Tyson na emeryturze?

Mike Tyson koncentruje się dziś na utrzymaniu swych instynktów na wodzy. To niełatwa walka

Publikacja: 07.05.2011 01:01

Mike Tyson z mistrzowskimi pasami federacji WBC i WBA. 1987 r.

Mike Tyson z mistrzowskimi pasami federacji WBC i WBA. 1987 r.

Foto: AP

Red

Złote koronki na jego zębach to już przeszłość, podobnie jak szalony status celebryty – nieustające imprezy, samochody, biżuteria, mały tygrys, litry szampana.  44-letni były mistrz wagi superciężkiej kładzie się do łóżka o ósmej i często wstaje o drugiej w nocy, by wybrać się na samotny spacer po zamkniętym osiedlu na przedmieściach Las Vegas, w którym mieszka, słuchając rhytm & bluesa na swoim iPodzie. Potem Tyson czyta (gorliwie zgłębia historię, filozofię i psychologię), ogląda filmy karate, zajmuje się swoimi gołębiami, które mieszkają w klatce umieszczonej w garażu. O szóstej wstaje jego żona Lakiha (znana jako Kiki). Razem idą do pobliskiego spa, gdzie ćwiczą i często korzystają z masażu. Potem wpadają w codzienną rutynę opieki nad dwuletnią córką Milan i niedawno narodzonym synem Morocco; prowadzą również firmę producencką Tyrannic, której są właścicielami. To celowo skromne życie, w którym dzikie impulsy Tysona są kontrolowane przez tkwiącego w nim porządnego obywatela.

Bestia w kapciach

Imponująca dyscyplina i determinacja Tysona, która kiedyś skupiała się na „prawdziwym pięściarstwie", by zacytować boksera Jacka Jacksona, obecnie koncentruje się na prowadzeniu zwykłego, wręcz monotonnego życia. Trudno się nie zastanawiać, czy ten wysiłek może być trwały, czy można zmienić kształt osobowości zwykłym aktem woli, ale nie ma wątpliwości, że Tyson dobrowolnie poddał się generalnemu remontowi. Spędza czas na zajęciach domowych, chodzi do lekarzy lub załatwia sprawy urzędowe. Pilnuje też swojej postbokserskiej kariery, rozdając autografy i rozmawiając z agentem i rzecznikiem prasowym na temat nowych możliwości. Nie ma już lukratywnych kontraktów sponsorskich, ale wciąż pobiera honoraria za spotkania w Ameryce i objazdy po Europie. Miał krótką, lecz pamiętną rolę w kinowym hicie „Kac Vegas". Ma nadzieję na poważniejsze role filmowe – prawdziwe, a nie tylko takie, w których gra samego siebie.

W ramach oczyszczania siebie blisko dwa lata temu przeszedł na restrykcyjną dietę wegańską, tłumacząc, że nie chce mieć w sobie „czegokolwiek, co mnie rozwściecza – żadnego przetworzonego jedzenia, żadnego mięsa". Mówi, że nie może dziś znieść zapachu mięsa, nawet w czyimś oddechu, i stracił 68 kilogramów od czasu, gdy w 2009 ważył 150.

Życie, które tworzy niemal od zera przez ponad dwa ostatnie lata, zostało w niemal równym względzie zdefiniowane przez to, czego Tyson chce uniknąć – stare demony, stare przyzwyczajenia i stare pragnienia – jak to, co chce osiągnąć. Jednym z nielicznych powiązań pomiędzy jego burzliwą przeszłością i bardziej spokojną teraźniejszością są gołębie. Hodował je, od kiedy był grubaskiem w okularach dorastającym w najgorszych dzielnicach Brooklynu – najpierw Bedford Stuyvesant, a potem Brownsville – z rozwiązłą, skłonną do przemocy matką, która jednego ze swoich partnerów oblała wrzątkiem. Tyson co prawda odmówił występu w reality show, ale zgodził się wziąć udział w sześcioodcinkowym paradokumencie na temat swoich gołębi zatytułowanym „Wychowane przez Tysona", który wyemitował Animal Planet.

