Złote koronki na jego zębach to już przeszłość, podobnie jak szalony status celebryty – nieustające imprezy, samochody, biżuteria, mały tygrys, litry szampana. 44-letni były mistrz wagi superciężkiej kładzie się do łóżka o ósmej i często wstaje o drugiej w nocy, by wybrać się na samotny spacer po zamkniętym osiedlu na przedmieściach Las Vegas, w którym mieszka, słuchając rhytm & bluesa na swoim iPodzie. Potem Tyson czyta (gorliwie zgłębia historię, filozofię i psychologię), ogląda filmy karate, zajmuje się swoimi gołębiami, które mieszkają w klatce umieszczonej w garażu. O szóstej wstaje jego żona Lakiha (znana jako Kiki). Razem idą do pobliskiego spa, gdzie ćwiczą i często korzystają z masażu. Potem wpadają w codzienną rutynę opieki nad dwuletnią córką Milan i niedawno narodzonym synem Morocco; prowadzą również firmę producencką Tyrannic, której są właścicielami. To celowo skromne życie, w którym dzikie impulsy Tysona są kontrolowane przez tkwiącego w nim porządnego obywatela.
Bestia w kapciach
Imponująca dyscyplina i determinacja Tysona, która kiedyś skupiała się na „prawdziwym pięściarstwie", by zacytować boksera Jacka Jacksona, obecnie koncentruje się na prowadzeniu zwykłego, wręcz monotonnego życia. Trudno się nie zastanawiać, czy ten wysiłek może być trwały, czy można zmienić kształt osobowości zwykłym aktem woli, ale nie ma wątpliwości, że Tyson dobrowolnie poddał się generalnemu remontowi. Spędza czas na zajęciach domowych, chodzi do lekarzy lub załatwia sprawy urzędowe. Pilnuje też swojej postbokserskiej kariery, rozdając autografy i rozmawiając z agentem i rzecznikiem prasowym na temat nowych możliwości. Nie ma już lukratywnych kontraktów sponsorskich, ale wciąż pobiera honoraria za spotkania w Ameryce i objazdy po Europie. Miał krótką, lecz pamiętną rolę w kinowym hicie „Kac Vegas". Ma nadzieję na poważniejsze role filmowe – prawdziwe, a nie tylko takie, w których gra samego siebie.
W ramach oczyszczania siebie blisko dwa lata temu przeszedł na restrykcyjną dietę wegańską, tłumacząc, że nie chce mieć w sobie „czegokolwiek, co mnie rozwściecza – żadnego przetworzonego jedzenia, żadnego mięsa". Mówi, że nie może dziś znieść zapachu mięsa, nawet w czyimś oddechu, i stracił 68 kilogramów od czasu, gdy w 2009 ważył 150.
Życie, które tworzy niemal od zera przez ponad dwa ostatnie lata, zostało w niemal równym względzie zdefiniowane przez to, czego Tyson chce uniknąć – stare demony, stare przyzwyczajenia i stare pragnienia – jak to, co chce osiągnąć. Jednym z nielicznych powiązań pomiędzy jego burzliwą przeszłością i bardziej spokojną teraźniejszością są gołębie. Hodował je, od kiedy był grubaskiem w okularach dorastającym w najgorszych dzielnicach Brooklynu – najpierw Bedford Stuyvesant, a potem Brownsville – z rozwiązłą, skłonną do przemocy matką, która jednego ze swoich partnerów oblała wrzątkiem. Tyson co prawda odmówił występu w reality show, ale zgodził się wziąć udział w sześcioodcinkowym paradokumencie na temat swoich gołębi zatytułowanym „Wychowane przez Tysona", który wyemitował Animal Planet.
Młody Tyson traktował ptaki zarówno jako hobby, jak i ucieczkę. To w obronie swoich gołębi ten nieśmiały chłopak, nazywany cykorem i ciotą, stoczył swoją pierwszą walkę na pięści. Kiedy w 1995 roku został wypuszczony z więzienia po odsiedzeniu trzech lat za gwałt na Desiree Washington, odwiedził swoje gołębniki w Catskills. „Ptaki były przed boksem", mówi Mario Costa, właściciel Ringside Gym w Jersey City, który zna Tysona od lat 80. „Czuje się wśród nich spokojny". Tyson utrzymuje gołębniki w Las Vegas Jersey City i Bushwick i do dziś odwiedza ptaki, gdy napada go jeden z jego „złych humorów", jak nazywa je Kiki. „Pierwszą rzeczą, którą w życiu pokochałem, był gołąb" – mówi Tyson. „W dziwny sposób przywraca mi to rozsądek".
Boks nigdy mnie specjalnie nie interesował. Ale było coś w młodym Mike'u Tysonie – to, że starał się być większy niż sport, który uprawiał, jego bezpośredniość, bezkompromisowość, desperackie zabiegi o względy Robin Givens czy odgryzienie ucha Evanderowi Holyfieldowi – co przykuło moją uwagę. Wydawał się człowiekiem pozostającym w wielkim konflikcie z samym sobą, tak samo jak z siłami wokół niego – mediami, maszyną marketingową – w sposób, który sugerował, że jest zarówno podatny na manipulacje, jak i nieufny wobec nich.