, tym ważniejsze utrzymanie NATO jako platformy, gdzie 29, a wkrótce 30 sojuszników spotyka się regularnie i dyskutuje. Nawet jeśli nie zawsze zgadzają się ze sobą. Musimy dbać, żeby nieporozumienia w innych dziedzinach nie miały wpływu na współpracę w ramach NATO w dziedzinie bezpieczeństwa i obrony. Na razie nam się to nieźle udaje.
Donald Trump zbliża się do końca pierwszej kadencji. Tradycyjnie jest on postrzegany jako osoba, która osłabia więzy transatlantyckie. Ale czy nie sądzi pan, że swoim być może niekonwencjonalnym sposobem bycia, tym, jak wprost mówi o różnych problemach, jak choćby wydatki na obronę, był pomocny? Że to był rodzaj pobudki?