Młody Tyson traktował ptaki zarówno jako hobby, jak i ucieczkę. To w obronie swoich gołębi ten nieśmiały chłopak, nazywany cykorem i ciotą, stoczył swoją pierwszą walkę na pięści. Kiedy w 1995 roku został wypuszczony z więzienia po odsiedzeniu trzech lat za gwałt na Desiree Washington, odwiedził swoje gołębniki w Catskills. „Ptaki były przed boksem", mówi Mario Costa, właściciel Ringside Gym w Jersey City, który zna Tysona od lat 80. „Czuje się wśród nich spokojny". Tyson utrzymuje gołębniki w Las Vegas Jersey City i Bushwick i do dziś odwiedza ptaki, gdy napada go jeden z jego „złych humorów", jak nazywa je Kiki. „Pierwszą rzeczą, którą w życiu pokochałem, był gołąb" – mówi Tyson. „W dziwny sposób przywraca mi to rozsądek".

Boks nigdy mnie specjalnie nie interesował. Ale było coś w młodym Mike'u Tysonie – to, że starał się być większy niż sport, który uprawiał, jego bezpośredniość,  bezkompromisowość, desperackie zabiegi o względy Robin Givens czy odgryzienie ucha Evanderowi Holyfieldowi – co przykuło moją uwagę. Wydawał się człowiekiem pozostającym w wielkim konflikcie z samym sobą, tak samo jak z siłami wokół niego – mediami, maszyną marketingową – w sposób, który sugerował, że jest zarówno podatny na manipulacje, jak i nieufny wobec nich.

Zrozum szaleństwo

Przygotowując się do mojej wizyty w Las Vegas, zadzwoniłem do reżysera filmowego Jamesa Tobacka, który w 2009 roku zrobił głośny dokument o Tysonie i zna go, od kiedy spotkali się w 1986 roku przy okazji kręconej przez Tobacka serii „Pick-Up Artist". Chciałam się dowiedzieć, czego mogę się spodziewać po człowieku, który w tym filmie wydaje się jednocześnie bardzo obecny i nieuchwytny, w jednej sekundzie łzawy, a w drugiej bardzo konkretny, zdolny do autoanalizy, a jednocześnie bardzo skryty. Toback powiedział mi, że Tyson jest nieprzewidywalny, biorąc pod uwagę psychologiczne sprzeczności, które nazwał „przełącznikami". Jest całkiem możliwe, powiedział mi Toback, że Tyson nagle przerwie wywiad. „Wszystko zależy od jego stanu umysłu w danym momencie – zauważył. – Ludzie, którzy nie rozumieją szaleństwa, nie zrozumieją go. Jest szybszy, bystrzejszy, ostrzejszy niż większość ludzi, z którymi rozmawia".

Z hotelu odebrał mnie asystent Tysona, Farid. To były geniusz komputerowy, który poznał Tysona w więzieniu, choć Tyson zarzeka się, że Farid nigdy nie był kryminalistą, ale jedynie komputerowym świrem, który próbował trochę dorobić na boku.

Pierwszą rzeczą, która przykuła moją uwagę w oszczędnie urządzonym salonie Tysona, był pluszowy, fioletowy fotelik samochodowy dla dziecka od Disneya, umieszczony na fotelu obok drzwi prowadzących do basenu. Dostrzegłam również dziecięcy stolik i krzesła oraz kiść balonów przywiązanych do barowego stołka, z okazji niedawnych narodzin syna Tysonów, Morocco. Dom jest zlokalizowany na zamkniętym osiedlu Seven Hills, które wygląda jak każde zamknięte osiedle na świecie. Tyson wspomniał, że kupił ten dom, ponieważ przypomina mu nowojorski loft, mimo że jednocześnie twierdzi, że jeżeli chodzi o rodzinne miasto, to brakuje mu jedynie zawodów gołębiarzy i widoku ludzi z jego starej dzielnicy.

Tyson i ja siedliśmy naprzeciwko siebie na skórzanych kanapach. Były pięściarz popija herbatę słodzoną miodem i pojada banana. Kiki i jej matka, która mieszka na tej samej ulicy i często zajmuje się dziećmi, zostały na górze.

