Marku, marszałku najwyższy! Przejrzałem moją korespondencję z ostatniego roku i ze zdziwieniem odkryłem, że do Ciebie nie pisałem wcale. Nawet jednego słowa. Może dlatego, że jak dotąd siedzisz cicho w zaciszu swojego gabinetu. Teraz jednak nadszedł ten czas, by i do Ciebie skierować jakieś słowo.
Prawda, nie jesteś winien tego, że od miesiąca jacyś ludzie okupują parlament. Kwestia dogadania się z nimi to bardziej problem Mateusza i Beaty z broszką. Ale zamykanie budynków na klucz i niewpuszczanie do niego nikogo to skandal. Powiadasz, że to względy bezpieczeństwa. Być może masz rację – nie znam dobrze sytuacji, więc nie będę polemizował. Jednak zamknięcie budynku przed dziećmi jest niedopuszczalne. W jaki sposób zagrażają one Twojemu bezpieczeństwu? Boisz się, że któreś z nich odłączy się od grupy i przystąpi do protestu? Marku, Siewca wiele razy nawoływał do tego, by pozwolić dzieciom przychodzić do Niego. Bierz z niego przykład. Ufam, że On w swej miłości skruszy Twoje zatwardziałe serce i staniesz się po prostu człowiekiem! Bo dziś, drogi Marku, swoim zachowaniem siejesz po prostu zgorszenie. A pamiętaj, że „kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze". Potraktuj to dosłownie. Wybory blisko.