Bezradność

Walkę o ograniczenie przemocy w kinie przegrywają nawet prezydenci Stanów Zjednoczonych.

Publikacja: 02.03.2013 00:01

Kino na Manhattanie: sprawdzanie wieku 13-latek. Po lewej: ikonki holenderskiego systemu Kijkwijzer

Kino na Manhattanie: sprawdzanie wieku 13-latek. Po lewej: ikonki holenderskiego systemu Kijkwijzer

Foto: Corbis

Zawsze zaczyna się tak samo: od tragedii. Zaraz potem Biały Dom deklaruje, że coś trzeba z tym zrobić. Nieraz nawet wydaje miliony dolarów na badania, które dowiodą, że istnieje związek między przemocą a tym, co pokazują w filmach. A na koniec wszystko zostaje bez zmian. I tak do kolejnej tragedii i kolejnego prezydenta, który znów nie chce być bezczynny.

Dowód? Po niedawnej tragedii w szkole w Newtown, gdzie szaleniec zastrzelił 28 osób, w tym 20 dzieci, Barack Obama zapowiedział, że ograniczy dostęp do broni, ale też wysłał swego zastępcę, Joego Bidena, by spotkał się z przedstawicielami największych hollywoodzkich koncernów i wynegocjował ograniczenie przemocy w filmach. Obama przekazał też 10 mln dolarów na badania nad tym, jak na psychikę dzieci wpływa przemoc w programach telewizyjnych, filmach i grach komputerowych.

Poprzednio takie same badania zlecił Bill Clinton po tym, gdy para nastolatków zastrzeliła w Kolorado kilkanaście osób. Federalna Komisja Handlowa nie zdołała stwierdzić, czy istnieje związek między światem realnym a filmowym. Komisja ustaliła jednak, że 80 procent filmów oznaczonych symbolem R (dla dorosłych) kierowanych było do dzieci, podobnie jak 64 procent działań marketingowych dotyczących tychże filmów. Przewodniczący komisji sporządzającej raport dla Clintona wnioskował, by osoby odpowiedzialne za przekazywanie nieletnim treści zawierających gloryfikację przemocy były publicznie piętnowane oraz poddawane sankcjom karnym. W imieniu Hollywood prezydentowi odpowiedziała Hilary Rosen z Recording Industry Association Of America: „Artystyczna wolność stanowi podstawę Pierwszej Poprawki. Jako przedstawiciele przemysłu rozrywkowego nie będziemy wpływać na zawartość dzieł artystów, ale będziemy pomagać opiekunom w ochronie ich dzieci".

Pierwsza Poprawka

Prawie to samo usłyszeli Obama i Biden. Chris Dodd, przewodniczący Motion Picture Association of America (MPAA), stowarzyszenia reprezentującego studia filmowe, też mówił o Pierwszej Poprawce gwarantującej wolność wypowiedzi, znów była mowa o wolności artystycznej twórców oraz odpowiedzialności rodziców. Ponieważ całkowite zlekceważenie tragedii, która wstrząsnęła Ameryką, mogłoby być wizerunkowo niekorzystne, MPAA w tym tygodniu ruszyła z kampanią „informującą rodziców, jakimi narzędziami dysponują, by ograniczać dostęp dzieci do filmów, w których jest przemoc". I tyle zostało z prezydenckiego „zróbmy coś".

To, co Amerykanie robią w sprawie filmowej przemocy, jest kluczowe dla innych państw, bo to w Stanach powstaje najwięcej filmów, które trafiają na światowe rynki. Wprawdzie więcej filmów niż w Hollywood produkowanych jest w Indiach, ale ze względu na kulturową specyfikę tamtejsze dzieła znane są prawie wyłącznie w ojczyźnie. Zresztą Indie też mierzą się z problemem przemocy. Po niedawnym zbiorowym gwałcie na studentce, który doprowadził do masowych protestów w całym kraju, rząd w Delhi zakazał pokazywania jakichkolwiek scen złego traktowania kobiet, z klepnięciem w pupę włącznie. Do odwołania. Obama rzecz jasna nic takiego zrobić nie może, choć w ograniczaniu przemocy powinna go wspierać MPAA.

