Plus Minus poleca, 14-15 kwietnia 2011

Reszka i Majewski o tym, co znaleźli w sejmowych stenogramach, Subotić o politycznym układzie sił, Urbanowski o książce Wildsteina, Dziewit-Meller i Meller o Gruzji

Aktualizacja: 14.05.2011 01:10 Publikacja: 13.05.2011 19:00

Plus Minus poleca, 14-15 kwietnia 2011

Foto: ROL

"Sejm to nie głosowania i nudne przemówienia. Sejm to wojna. W bitwach najważniejszą rolę odgrywają głosy z sali – wykrzykiwane poza mikrofonem przytyki, docinki i żarty. Po co? Czasem po to, by zbić politycznego przeciwnika z pantałyku, a czasem dla zgrywy". Tak rozpoczynają Michał Majewski i Paweł Reszka swój nietypowy reportaż parlamentarny Czesiu nie kpij, czyli głos z sejmowych ław, oparty na sumiennej lekturze stenogramów z ostatnich dwóch lat.

Dyskusje niedotyczące kluczowych ustaw albo wystąpienia członków rządu, którzy nie budzą złych emocji u opozycji, są traktowane przez posłów jako rozgrzewka. Bywa, że czasami swojego ministra usiłuje zbić z pantałyku poseł koalicji. Tak było, gdy Bogdan Zdrojewski, szef resortu kultury, w styczniu 2010 roku informował Sejm o dokonaniach ministerstwa. Okazało się, że najbardziej zaangażowanym słuchaczem jest poseł PO Jerzy Fedorowicz, znany aktor i dyrektor Teatru w Nowej Hucie.

Zdrojewski mówił np. o otwieraniu szkół muzycznych w małych miejscowościach: „To jest Bielsko-Biała, to jest Radom – to jest średnia miejscowość – Częstochowa”.

„Mała miejscowość to są Kozy koło Bielska-Białej”, krzyczał mu z sali Fedorowicz.

W końcu Zdrojewski opowiedział posłom, że „w poprzednim roku żadnej książki nie przeczytało 62 proc. Polaków”. I pytał retorycznie z mównicy:
„Kto w Polsce czyta książki?”.
„Ja” - odpowiadał Fedorowicz.

Opozycja też robi sobie bezlitosne dowcipy. W lutym 2010 roku podczas dyskusji nad zmianami w ustawie o Inspekcji Weterynaryjnej leśnik i poseł PiS Jerzy Gosiewski apelował o to, by pojęcia w nowym prawie były precyzyjne. Cytował przepisy o transporcie koni po terytorium UE: „Co to oznacza, że koniowate będą przemieszczane tak szybko, jak to możliwe?”.
„Galopem!” – wyjaśniał mu okrzykiem z sali inny poseł PiS (obecnie PJN) Wojciech Mojzesowicz.

Na tym samym lutowym posiedzeniu Sejmu doszło do dyskusji na temat opłacalności produkcji rolnej. Na sali nie pojawił się minister rolnictwa Marek Sawicki (PSL). Opozycja była niezadowolona. Poseł Robert Telus (PiS) mówił, że mu wstyd: „Nawet nie wiem, jak wygląda minister Sawicki. Dlaczego ministra Sawickiego nie ma? Czy minister Sawicki wie o tym, że od kilku ostatnich dni za wieprzowinę płacą 2,80?”.

Szefa resortu usiłował bronić jego partyjny kolega Stanisław Kalemba, krzycząc na sali: „Wieprzowina rośnie!”.

Telus nie dawał za wygraną: „Poseł Kalemba mówi, że rośnie wieprzowina. Gdzie rośnie wieprzowina?”.

Do sporu włączył się wicemarszałek Sejmu Jerzy Szmajdziński, który pytał przedstawiciela ministerstwa, gdzie jest Sawicki, „bo wszyscy za nim tęsknią”. Marszałkowi odpowiedział niezidentyfikowany głos z sali: „Odśnieża!”.

? ? ?

