A może jest ona ważna wyłącznie dla samych filozofów, którzy dzięki niej potrafią nieźle się urządzić i napawać czcią ze strony profanów nierozumiejących nawet zdania z dzieł adorowanych przez siebie mistrzów?
Odpowiedź na te i podobne im pytania najlepiej odnieść do konkretu, w tym wypadku niezwykle ciekawego i świetnie redagowanego kwartalnika filozoficznego „Kronos”, wydawanego przez młodych (relatywnie) filozofów od początku 2007 roku. Nazwa ma znaczenie. Kronos to ojciec Zeusa, a jednocześnie bóg kosmosu odpowiedzialny za ład świata. Nadtytuł pisma „metafizyka kultura religia” i treści kolejnych numerów pokazują, że jego twórcy nie chcą zamykać się w określonej dziedzinie czy tematyce. Wręcz przeciwnie: to na przecięciu rozmaitych obszarów zjawisk chcą odkrywać ważne dla siebie znaczenia.
„Postanowiliśmy, że pierwszy numer naszego pisma będzie numerem teologicznym” – pisze we wstępie do „Kronosa” jego redaktor naczelny Wawrzyniec Rymkiewicz. „Teologia jest nauką, która już nie istnieje. Świętą nauką, sacra doctrina, która straciła sens i status nauki. Lecz jako taka jest ona właśnie pasjonującym przedmiotem refleksji filozoficznej. Dlaczego coś, co było wiedzą – wiedzą być przestało? Czy figury myślenia teologicznego nadal są obecne w naszym pojmowaniu rzeczywistości?”.
O tych zagadnieniach traktuje również ostatni numer „Kronosa” który nosi tytuł „Polityka Jahwe”. Głównym jego tematem jest więc religijny rodowód współczesnej polityki. Jak to ujmuje jeden z bohaterów tego numeru, Carl Schmitt, w swoim fundamentalnym dziele „Teologia polityczna”: „Wszystkie istotne pojęcia z zakresu współczesnej nauki o państwie to zsekularyzowane pojęcia teologiczne”. Z tym podejściem zgodziłaby się dziś większość myślicieli zajmujących się tą problematyką. Nie chodzi jednak wyłącznie o wskazanie rodowodu naszego myślenia.
Okazuje się, że pojęcie postępu wywiedzione z żydowskiej i chrześcijańskiej tradycji, odarte z religijnego znaczenia odsłania swoją dwuznaczność, a nawet pustkę. Jeśli zrezygnujemy z wyobrażenia paruzji, drugiego przyjścia Chrystusa, albo z postępujących po sobie epok Ojca, Syna i Ducha Świętego, to pojawia się pytanie: na czym ma polegać spełnienie się człowieka, a nawet czy rozwój cywilizacji materialnej jest równoznaczny z jego doskonaleniem?
Miał tego świadomość jeden z ojców nowoczesności, Fryderyk Nietzsche. Ten antychrześcijański filozof w przeciwieństwie do legionu swoich epigonów zdawał sobie świetnie sprawę, że żadna moralność, żaden ziemski porządek nie przetrwa oderwany od religii. Dlatego usiłował stworzyć alternatywę chrześcijaństwa: ekstatyczną, dionizyjską religię życia, odwołując się do starożytnych wierzeń, chociaż wiedział, że wskrzesić się ich nie da. Miał także świadomość, że idea postępu pozbawiona swoich żydowsko-chrześcijańskich korzeni nie może przetrwać, i dlatego zastąpił ją ideą wiecznego powrotu.