Obrońcy liberalno-demokratycznego ładu uważają oba te wydarzenia za katastrofę. I stąd afera Cambridge Analytica, a równocześnie Facebook stały się ulubionym chłopcem do bicia. Część oświeconych liberalnych elit nie chce się pogodzić z myślą, że obywatele mogli samodzielnie podjąć decyzje, które prowadzą do tego, że nasz świat chwieje się w posadach. Dlatego z lubością zwalają winę na Facebooka i macherów z CA, którzy mieli zmanipulować miliony ludzi. Bo – znamy to przecież dobrze również z naszego podwórka – wielu zwolennikom liberalnej demokracji nie mieści się w głowie, że ktoś mógłby z własnej woli głosować na Donalda Trumpa, Borisa Johnsona czy Jarosława Kaczyńskiego. Łatwiej więc znaleźć winnego, niż pochylić się nad losem setek milionów mieszkańców Zachodu, którzy widzą, jak każdego dnia nowoczesne technologie, rewolucja cyfrowa czy globalizacja obracają w perzynę ich poczucie bezpieczeństwa. W tym sensie wybory polityczne w Polsce w 2015 r., Wielkiej Brytanii i USA w 2016 r. wydają się nie przyczyną, lecz jednym ze skutków zmian przeorywujących Zachód.