Bardziej typową, pisaną serio analizę układu politycznych sił daje w tym numerze Małgorzata Subotić w tekście Być. Przetrwać. Rządzić. "Bronisław Komorowski – prezydent. Grzegorz Schetyna – marszałek. Donald Tusk – premier. Każda z tych trzech osób ma inny polityczny cel. Razem tworzą triumwirat w polskim wydaniu. Być to Komorowski. Przetrwać to Schetyna. Rządzić to Tusk.  A może to nie triumwirat, tylko jak chcą niektórzy – kartel władzy. Wszyscy trzej pochodzą z jednej partii. I odpowiadają za trzy instytucje, które rządzą Polską. To rdzeń władzy.

Dotychczas PO takiego komfortu władzy nie miała. Ale innym partiom to się już zdarzało. Tak było w przypadku SLD, od 2001 roku do powstania gabinetu Marka Belki. I w miarę ostatnio – w okresie rządów PiS. Dzisiejsza sytuacja nie jest więc absolutnym wyjątkiem. Jednak po raz pierwszy nazywano tę trójkę złowieszczo brzmiącym mianem kartelu władzy. Ale może to tylko efekt internetowej wolności, znak naszych czasów. To jaki ten triumwirat jest?

Wszyscy trzej są historykami z wykształcenia. Znają się od lat. Ale są bardzo różni. Jako ludzie, a przede wszystkim jako politycy.

Prezydent Komorowski jest jowialnym mistrzem oszczędności w działaniu. A także robienia gaf.

Marszałek Schetyna to mistrz gier gabinetowych. Z gangsterskimi zachowaniami, jak twierdzi znający go od lat Władysław Frasyniuk. Donald Tusk to mistrz uwodzenia i eliminacji. Uwodzi sympatyków i eliminuje potencjalnych rywali. Dla niego Platforma to najukochańsze dziecko. Zrobi wszystko, by PO wiodło się dobrze.

Od dawna iskrzy między nimi w różnych konfiguracjach. W ostatnich tygodniach w mediacje pomiędzy nimi i ich polityczne interesy zaangażowała się Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy. Bywa w Pałacu Prezydenckim, uczestniczy w spotkaniach prezydenta z premierem, a innym razem z marszałkiem Sejmu.

I na razie efekt jest taki, że polscy triumwirzy stwarzają wrażenie, iż podpisali zawieszenie broni między sobą. Niedawno zwarli trójprzymierze w sprawie ustawy o OFE.

Zawieszenie broni  skończy się wraz z ogłoszeniem wyników jesiennych wyborów parlamentarnych. Wygrana PO jest dla wszystkich trzech korzystna. Chociaż już niekoniecznie chcieliby podobnej skali zwycięstwa".

? ? ?

Do więzienia? Proszę bardzo

- deklaruje Andrzej Żuławski, reżyser i pisarz wzięty na spytki przez Roberta Mazurka:

Co ksi

ąż

ka podpisana nazwiskiem

Ż

u

ł

awski, to skandal.

Andrzej Żuławski:

Nie każda książka, tylko trzy ostatnie.

Niez

ł

a seria. Chcesz zosta

ć

pierwszym skandalist

ą

w Polsce?

To raczej pytanie do odbiorców, co takiego skandalizującego w nich widzą, bo ja niczego nie dostrzegam. Za to strasznie się nudzę, czytając polską produkcję literacką i paraliteracką.

Proponujesz ca

ł

kowit

ą

swobod

ę

oszczerstw, ale jej nie ma nigdzie na

ś

wiecie.

Proponuję całkowitą, bezwzględną wolność słowa, wolność literatury. Ona powinna być niczym nieograniczona, ale jeśli boisz się zgorszenia, to nikt ci nie każe czytać takich dzieł.

Jak by

ś

chcia

ł

to rozwi

ą

za

ć

?

Dam ci przykład: Philip Roth, który zapewne dostanie wkrótce literackiego Nobla, ożenił się kiedyś z aktorką – komunistką Claire Bloom i po tym małżeństwie wydał książkę „Ożeniłem się z komunistką”, w której opisał ją jako koszmarną hipokrytkę i kłamcę. I Bloom oczywiście nie tylko nie podała go do sądu, ale sama wydała kontrksiążkę, w której z kolei opisała jego jako niemożliwego do życia potwora. I ja to rozumiem.

