Jaką rolę w polityce historycznej Platformy powinien pełnić IPN?
Nie powinien pełnić żadnej roli w polityce historycznej jakiejkolwiek partii. To powinna być instytucja ponadpartyjna.
Dobrze, w takim razie jaką powinien pełnić rolę w polityce historycznej państwa rządzonego przez PO?
Brzmi lepiej. Po pierwsze, chcemy zrealizować zasadę powszechnego dostępu do akt ipeenowskich. Wiem, że od strony prawnej nowelizacja ustawy lustracyjnej będzie bardzo skomplikowana, ale chcemy się z tym zmierzyć. Po drugie, trzeba kontynuować wszystkie projekty badawcze i edukacyjne IPN. Po trzecie, uważamy, że wzmocnieniu powinna ulec funkcja prokuratorska instytutu. Nie może być tak, że sprawcy mordów popełnionych pod koniec lat 80. na księżach czy zabójcy Stanisława Pyjasa pozostają bezkarni. Jesteśmy gotowi wesprzeć IPN w tym, żeby działania prokuratorskie zostały zintensyfikowane.
Testem na stosunek do IPN była ostatnio książka o Lechu Wałęsie. Jaki był stosunek PO do tej publikacji i dyskusji, która się wokół niej toczyła?
Aksjomatem jest dla nas szacunek dla wolności badań naukowych. Poza tym uważamy, że potrzebna jest naukowa analiza najnowszej historii Polski i czasów PRL z uwzględnieniem tego źródła wiedzy, jakim są akta IPN. Jeżeli chodzi o monografię na temat Lecha Wałęsę, wywołuje ona bardzo silne kontrowersje i myślę, że należę pod tym względem do mniejszości, bo uważam że ta książka jest potrzebna, choć nie zmieniła ona mojego przeświadczenia, że Wałęsa to jeden z prawdziwych bohaterów polskich zmagań o wolność.
Skoro pańskie zdanie jest w mniejszości, to jakie jest stanowisko większości?
Mam wrażenie, że większość polityków Platformy uważa tę książkę za tendencyjną. Ja sądzę, że jest naukowo rzetelna, chociaż jej autorzy pozwalają sobie na pewne nadmiernie publicystyczne generalizacje, z którymi się nie zgadzam, które osłabiają tę książkę. Ale dla mnie to rzetelna praca naukowa.
Mówił pan, że polityka historyczna służy budowaniu mądrego i nowoczesnego patriotyzmu. Ale trudno to zrozumieć, patrząc na praktykę działania Platformy Obywatelskiej. Patriotyzm jako umiejętność poświęcenia własnych interesów na rzecz wspólnoty, szacunek wobec państwa w retoryce PO wygląda zupełnie inaczej. Podatki często nazywane są przez polityków Platformy haraczami, a Donald Tusk w orędziu uznał grillowanie za przejaw najlepszej postawy w czasie narodowego święta. Jak antypaństwowa retoryka ma zbudować nowoczesny patriotyzm?
Ta retoryka uderza nie w samą ideę państwa, lecz w konkretny kształt polskich instytucji państwowych, które są z jednej strony przerośnięte, a z drugiej niewydolne. Są słabe tam, gdzie powinny być mocne, np. w sprawie bezpieczeństwa obywateli albo naszego bezpieczeństwa zewnętrznego. Zarazem są zbyt mocne i paternalistyczne w relacjach z pojedynczym obywatelem. Nie chodzi o nawoływanie do niepłacenia podatków, lecz o krytykę konkretnego systemu podatkowego, który jest łupieżczy, ale równocześnie pełen dziur. W efekcie ludzie najbogatsi, gdyby nie chcieli – a tak jest bardzo często – nie płaciliby w ogóle podatków, gdyby nie podatek Belki.
Platforma ufa w zdrowy rozsądek Polaków. Przeciętni obywatele, którzy mają do czynienia z urzędem skarbowym albo z sanepidem, z pewnością potrafią zrozumieć, że chodzi nam o krytykę wynaturzeń, a nie państwa jako takiego.
Patriotyzm, do którego odwołuje się Platforma, to z jednej strony modernizacja pojęta jako wielki cywilizacyjny zryw, jako szansa wyrwania Polski z fatalnej spuścizny czasów komunizmu, z historycznego zapóźnienia, ale równocześnie oparta na własnej tradycji. Z drugiej strony chcemy się odwoływać do więzi wspólnotowych, republikańskich, do dziedzictwa „Solidarności”. Ogromną wagę przywiązuję do kategorii kluczowej w exposé premiera – do zaufania, czyli wzmacniania więzi społecznych. Chodzi o przekonanie, że zwykłym Polakom można zaufać, że można zderegulować i zdecentralizować państwo, że zwykli obywatele zrobią ze swoich pieniędzy mądrzejszy użytek niż politycy czy urzędy podatkowe.
Wydaje się jednak, że PO stoi przed swoistym liberalnym paradoksem, jeśli chodzi o patriotyzm. Z jednej strony pokazuje, że państwo jest zawsze złe, że jest zagrożeniem dla swobód obywateli – liberałowie są pesymistami, jeśli chodzi o rolę państwa – ma tendencję, żeby się wynaturzać, a z drugiej wymaga zaufania obywateli wzajemnie do siebie i do tego państwa właśnie.
Problem istnieje. Słusznie zwraca pan uwagę na to zagrożenie. Tym bardziej że największym problemem Polski jest dziś niesterowność państwa. Chcemy, by Polska była krajem nowoczesnym, a równocześnie krajem ludzi dumnych z tego, że są Polakami. Dumnych z osiągnięć nie tylko swoich przodków, ale i własnych. Dlatego musimy przebudować państwo, przywrócić mu sterowność. I to był właśnie cenny rdzeń idei IV RP.
Platforma nie jest partią klasycznie liberalną, lecz liberalno-konserwatywną. Gdy mówimy np. o znaczeniu społeczeństwa obywatelskiego, to odwołujemy się do kategorii wspólnoty połączonej silnymi więzami i wartościami, a nie do idei społeczeństwa indywidualistycznego. W tym sensie jesteśmy bliżsi np. amerykańskim republikanom niż zachodnioeuropejskim liberałom. Wychodzimy poza liberalny paradoks, szukając symbiozy wolności i wiary, pluralizmu i wspólnoty, pamięci i nowoczesności.
publicysta i filozof, polityk Platformy Obywatelskiej. Jest współtwórcą i rektorem Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera, był redaktorem naczelnym miesięcznika „Znak”. W latach 90. zajmował się problemami wiary i Kościoła we współczesnej Polsce, opublikował m.in. książkę „Kościół w czasach wolności 1989-1999” oraz wywiady-rzeki z ks. Józefem Tischnerem i abp Józefem Życińskim. W parlamencie od 2005 r. najpierw jako senator, w obecnej kadencji jako poseł. Przewodniczy pracom zespołu ds. konwencji bioetycznej w Kancelarii Premiera.