Ten wywiad oburzył felietonistę „Tygodnika Powszechnego”. Za kpiny ze zmarłego prezydenta? A gdzieżby. Za poufałe nazwanie w innym fragmencie rozmowy z Palikotem Wisławy Szymborskiej mianem „babuni”. To się nazywa wybiórcza anatomia smaku.
Rada miasta Warszawy ogłosiła właśnie Aleksandra Kwaśniewskiego honorowym obywatelem miasta. Krytycy narzekali, że nie jest on zbyt znany ze stołecznych inicjatyw. Niesłusznie. Jak dowiedzieliśmy się z wniosku radnych SLD o nadanie tego tytułu: „w trakcie obu kadencji patronował on tworzeniu i umacnianiu instytucji demokratycznych oraz działał na rzecz budowy społeczeństwa obywatelskiego i pojednania narodowego wokół zadań przyszłości”.
Platforma w ramach pojednania okrągłostołowego wniosek poparła. Radni PiS głosowali przeciw lub nie przybyli na głosowanie. Jarosław Gowin bohatersko zniósł to kolejne wyzwanie i po raz pięćsetny uznał że, mimo wszystko dla Polski trzeba zostać w partii.
Wszyscy rozdzierają szaty nad sporem o krzyż przed Pałacem Prezydenckim. Ale bardzo rzadko wyczytać można z gazet, że obrońcy krzyża godzą się zakończyć pikietę, jeśli w miejsce krzyża powstanie jakiś pomnik lub tablica ku czci ofiar Smoleńska. Wydawałoby się, że w tej sytuacji dziennikarze powinni ścigać Jacka Michałowskiego, szefa Kancelarii Prezydenta, pytaniami, czy i kiedy zapadnie decyzja o wykonaniu i odsłonięciu tablicy. Nic podobnego.
A przecież taki pomnik-tablica – gdyby pan prezydent porozumiał się z marszałkiem Grzegorzem Schetyną – mógłby powstać w parę dni. Pilnie zwołane spotkanie z konserwatorem zabytków i plastykami pozwoliłoby szybko wybrać kompromisowy projekt. Sarkofag wawelski dla Lecha i Marii Kaczyńskich powstał w trzy dni. Dlaczego wykonanie tablicy miałoby trwać dłużej?