Nie tylko rozumiesz, ale i popierasz. Po tym jak rozpad

ł

o si

ę

twoje ma

łż

e

ń

stwo z Sophie Marceau…

…Ona nakręciła ostry film przeciwko mnie, ale ja nie tylko nie powiedziałem jej złego słowa, a nawet uważałem, że była zbyt delikatna, bo miała prawo do swojej prawdy.

Naprawd

ę

chcia

ł

e

ś

oberwa

ć

mocniej?

Ależ oczywiście! Ja nie musiałbym tego oglądać, a wtedy przynajmniej powstałoby lepsze dzieło, a przecież tylko o to chodzi! W końcu po nas zostanie w najlepszym wypadku piramida Cheopsa i Sfinks, a my wcale nie musimy wiedzieć, z kim się pierdolił Ramzes i o co szło.

Uwa

ż

asz,

ż

e prawdziwa literatura powinna by

ć

pisana kwasem pruskim?

A ty co, k..., Żdanow jesteś, że chcesz decydować, jaka powinna być literatura?! Uważasz, że literatura ma być taka i taka? A przecież ani ty, ani ja nie wiemy, czym w ogóle ma być literatura.

No do

Ż

danowa to mnie jeszcze nikt nie porówna

ł

.

No widzisz! Ludzie, którzy mają talent, humor, dowcip i zbolałe serca powinni tworzyć rzeczy żywe, dające frajdę, a nie martwe jak polska literatura czy kino.

? ? ?

"Najnowsza powieść Wildsteina zdaje się być  – nie tylko z racji swych rozmiarów – najambitniej pomyślanym jego dziełem literackim, a równocześnie w pewnej mierze jest kontynuacją jego wcześniejszej prozy. Kontynuacją chociażby dlatego, że na kartach „Czasu niedokonanego” migną znane czytelnikom tej twórczości postaci, na przykład redaktorzy Niecnota, Czułno czy Bogatyrowicz. Zuzanna Brok, jedna z głównych postaci „Czasu niedokonanego”, wspomni też w pewnym momencie smutno zakończone perypetie dziennikarza Wilczyckiego, o którym czytaliśmy w „Dolinie nicości”.

Czy „Czas niedokonany” rysuje się więc trochę jako kolejny fragment powstającej na naszych oczach nowej „Komedii ludzkiej” portretującej współczesną Polskę? Być może, ale Polska roku 2008, a szerzej III RP, jest jednak tylko pewnym fragmentem znacznie szerzej zakreślonej w powieści Wildsteina panoramy dziejowej, stanowiąc pewien punkt dojścia historii bohaterów powieści, a zarazem Historii ostatnich 100 lat, która zresztą bardzo mocno splata się tutaj z teraźniejszością. Narracja oscyluje między dawnymi a nowymi laty, podporządkowana nieco kapryśnej, osobistej logice wspomnień bohaterów, których długie monologi o własnym życiu okazują się palimpsestowym splotem, a raczej stopem wspomnień własnych oraz cudzych.

Z tym z kolei wiąże się zasadnicze chyba dla tej powieści przekonanie o współczesności historii, albowiem przeszłość nie jest dla jej bohaterów tak naprawdę zamknięta, dokończona. Przeszłość określa w sposób trwały tożsamość bohaterów oraz ich teraźniejszość. Przeszłość wraca w nieoczekiwanych momentach ich biografii, ucieczka od niej okazuje się niemożliwa. Nawet jeśli wybierają przyszłość, przeszłość wybierze ich. Gdy najmłodszy bohater powieści Adam Brok powróci do kraju po kilku latach, nagle zrozumie, że „powrócił do przeszłości, od której, wydawało mu się, uciekł już ostatecznie. Ta przeszłość czaiła się nawet tu, pod kształtami nowego lotniska…”. Pod koniec powieści będzie miał wrażenie, że pamięta rzeczy, twarze i słowa nie obce, ale które mu się nie przydarzyły. A więc przeszłość, po Norwidowsku, to jest dziś, tylko cokolwiek dalej. A raczej głębiej, zakopane w naszej pamięci" - pisze Maciej Urbanowski w recenzji Saga rodu Broków.

