Narzeczony „robi w eventach", od miesiąca nie przepracował ani godziny, więc to głównie na jego głowę spadło gotowanie, sprzątanie i opieka nad psami. Nowa sytuacja odbiła się najbardziej na jego wyglądzie: o ile brodę potrafi okiełznać sobie sam, o tyle z bujną czupryną musiał się, chcąc nie chcąc, na pewien czas pożegnać. Wspólnymi siłami w domowej łazience ogoliliśmy go na zero.
Ja pracuję, ale jakaś dziwna ta praca. Wywiady przeprowadzam telefonicznie, nie przywykłam do tego, dotychczas jeździłam po całej Polsce, żeby tylko komuś uścisnąć dłoń, usiąść w kawiarni, spojrzeć w oczy, pogadać spokojnie. Siłownię i aerobik w klubie fitness zastępują ćwiczenia na karimacie, gorzej z basenem, trudno znaleźć tu jakąś alternatywę, z tęsknoty pływam jedynie w snach. Na dobrowolnej kwarantannie czytamy książki, staramy nauczyć się czegoś nowego (zamówiliśmy na przykład podręcznik do chińskiego), wykupiliśmy pakiet filmów online. I tak się jakoś żyje. A jak żyją inni? Czego im brakuje najbardziej? Czy boją się o przyszłość i jak sobie z tym strachem radzą?
Konsumpcja wyrobów czekoladopodobnych
Krzysiek w wolnych chwilach dłubał zwykle przy samochodzie, biegał z psem, zdobywał górskie szczyty. – Byłem stałym bywalcem ścianki wspinaczkowej i siłowni, na kilka dni przed ogłoszeniem epidemii kupiłem karnet na basen. Wykorzystałem trzy wejścia, później został zamknięty do odwołania – opowiada. Póki co radzi więc sobie, jak może. – Wymyślam nowe zastosowanie mebli, do treningu przedramion wykorzystać można kawałek większej gałęzi, sznurek i baniak z wodą. Ale nie jestem przecież sportowcem zawodowym, podchodzę do tego raczej hobbystycznie i na lekko, sport to dla mnie miło spędzony czas. Pewnie dlatego łatwiej mi znaleźć substytuty dotychczasowych aktywności niż osobie, która ma skrzętnie rozpisany plan treningowy.
Nieco gorzej z pielęgnacją urody. – Patrząc w kalendarz – oraz w lustro – stwierdzam, że ominęły mnie już dwie wizyty u fryzjera. Zakaz świadczenia takich usług pojawił się dopiero kilka dni temu, ale już wcześniej uznałem, że spełnianie tego typu zachcianek jest teraz nie na miejscu. Nie wyobrażam sobie przedkładać swojego poczucia komfortu estetycznego ponad zdrowie czy życie innych. A niekorzystanie z takich usług przez dwa miesiące to nie jest koniec świata – uważa.
Ewa też zdecydowała się zrezygnować z kosmetyczki i fryzjerki. Jeszcze na początku marca wybrała się do zaufanego salonu „na brwi i rzęsy", później jednak odwołała kolejne wizyty. – Mam w domu dziecko, moi rodzice są już starsi, podobnie jak teściowie. Nie będę ryzykowała, wszystko da się przejść. Trudno, będę siedziała z odrostami, póki sytuacja nie wróci do normy – śmieje się. I zauważa, że z jednej strony „wiele kobiet jest uzależnionych od zabiegów pielęgnacyjnych". Z drugiej, nagle okazuje się, że „wszystkie zdejmują rzęsy, paznokcie, farbują się same w domu". – Akurat skończyła mi się większość kosmetyków, ale nie narzekam. Mniej wychodzę z domu, to i mniej się maluję. Mogłabym zamówić je przez internet, tylko szkoda mi kurierów. Dobrze, że mogą zarabiać, ale jednocześnie wiem, że są koszmarnie przepracowani.