Wraz z upływem czasu Tyson coraz bardziej się rozluźnia. Ten samouk lubi rozmawiać o postaciach, o których czytał, od Aleksandra Wielkiego przez Konstantyna po Tomka Sawyera. Zna historię boksu na wylot, co wieczór ogląda filmy o Muhammadzie Alim i innych bokserach (w tym o sobie) i w nieskończoność wraca do „Wściekłego Byka". Jest również domorosłym filozofem, który przeplata rozmowę praktycznymi spostrzeżeniami. „Największy twardziel zawsze chce być lubiany" – mówi. Są jednak obszary życia, do których zdecydowanie broni wstępu. „Myślę, że przez dużą część mojego życia byłem naprawdę szalony... Wszystko działo się po prostu za szybko. Nie rozumiałem wówczas tej dynamiki. Wiedziałem, jak dostać się na szczyt, ale nie miałem pojęcia co dalej". Wydaje się otwierać, więc pytam go, czy czegokolwiek żałuje. Odpowiada z rzadką opryskliwością: „Jestem zbyt młody, by żałować. Jeszcze nie jestem nad grobem".

Pod skrzydłami trenera

Pierwsza wielka zmiana w burzliwym życiu Tysona zaszła, kiedy z chłopaka z getta, którego świat ograniczał się do „poprawczaka, zasiłku, szczurów i skrętów", stał się wschodzącą gwiazdą boksu. Mieszkał w 14-pokojowym apartamencie wypełnionym wiktoriańskimi antykami jako jeden z podopiecznych legendarnego trenera Cusa D'Amato, znanego z umiejętności kształtowania młodych talentów i ekscentrycznych, niekiedy paranoidalnych poglądów. Wśród jego wychowanków byli między innymi Floyd Patterson i Jose Torres. Nastoletni Tyson został przedstawiony „temu staremu białemu człowiekowi", który nie odróżniał go „od puszki farby", przez Bobby'ego Stewarta, doradcę w poprawczaku, gdzie Tyson odsiadywał wyrok za uliczne bójki. D'Amato dostrzegł wielki potencjał w gburowatym, aspołecznym chłopcu, który ledwo potrafił czytać i pisać. „Powiedział: »Poradzisz sobie?«. A ja na to: »Jasne, pewnie« – wspomina Tyson. – Ale wcale nie byłem tego taki pewien".

Młody Tyson rozpoczął treningi z D'Amato i jego zespołem w Catskill Boxing Club po wyjściu z zakładu w 1980 roku. Wciąż był pod opieką kuratora, ale przeniósł się do akademika prowadzonego przez D'Amato i jego towarzyszkę Camile Ewald. Camile matkowała grupie kłopotliwych chłopców – jednocześnie w domu przebywało nie więcej niż czterech do sześciu bokserów – uczyła ich manier i tego, jak robić pranie (Tyson pozostawał w kontakcie z Ewald, wspierał ją i zawsze przesyłał kwiaty na urodziny, aż do jej śmierci w 2001 roku).

Tymczasem D'Amato opracował mistrzowski plan przeprogramowania Tysona z ulicznego zabijaki w wojownika ringu. „Cus miał na niego wspaniały wpływ" – mówi Tom Patti, inny wychowanek D'Amato, który mieszkał z Tysonem w akademiku i odegrał w jego życiu rolę starszego brata. „Programował swoich bokserów i ich sukcesy". By wykorzystać fizyczny potencjał Tysona, D'Amato nauczył go dwóch technik bokserskich, które on z kolei jeszcze udoskonalił: trzymania rękawic w obronie na poziomie uszu i nieustannych ruchów głową przed i po zadaniu ciosu. Jeżeli chodzi o trening psychologiczny, Tyson przechodził go non stop. „Mówili mi, jaki jestem świetny, co mogę osiągnąć, jeżeli naprawdę spróbuję" – tłumaczy Tyson, ale z perspektywy czasu wydaje się mieć co do tego mieszane uczucia. „Włożyli mi to do głowy. To uformowało moją psychologiczną opinię o samym sobie. Nikt nie mógł powiedzieć o mnie nic negatywnego. Zawsze musiałem wierzyć, że jestem bogiem, lepszym od innych, co jest chore. Ale to działało". Kiedy matka Tysona zmarła na raka w 1982 roku, D'Amato stał się jego opiekunem prawnym i nadzorował treningi aż do swojej śmierci w 1985 roku. 22 listopada 1986 roku cały ten trenerski trud przyniósł żniwo, kiedy Mike Tyson pokonał Trevora Berbicka i został  – w wieku 20 lat – najmłodszym w historii mistrzem świata wagi ciężkiej.

