Bronisław Wildstein: O pożytkach obcowania z filozofią

Czy filozofia to wyłącznie gra szklanych paciorków? Wysublimowana gimnastyka intelektualna, która jednak nigdy nie daje satysfakcjonujących odpowiedzi na zadawane przez siebie pytania, czego dowodem jest cała jej historia?

Publikacja: 04.09.2010 01:01

Bronisław Wildstein: O pożytkach obcowania z filozofią

Foto: Rzeczpospolita

A może jest ona ważna wyłącznie dla samych filozofów, którzy dzięki niej potrafią nieźle się urządzić i napawać czcią ze strony profanów nierozumiejących nawet zdania z dzieł adorowanych przez siebie mistrzów?

Odpowiedź na te i podobne im pytania najlepiej odnieść do konkretu, w tym wypadku niezwykle ciekawego i świetnie redagowanego kwartalnika filozoficznego „Kronos”, wydawanego przez młodych (relatywnie) filozofów od początku 2007 roku. Nazwa ma znaczenie. Kronos to ojciec Zeusa, a jednocześnie bóg kosmosu odpowiedzialny za ład świata. Nadtytuł pisma „metafizyka kultura religia” i treści kolejnych numerów pokazują, że jego twórcy nie chcą zamykać się w określonej dziedzinie czy tematyce. Wręcz przeciwnie: to na przecięciu rozmaitych obszarów zjawisk chcą odkrywać ważne dla siebie znaczenia.

„Postanowiliśmy, że pierwszy numer naszego pisma będzie numerem teologicznym” – pisze we wstępie do „Kronosa” jego redaktor naczelny Wawrzyniec Rymkiewicz. „Teologia jest nauką, która już nie istnieje. Świętą nauką, sacra doctrina, która straciła sens i status nauki. Lecz jako taka jest ona właśnie pasjonującym przedmiotem refleksji filozoficznej. Dlaczego coś, co było wiedzą – wiedzą być przestało? Czy figury myślenia teologicznego nadal są obecne w naszym pojmowaniu rzeczywistości?”.

O tych zagadnieniach traktuje również ostatni numer „Kronosa” który nosi tytuł „Polityka Jahwe”. Głównym jego tematem jest więc religijny rodowód współczesnej polityki. Jak to ujmuje jeden z bohaterów tego numeru, Carl Schmitt, w swoim fundamentalnym dziele „Teologia polityczna”: „Wszystkie istotne pojęcia z zakresu współczesnej nauki o państwie to zsekularyzowane pojęcia teologiczne”. Z tym podejściem zgodziłaby się dziś większość myślicieli zajmujących się tą problematyką. Nie chodzi jednak wyłącznie o wskazanie rodowodu naszego myślenia.

Okazuje się, że pojęcie postępu wywiedzione z żydowskiej i chrześcijańskiej tradycji, odarte z religijnego znaczenia odsłania swoją dwuznaczność, a nawet pustkę. Jeśli zrezygnujemy z wyobrażenia paruzji, drugiego przyjścia Chrystusa, albo z postępujących po sobie epok Ojca, Syna i Ducha Świętego, to pojawia się pytanie: na czym ma polegać spełnienie się człowieka, a nawet czy rozwój cywilizacji materialnej jest równoznaczny z jego doskonaleniem?

Miał tego świadomość jeden z ojców nowoczesności, Fryderyk Nietzsche. Ten antychrześcijański filozof w przeciwieństwie do legionu swoich epigonów zdawał sobie świetnie sprawę, że żadna moralność, żaden ziemski porządek nie przetrwa oderwany od religii. Dlatego usiłował stworzyć alternatywę chrześcijaństwa: ekstatyczną, dionizyjską religię życia, odwołując się do starożytnych wierzeń, chociaż wiedział, że wskrzesić się ich nie da. Miał także świadomość, że idea postępu pozbawiona swoich żydowsko-chrześcijańskich korzeni nie może przetrwać, i dlatego zastąpił ją ideą wiecznego powrotu.

Problematyka ta przedstawiona w „Kronosie” głównie w analizach – obok wspomnianego już Schmitta – wybitnych myślicieli współczesnych: Jacoba Taubesa i Karla Lőwitha, jest fundamentalnym zagadnieniem współczesnym.

Obcowanie z filozofią daje potrzebny dystans, aby wychodząc poza doraźne ideologiczno-polityczne spory, zobaczyć ich głęboką zawartość i konsekwencję. Pozwala zrozumieć naszą współczesność i uwolnić się od stereotypów, które traktujemy zwykle jako fundamentalne oczywistości. Wbrew pozorom głębokie idee tworzą naszą rzeczywistość. Przekładają się na kształt naszych instytucji i ich uprawomocnienie, podpowiadają nam język, którym nazywamy nasze lęki i tęsknoty. Leżą nawet u źródeł kultury masowej, której „twórcy”, plotąc o byciu sobą i autokreacji, chociaż nie zdają sobie sprawy z tego, co mówią, jakie „ich” opinie mają rodowód i znaczenie, funkcjonują w wielkich sporach naszej kultury i zajmują w nich określone pozycje. Albowiem nie zdając sobie z tego sprawy, zwłaszcza współcześnie, przy rozdętej mitologii samowystarczalności jednostki, jesteśmy bardziej myślani, niż myślimy. Obcowanie z filozofią pozwala nam zobaczyć z dystansu obiegowe opinie, a więc choćby trochę wyzwolić od ich tyranii.

Lektura „Kronosa” z pewnością w tym pomaga. Nie tylko zresztą. Można odnieść wrażenie, że pismo to jest jednym z kilku tworzących autentyczny ferment myślowy we współczesnej Polsce.

A może jest ona ważna wyłącznie dla samych filozofów, którzy dzięki niej potrafią nieźle się urządzić i napawać czcią ze strony profanów nierozumiejących nawet zdania z dzieł adorowanych przez siebie mistrzów?

Odpowiedź na te i podobne im pytania najlepiej odnieść do konkretu, w tym wypadku niezwykle ciekawego i świetnie redagowanego kwartalnika filozoficznego „Kronos”, wydawanego przez młodych (relatywnie) filozofów od początku 2007 roku. Nazwa ma znaczenie. Kronos to ojciec Zeusa, a jednocześnie bóg kosmosu odpowiedzialny za ład świata. Nadtytuł pisma „metafizyka kultura religia” i treści kolejnych numerów pokazują, że jego twórcy nie chcą zamykać się w określonej dziedzinie czy tematyce. Wręcz przeciwnie: to na przecięciu rozmaitych obszarów zjawisk chcą odkrywać ważne dla siebie znaczenia.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Plus Minus
Chińskie marzenie
Plus Minus
Jarosław Flis: Byłoby dobrze, żeby błędy wyborcze nie napędzały paranoi
Plus Minus
„Aniela” na Netlfiksie. Libki kontra dziewczyny z Pragi
Plus Minus
„Jak wytresować smoka” to wierna kopia animacji sprzed 15 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
gra
„Byczy Baron” to nowa, bycza wersja bardzo dobrej gry – „6. bierze!”