4 czerwca w Gdańsku miały być wielkie obchody i nowy wspaniały plan polityczny, a zostało tylko pytanie z zakresu okulistyki. Widział czy nie widział. Raz premier Morawiecki twierdzi, że prezydent Dulkiewicz nie zauważył, innym razem, że się spieszył pod pomnik Poległych Stoczniowców. Tak czy owak premier się nie przywitał, a potem zapraszał na konkurencyjną imprezę. Na Twitterze! Ten to dopiero umie zagadać do kobiety!
A jednak nieco późniejsze, twitterowe zaproszenie na kawę zostało przyjęte. Najwyraźniej pani prezydent Dulkiewicz nie poczuła się dotknięta. Na wszelki wypadek przypominamy, że premier Morawiecki jest katolikiem i ojcem rodziny. Tak że dzieci z tego chyba nie będzie.
Dodajmy, że pani prezydent Dulkiewicz była pod takim wrażeniem spotkania z szefem rządu, że wspominając w telewizji rok 1989, mówiła o premierze Tadeuszu Morawieckim. Choć miała na myśli Mazowieckiego. Przy okazji informujemy panią prezydent, że Konrad Mazowiecki i Kornel Morawiecki to też nie jest ta sama osoba.
No i wyjdzie na to, że premier Mateusz, zwany Krzywoustym, czaruje skuteczniej niż złotousty Donald. Na jego przemówieniu to nawet Schetyna się nie pojawił. Tak że żadnej kawy z Grzegorzem nie będzie.
Ale powiedzmy sobie szczerze, kogo ma porwać motywacyjna mowa Tuska pod hasłem „trzeba pracować, to wygramy". Pracowali, pracowali, z premiera zrobili przekręciarza, z prezesa dewelopera, a z PiS partię obrońców pedofilów. I nic. To teraz ma kogoś poderwać do walki pomysł wspólnej listy do Senatu? Z tego, co pamiętamy, w czasach cesarza Kaliguli koń był senatorem. Jakby dziś wystartował z PiS, też by miał szansę.