Czyste piekło

Tyson mieszka pół godziny jazdy od hałaśliwego uniwersytetu życia, jakim jest główna aleja Las Vegas, ale w jego domu panuje nienaturalna cisza. Telefon nie dzwoni, a naszą rozmowę przerywa jedynie od czasu do czasu płacz Morocco lub gaworzenie Milan. „Tu jest jak w domu pogrzebowym" – mówi cicho Tyson, tak jakby głośno myślał. To jedna z kilku chwil, kiedy robi aluzję do celowych ograniczeń w swoim życiu, drogi, którą on i Kiki przebyli, by utrzymać kruchy spokój domostwa.

Tyson ma sześcioro biologicznych dzieci, w wieku od zera do 20 lat, z trzema różnymi kobietami. Siódme dziecko, córka imieniem Exodus, zmarła w wieku czterech lat w maju 2009 roku w domu swojej matki w Phoenix; udusiła się, kiedy jej szyja wpadła w sznur zwisający z karuzeli. Tyson natychmiast przyleciał po otrzymaniu wiadomości, ale dziecko było już w stanie śmierci mózgowej. Śmierć córki zmieniła go na zawsze. Do dzisiaj zarzuca sobie, że nie było go na miejscu. „Poczułem się bardzo nieodpowiedzialny – mówi wprost. – Żałuję, że nie mogę teraz bawić się z Milan". Konsekwencje tragedii dotknęły całą rozległą rodzinę Tysona: „Dzieciaki były bardzo blisko z Exodus i kiedy zmarła, wszyscy byli wstrząśnięci – mówi Monica Turner, jego druga żona. – Myślę, że to definitywnie zmieniło Mike'a". Tyson podczas rozmowy raz za razem wraca do Exodus, nie kryjąc smutku, tak jakby wciąż chciał ją zaliczać do swoich żyjących dzieci.

Tyson był żonaty trzykrotnie: po raz pierwszy z aktorką telewizyjną Robin Givens, kiedy miał 21 lat. Bardzo starał się o jej względy, ale roczne małżeństwo zakończyło się katastrofą, której kulminacją był niesławny wywiad z Barbarą Walters w 1988 roku. Givens określiła wtedy swoje małżeństwo jako „czyste piekło", a on siedział milczący obok niej, otumaniony lekami na depresję. („Jestem trójbiegunowy" – mówi mi, śmiejąc się, kiedy pytam go o jego aktualną diagnozę). Z Turner miał dwoje dzieci. Pozew o rozwód złożyła w 2002 roku, twierdząc, że ją zdradza (ale do dziś oboje pozostają w przyjacielskich stosunkach). Po drodze Tyson, notoryczny kobieciarz, spłodził dwoje kolejnych dzieci – ośmioletniego Miguela i Exodus – z Xotchil. Nadal utrzymuje kontakty z całym swoim potomstwem, a szczególnie dumny jest z najstarszego, 13-letniego syna  Amira. „Jest nerwowy i boi się życia – mówi głosem pełnym obaw. – Ale radzi sobie dobrze... Żadnych złych wpływów. Pokładam w nim wielkie nadzieje".

Tyson wie, co to są złe wpływy, chociażby dlatego, że był podatny na wiele z nich od czasu śmierci swojego mentora i zyskania gwiazdorskiego statusu. Po krótkim okresie chwały w latach 80., gdy był prawdopodobnie najpopularniejszym sportowcem na świecie, uczestniczącym w kampaniach reklamowych Pepsi, Nintendo i Kodaka, zatrudnianym przez nowojorską policję przy kampaniach rekrutacyjnych i przekonującym dzieciaki w imieniu FBI, by trzymały się z dala od narkotyków, Tyson wymknął się spod kontroli. Dały o sobie znać autodestrukcyjne tendencje, trzymane wcześniej w ryzach przez D'Amato, wzmacniane przez bokserskiego promotora Dona Kinga, który skusił Tysona po rozwodzie z Robin Givens.

W 1998 roku pięściarz pozwał Kinga, twierdząc, że promotor okradł go na wiele milionów dolarów. Niegdyś maszynka do zarabiania pieniędzy, warta w szczytowym okresie 400 mln dol., musiał w 2003 roku złożyć wniosek o osobistą upadłość. Dziś ma 27 mln dolarów długu.

