Sajf Udin, miecz wiary – tajna operacja irackiego wywiadu weszła w fazę realizacji. Był drugi sierpnia 1990 roku.
Konwój kilku samochodów minął z dużą szybkością zjazd z autostrady numer 1, łączącej Bagdad i Basrę. Powietrze falowało. Temperatura w cieniu przekraczała czterdzieści stopni Celsjusza. Na czele konwoju jechał czarny mercedes klasy G, z pachnącą skórzaną tapicerką. Za nim sunęły trzy radzieckie UAZ-y koloru piaskowego.
Wydzielony oddział irackiej służby specjalnej, Mukhabaratu, dowodzony przez kapitana Farisa Karima, liczył kilkunastu funkcjonariuszy doświadczonych w realizacji działań specjalnych za granicą. Mieli już za sobą kilkunastogodzinną drogę z Bagdadu. Na siódmym kilometrze od zjazdu na Az-Zubajr skręcili gwałtownie w prawo w początkowo asfaltową, a potem szutrową, pustynną drogę. Tumany pustynnego piasku i drobne kamyczki poderwały się za nimi. Po przejechaniu kolejnych czterech kilometrów dotarli do niepozornego z zewnątrz, murowanego, jednopiętrowego budynku. Otaczało go kilka zabudowań stanowiących zwartą całość. Niczym nie wyróżniały się spośród pozostałych w tej okolicy. Wokół rosło trochę starych palm daktylowych i solidnych akacji, które nadawały otoczeniu charakter oazy.
Zielonoszara blaszana brama nagle się otworzyła. Samochody zwolniły i powoli wjechały do środka. Pozostała za nimi tylko smuga kurzu. Starszy mężczyzna ubrany w tradycyjny strój – szarą galabiję – na znak powitania machnął do nich ręką. O nic nie pytał. Szybko zamknął bramę, która z charakterystycznym metalicznym hukiem uderzyła w ościeżnicę.