? ? ?

"Kiedy Dato Mikaberidze zobaczył przez okno samolotu charakterystyczną wieżę telewizyjną w Tbilisi, zrozumiał, że to koniec. O czym wtedy myślał? Że naiwna ucieczka do wolnego świata, uprowadzenie samolotu kończy się katastrofą? Nie mógł wiedzieć, że o jego czyn będą się spierać następne pokolenia, że zainspiruje powstanie sztuki, która w niepodległej Gruzji przez dziesięć lat nie zejdzie z afisza (przecież nawet nie śmiał marzyć, że kiedyś  będzie niepodległa Gruzja), że matka nigdy nie położy kwiatów na jego grobie, bo nikt do dzisiaj nie wie, gdzie go pochowano.

Gdy samolot wylądował, zastrzelił się. Był piątek, 18 listopada 1983 roku, a Związek Radziecki wydawał się wieczny.

W samolocie była ich siódemka: Iosif (Soso) Cereteli, malarz, lat 24, Kachaber (Kacha) Iwerieli, lekarz, lat 28, Paata Iwerieli, lekarz, lat 26, German (Gega) Kobachidze, aktor, lat 22, Dawid (Dato) Mikaberidze, student ASP, lat 21, Tinatin (Tina) Petwiaszwili, studentka ASP, lat 19, Giorgi (Gia) Tabidze, malarz, lat 32.

I jeszcze na ziemi ojciec Teodor, w świeckim życiu aktor Temur Czichladze, lat 33. Żyje tylko Tina. Grób ma tylko Soso.

Oficjalna wersja brzmiała: zdemoralizowane dzieciaki z uprzywilejowanych rodzin (w Polsce powiedzieliby: bananowa młodzież), niepotrafiące docenić, że żyją w najszczęśliwszym kraju świata, podpuszczone przez nienawidzącego radzieckiego systemu klechę, postanowiły z zimną krwią popełnić zbrodnię.

Tak – w większości pochodzili z uprzywilejowanych rodzin. I być może ten fakt szczególnie doprowadzał komunistyczne władze do furii: oto w samym jądrze systemu wychowały się wiarołomne żmije.

Młodzi, pozbawieni perspektyw, niechętni wobec oficjalnej polityki, uciekali w prywatność, nieprawomyślne dowcipy i – zwłaszcza w Tbilisi – chłonęli strużki przeciekającej zachodniej popkultury.

Dzieci inteligenckiej elity wiedziały, że życie na mitycznym Zachodzie nie jest pasmem udręk i upokorzeń, jak to przedstawia propaganda, lecz rzeczywistością, w której sami chcieliby się zanurzyć. Dla nich dżinsy przywiezione z Zachodu były fetyszem. Nie przypadkiem sztuka o historii porwania, która powstanie lata później, będzie się nazywać „Pokolenie dżinsów”". O dramatycznej historii, której wyjaśnienie mogłoby nadszarpnąć reputacją jednego z głównych twórców pierestrojki piszą Anna Dziewit-Meller i Marcin Meller w tekście 6833 do Batumi, będącym fragmentem ich najnowszej książki o Gruzji.

Ponadto w Plusie Minusie

 

Plus Minus
Dzieci nie ma i nie będzie. Kto zawinił: boomersi, millenialsi, kobiety, mężczyźni?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
Nowy „Wiedźmin” Sapkowskiego, czyli wunderkind na dorobku
Plus Minus
Michał Przeperski: Jaruzelski? Żaden tam z niego wielki generał
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Wybory w erze niepewności. Tak wygląda poligon do wykolejania demokracji
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Władysław Kosiniak-Kamysz: Czterodniowy tydzień pracy? To byłoby uderzenie w rozwój Polski