Ubrany, gotowy do pracy

Pod koniec grudnia 2006 roku został aresztowany w Arizonie za posiadanie narkotyków i jazdę po pijanemu. W lutym 2007 roku sam zgłosił się do centrum odwykowego w Hollywood Hills, by leczyć się z różnych uzależnień. Carole Raymond, która pracowała w ośrodku podczas pobytu Tysona, pamięta, że miał problemy ze znalezieniem ośrodka, który by go przyjął, i że był „zupełnie rozbity". Wspomina go jednak jako zabawnego, bardzo skromnego człowieka, który gorliwie angażował się w program. „Ludzie mający sławę i pieniądze mają trudności ze zrozumieniem idei odrodzenia. A on chciał być emocjonalnie lepszy niż Mike Tyson, który tylko boksuje". Tyson z kolei przypisuje swoje „umiejętności życiowe" pobytowi w centrum. „Nie wiadomo, skąd to się bierze, ale nagle zaczynasz kontrolować swoją grę. Jesteś ubrany i gotowy do pracy". Kiedy pytam, dlaczego został na terapii tak długo – ponad rok – nachyla się, by podkreślić wagę swoich słów: „Czułem się tam bezpieczny".

Jako człowiek jednocześnie wynoszony pod niebiosa przez media i demonizowany Tyson nieufnie odnosi się do zainteresowania opinii publicznej swoją historią. Jak mówi, status celebryty „pozbawił go złudzeń". Zszedł na ziemię i to spowodowało „zmianę paradygmatu". "Musimy się trzymać tego, co mamy. Ja znam swoje miejsce".

Największy wpływ na odrodzenie Tysona ma jego żona Kiki, którą zna od czasu, gdy miała 16 lat (spotkali się, bo jej ojciec był promotorem boksu). Po raz pierwszy pocałowali się, kiedy miała 19 lat, a potem przez dekadę mieli przerywany romans. Próbowali zamieszkać razem w jej mieszkaniu na Manhattanie w 2002 roku, kiedy Tyson przegrał z Lenoksem Lewisem, ale jak sama mówi, skończyło się to „katastrofą". „Zabawiał się z wieloma kobietami". Pozostali przyjaciółmi, mimo że związek im nie wyszedł, na krótko zeszli się w 2004 roku, ponownie stracili kontakt, gdy Tyson poszedł do ośrodka odwykowego, i odzyskali go, kiedy z niego wyszedł i zadzwonił do niej. Ich córka Milan urodziła się w Boże Narodzenie 2008, a pobrali się 6 czerwca 2009. „Znamy się nawzajem na wylot – mówi. – Walczymy ze sobą twardo, ale bardzo go kocham".

Kiki ma 34 lata i jest wygadaną, twardo stojącą na ziemi kobietą, która zdaje się być nieświadoma statusu celebrytki, który zyskała przez poślubienie Mike'a Tysona. Normalne życie z tym skomplikowanym, ściganym przez demony mężczyzną wymaga cierpliwości. „To walka – mówi, nawiązując do jego wpadek po odwyku. – Uzależnionym jest się na całe życie i trzeba nad tym pracować. Łatwo mu zapaść się w jego własne życie. Dziś jest otoczony ludźmi, którzy są trzeźwi i nie chodzą do klubów. Kiedy nastrój mu się zmienia, wiesz, że coś jest nie tak". Być może dlatego, że zna Tysona tak długo, nie ma co do niego złudzeń. „Spał ze wszystkimi kobietami, jakie możesz sobie wyobrazić – mówi. – Teraz chce kogoś, kto go zna i będzie dla niego dobry. Razem odbudowaliśmy nasze życie".

Nie przelewa im się, ale Kiki wydaje się nie tęsknić do czasów, gdy Tyson był naprawdę bogaty. „Mike cały czas mówi, że jest spłukany, ale to względne. To nie ma dla nas znaczenia. Chcemy zabezpieczyć przyszłość naszym dzieciom. Poza tym pieniądze nie mają dla nas znaczenia". Tyson wciąż ma poważne długi – „kilka milionów", jak ujmuje to Kiki – w postaci zaległych podatków, ale ma też plan ich spłaty. Współpracuje z doradcą finansowym, który negocjuje z urzędem skarbowym. Dom jest spłacony w całości. Jeżeli Tyson tęskni za dniami swojej chwały, to nie daje tego po sobie poznać. „Jeżeli zarabiasz dużo pieniędzy, zaczynają cię otaczać ludzie, których wcale nie chcesz" – mówi. „Pijawki. Potrzebujesz lat, by zdobyć się na odwagę, żeby się ich pozbyć".

