Według kanonicznej na wiele pokoleń wersji Wincentego Kadłubka śmierć ta przedstawiała się niezwykle malowniczo: opętany złem król Bolesław miał osobiście zarąbać biskupa u ołtarza, a potem poćwiartować i rozwłóczyć, po tym jak w cudowny sposób kilkakrotnie bijąca od Stanisława moc obaliła na twarz wysłanych z tym zadaniem pachołków.
Ale czy można wierzyć Kadłubkowi? Samego króla uparcie nazywa kronikarz Bolesławem Szczodrym, za jego sprawą przydomek ten przeszedł do historiografii, a tymczasem Largus, co daje się przetłumaczyć właśnie jako „szczodry”, to było po prostu imię nadane późniejszemu królowi na chrzcie – zwyczaj wówczas powszechny: obok imienia pogańskiego, zwyczajowego, trzeba było mieć i takie, które zapewniało świętego patrona.
Kadłubek może o tym nie wiedział, a może świadomie przypisał Bolesławowi przydomek, którego tamten wcale nie nosił, bo dało mu to okazję do opowiedzenia wielce umoralniającej historyjki o tym, jak to ponad rozsądek szczodry król obdarował biednego kleryka tyloma bogactwami, ile zdoła udźwignąć. Ten zaś w niepowstrzymanej chciwości wziął tyle złota i klejnotów, aż pod ich ciężarem pękł mu grzbiet.
Wincenty Kadłubek dla dobrej, umoralniającej anegdoty oddałby wszystko – a już historyczną prawdę zwłaszcza. Czymże zresztą była w jego czasach historyczna prawda? Święty Stanisław był Polsce niezbędnie potrzebny, mówiąc językiem współczesnym, był mitem i skarbem narodowym. Jeśli jego zwłoki leżące na Wawelu okazały się wcale nieporąbane na kawałki, to tym bardziej dowodziło to prawdziwości legendy – widać cudownie się zrosły, a czy mogłyby się zrosnąć, gdyby Stanisław nie był wielkim świętym? Na dodatek jakże ów cud był znaczący: tak jak zrosło się pokawałkowane ciało jej patrona, tak zrośnie się i podzielona Polska z wielu dzielnic czy zaborów.
Jak to napisał Jasienica: Kadłubek wiedział, jak powinno być, i to go interesowało bardziej niż to, jak w istocie było. Zresztą, czy o tym, jak było, jesteśmy w stanie powiedzieć cokolwiek pewnego? U zarania poprzedniego wieku Tadeusz Wojciechowski wysnuł wizję diametralnie różną: Stanisław skazany został na karę ćwiartowania jako zdrajca, w takim razie musiał więc być uczestnikiem spisku przeciwko prawowitemu królowi, działającym w porozumieniu może z dworem czeskim, może z Niemcami, a zapewne z jednymi i drugimi.