Historia życia Marii Hiszpańskiej (1917–1980) jest w zasadniczej części rekonstruowana ze wspomnień i rozmów z jej dziećmi oraz innych bliskich, m.in. bratanicy, a także przygarniętej pod skrzydła rodziny przyjaciółki córki. Dzięki pamięci, emocjom i podróżom do ważnych dla bohaterki miejsc (m.in. byłego obozu koncentracyjnego w Ravensbrück) powstał ciekawy, głęboki i wielowymiarowy portret psychologiczny nie tylko artystki, ale też córki, matki, żony, siostry.
Hiszpańska, ochrzczona jako Zofia Janina, posługiwała się imieniem Maria, jednak w czasach szkolnych pojawiła „Myszka" – i tak zostało. Każde swoje dzieło podpisywała rysunkiem myszki i inicjałami MHN.
Wychowywana była z miłością, ale surowo – łącznie z długimi pobytami w internatach. Przeniosła ten model na swoje dzieci – Bognę i Michała. „Byliśmy bardzo kochającą się rodziną, ale bez czułości. Bez przytulania" – opowiada córka (ur. 1949), dodając: „Ze strachu, że syn na chama wyrośnie, najpierw lała, a potem myślała, co robi. Była impulsywna". W domu nie było telewizora, tylko muzyka z radia i płyt. Rodzice im za to czytali poważne książki. Gdy byli starsi – dom tętnił mile widzianymi w nim gośćmi – taternikami, żeglarzami, muzykami. Z dwoma starszymi braćmi (o 16 lat Zdzisław i o 13 Stanisław) Hiszpańska relacje miała niełatwe. Córka Stanisława wspomina, że ojciec darzył siostrę „opiekuńczym, czułym uczuciem, ale odnosił wrażenie, że to nie było odwzajemniane. I miał o to żal". To ważne emocjonalne wspomnienia, bo opowiadają o bohaterce, czego suche fakty by nie zdołały.
Syn pamięta: „Mysz miała kompleks, że nie skończyła studiów". Do wybuchu wojny studiowała na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie w pracowni Stanisława Ostoi-Chrostowskiego. Po wrześniu 1939 wraz ze swoim profesorem wstąpiła w szeregi Związku Walki Zbrojnej.
Miała 24 lata, gdy w 1941 r. została przez Niemców aresztowana za ulotkę w torebce i na blisko cztery lata osadzona w obozie w Ravensbrück. Miała nr 10219. Książka obficie relacjonuje tamten czas, ale po powrocie z obozu Hiszpańska nie opowiadała o nim wiele, nie napisała wspomnień. Przywiozła za to kilkanaście rysunków naszkicowanych ołówkiem na zdobytym w obozie papierze. Te szkice pokazują, że dla autorki najważniejsze było rzetelne dokumentalne podejście. Długo potem jeszcze powstawały te sceny obozowe – jak je nazywała, „psychiczne wymioty" – pokazujące walkę o jedzenie, iskanie robaków.