Instynkty na wodzy

W sobotę przed premierą serialu o swoich gołębiach Mike Tyson przyjechał do Nowego Jorku z Kiki i dwojgiem dzieci, by promować program. Spotkałam go w Bushwick, przed rozpadającym się domem, do którego przyszedł, by zobaczyć swoje ptaki. Kiki zabrała Milan do sklepu American Girl, na spotkanie z przyjaciółką. Potem, jadąc przez Brooklyn, mijamy grupkę dzieci grających w piłkę ręczną, co skłania go do wspomnień. „Kiedy byłem biedny, grałem w piłkę ręczną. Tak to się wszystko zaczęło". Po drodze do hotelu cierpliwie pozuje do zdjęcia z jakąś podekscytowaną młodą parą, która go rozpoznała.

W hotelowym pokoju Tyson podniecony opowiada mi o książce, którą właśnie przeczytał – „Naturalnej Historii Ludzkich Emocji" Stuarta Waltona – i prosi mnie o przeczytanie na głos rozdziału o zazdrości. Dyskutujemy o różnicy pomiędzy zazdrością i zawiścią, a kiedy pytam go, czy nie zazdrości swoim dzieciom rodzicielskiej miłości, której nigdy nie doświadczył, pyta: „Skąd wiedziałaś?".

Ktoś cyniczny mógłby powiedzieć, że ten grzeczniejszy Tyson jest takim samym przemyślanym tworem jak niezwyciężony Żelazny Mike – „wściekły tygrys", jak sam się nazywał, „chcący tylko kogoś zabić". I rzeczywiście, jest w nim coś z aktora, który oswaja się z rolą pokornego olbrzyma zajmującego się ptakami. Jest w tym jednak również nuta heroizmu, kiedy próbuje się pozbierać po latach ekscesów i wrócić do dyscypliny z czasów, gdy w Catskills zajmował się nim Cus D'Amato. Dziś jednak nie koncentruje się na wielkości czy woli walki, ale na być może bardziej ulotnym celu, jakim jest utrzymanie swoich instynktów na wodzy i kontrolowanie ich, zamiast pozwolenia, by one kontrolowały jego. To wcale niełatwy pojedynek.

—tłum. TK

Złote koronki na jego zębach to już przeszłość, podobnie jak szalony status celebryty – nieustające imprezy, samochody, biżuteria, mały tygrys, litry szampana.  44-letni były mistrz wagi superciężkiej kładzie się do łóżka o ósmej i często wstaje o drugiej w nocy, by wybrać się na samotny spacer po zamkniętym osiedlu na przedmieściach Las Vegas, w którym mieszka, słuchając rhytm & bluesa na swoim iPodzie. Potem Tyson czyta (gorliwie zgłębia historię, filozofię i psychologię), ogląda filmy karate, zajmuje się swoimi gołębiami, które mieszkają w klatce umieszczonej w garażu. O szóstej wstaje jego żona Lakiha (znana jako Kiki). Razem idą do pobliskiego spa, gdzie ćwiczą i często korzystają z masażu. Potem wpadają w codzienną rutynę opieki nad dwuletnią córką Milan i niedawno narodzonym synem Morocco; prowadzą również firmę producencką Tyrannic, której są właścicielami. To celowo skromne życie, w którym dzikie impulsy Tysona są kontrolowane przez tkwiącego w nim porządnego obywatela.

Bestia w kapciach

Imponująca dyscyplina i determinacja Tysona, która kiedyś skupiała się na „prawdziwym pięściarstwie", by zacytować boksera Jacka Jacksona, obecnie koncentruje się na prowadzeniu zwykłego, wręcz monotonnego życia. Trudno się nie zastanawiać, czy ten wysiłek może być trwały, czy można zmienić kształt osobowości zwykłym aktem woli, ale nie ma wątpliwości, że Tyson dobrowolnie poddał się generalnemu remontowi. Spędza czas na zajęciach domowych, chodzi do lekarzy lub załatwia sprawy urzędowe. Pilnuje też swojej postbokserskiej kariery, rozdając autografy i rozmawiając z agentem i rzecznikiem prasowym na temat nowych możliwości. Nie ma już lukratywnych kontraktów sponsorskich, ale wciąż pobiera honoraria za spotkania w Ameryce i objazdy po Europie. Miał krótką, lecz pamiętną rolę w kinowym hicie „Kac Vegas". Ma nadzieję na poważniejsze role filmowe – prawdziwe, a nie tylko takie, w których gra samego siebie.

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy