Oto jak na dłoni widać podstawowy problem polskiego państwa, problem, który kiedyś nazwałem państwowym nihilizmem. Bunt elit, które, nie godząc się z demokratycznymi wyborami, podważają instytucje tylko dlatego, że na ich czele znalazły się niewłaściwe, ich zdaniem, osoby. Skoro Romanowski nie akceptuje Kaczyńskiego, a Kaczyński świętuje 11 listopada, to do diabła z 11 listopada! Skoro Kaczyński obchodzi Święto Niepodległości, to do licha z niepodległością. Rozumowanie proste, skuteczne i, by tak rzec, nieodparte.
Romanowski nie jest sam. Tak samo myślą choćby Waldemar Kuczyński czy Tomasz Wołek. Oraz cały legion pomniejszych znawców polityki. Dla nich wszystko, co robi prezydent, jest w najwyższym stopniu podejrzane, antykonstytucyjne, bezprawne. Dlaczego? Bo to robi Kaczyński. A Kaczyński jako taki jest nielegalny.
Polscy radykałowie nie są w stanie dostrzec innych punktów widzenia. Obcy jest im sceptycyzm i wątpliwości. Nie widzą, że polityka nie pozwala na absolutne posiadanie słuszności, że spór premiera z prezydentem wynika z niejasnych zapisów konstytucji, które każda strona stara się zinterpretować na swoją korzyść. Jak dla dawnych manichejczyków, tak dla części polskich publicystów racja jest jedna, całkowita i niepodzielna. I nigdy nie ma jej prezydent.
Szkoda, że tak trudno przychodzi im odróżnić osobę od instytucji. W sumie nie jest to taka trudna myśl.
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/blog/2008/11/07/pawel-lisicki-do-diabla-z-11-listopada/]blog.rp.pl[/link]