[b]Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/blog/2008/11/07/maciej-zieba-blad-dobrych-ludzi/" "target=_blank]blog.rp.pl[/link][/b]
Cenię pisarstwo Stefana Chwina. Szanuję też jego postawę rozumienia racji ludzi z przeciwnego mu obozu. Więcej, jego postawa wczuwania się w sytuację ludzi, z którymi się nie zgadza, jest mi bardzo bliska. Jest mi ona bliska jako człowiekowi, który może się określić jako „człowiek »Solidarności«”, bo uczestniczył w tamtych wydarzeniach i dobrze owe czasy pamięta, a obecnie pracuje w Europejskim Centrum Solidarności. Jest mi ona też bliska jako kapłanowi, dla którego drogowskazem są nakazy Chrystusowego nieosądzania w sposób definitywny żadnego człowieka oraz siedemdziesięciosiedmiokrotnego, a więc nieskończonego, przebaczania, a także ostrzeżenie przed – nawet nieświadomą – hipokryzją: „Wyjmij najpierw belkę ze swojego oka, a będziesz widział, jak wyjąć źdźbło z oka swego brata” (Łk 6,42). Jednakże prezentowany publicznie przez Stefana Chwina osąd stanu wojennego, a także jego ocena postawy generała Jaruzelskiego z paru względów nie wydają mi się słuszne. A ponieważ głęboko wierzę, że uczestnikom toczonej obecnie na łamach najważniejszych polskich dzienników debaty o stanie wojennym przyświeca dobra wola i dążenie do prawdy, pozwalam sobie dodać do niej parę uwag, nie pretendując wcale do pełnego wyjaśnienia złożonych, wielowątkowych problemów.
[srodtytul]Deformacja sumienia[/srodtytul]
Wydaje mi się, że wielu ludzi z kręgów dawnej opozycji i dawnej „Solidarności” popełnia błąd, który bardzo późno dane mi było odkryć, błąd, który na swój prywatny użytek nazwałem błędem dobrych ludzi. Odkryłem go wyłącznie dzięki bardzo specyficznej sytuacji egzystencjalnej – księdza, który spędza wiele czasu, poznając i rozważając wewnętrzne problemy innych ludzi, a zarazem człowieka, który został niejako „wrzucony” w problem lustracji i skazany na spędzenie setek godzin na analizie oraz weryfikacji treści esbeckich teczek.
Błąd dobrych ludzi polega na istniejącej u każdego z nas skłonności przypisywania innemu człowiekowi wrażliwości i ocen sytuacji podobnych do tych, które sami mamy. Skłonność to naturalna i poniekąd nieunikniona, bo, chcąc, nie chcąc, jesteśmy po prostu skazani na własne wrażenia, własne doświadczenia i własne osądy. Dlatego też niektórzy potrafią przeżyć całe życie, nie dostrzegając nawet, że są zamknięci w bańce swego egocentryzmu.