Teoretycznie MPAA robi to samo, co podobne jej instytucje na świecie – nadaje ograniczenia wiekowe filmom wchodzącym do amerykańskiej dystrybucji. Wszędzie są one podobne: filmy dla wszystkich widzów (zero seksu i przemocy), później są dwie lub trzy kategorie, w zależności od kraju, z niewielką i trochę większą ilością seksu i przemocy, na końcu kategoria dla dorosłych oraz filmy niedopuszczone do dystrybucji. Te ostatnie zawierają np. pornografię dziecięcą. MPAA nie jest instytucją państwową, ale powołaną przez filmowców i teoretycznie nikt nie ma obowiązku zgłaszania tam filmów. Każdy, kto tego nie zrobi lub nie zgodzi się z kategorią przyznaną przez komisję, automatycznie dostaje kategorię NC-17. A to w praktyce oznacza zabójstwo dla filmu.

Właśnie ta kategoria różni amerykański system od innych. NC-17 oznacza, że widza poniżej 17. roku nie wolno wpuścić na seans, choć to niewielki problem w porównaniu z faktem, że film z tym oznaczeniem jest automatycznie odrzucany przez dużych dystrybutorów związanych z wielkimi wytwórniami, które zmonopolizowały rynek. Największe sieci sklepów i wypożyczalni w USA nie przyjmują go do dystrybucji na DVD. Kto dostaje tę kategorię? Niemal wyłącznie produkcje niezależne lub filmy zagraniczne.

Bezkrwawe łowy

Jednocześnie cenzorów z MPAA przemoc nie razi, a z pewnością nie tak, jak powinna. Na filmie dla widzów od 13 lat (kategoria PG-13) trup może słać się gęsto, pod warunkiem że nie będzie widać krwi i ponad trzy razy nie padnie słowo „fuck". Jeśli pojawi się seksualność – film nie ma szans. Doskonale problem oddaje sprawa „American Psycho", który dostał kategorię NC-17 nie z powodu scen morderstw za pomocą piły łańcuchowej czy siekiery, choć te też zaniepokoiły komisję. Największe zastrzeżenia wzbudziła scena erotyczna.

Jakich dokładnie kryteriów używają członkowie komisji – nie wiadomo. Próbowali to ustalić autorzy filmu dokumentalnego „This Film Is Yet Not Rated". Z ich prywatnego śledztwa polegającego m.in. na grzebaniu w śmieciach komisji wynika, że liczy ona przekleństwa oraz prowadzi statystykę ruchów frykcyjnych w scenach erotycznych. Kontekst, w jakim się pojawiają, nie ma znaczenia. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że owa komisja to poza wywiadem jedyna organizacja w Stanach, która nie podaje nazwisk pracowników. Są tajne. Oficjalnie to ani psycholodzy, ani krytycy filmowi, tylko „przeciętni amerykańscy rodzice". Autorzy „This Film Is Yet Not Rated" ustalili, że „przeciętni rodzice" w tym wypadku oznacza osoby, które już mają dorosłe dzieci. Lęk przed etykietą „NC-17" skłonił do przemontowania filmu między innymi Martina Scorsese, Stanleya Kubricka, Bernardo Bertolucciego czy Oliviera Stone'a.

Teoretycznie podobnie do MPAA działa londyńska British Board of Film Classification. Różnica polega jednak m.in. na tym, że zamiast opierać się na autorytecie tajemniczych członków komisji, regularnie prowadzi badania opinii publicznej, zapytując, co i w jakiej formie można pokazać dzieciom i młodzieży. Brytyjczykom zasadniczo seks nie przeszkadza, ale przemoc – co do której nie mają wątpliwości, że wpływa na zachowania dzieci – bywa cenzurowana. Także zliczają słowa niecenzuralne, ale dla odmiany tu znaczenie ma kontekst, w jakim padają. Co więcej – BBFC, w przeciwieństwie do swej amerykańskiej odpowiedniczki, uzasadnia decyzje.

Podobnie jak brytyjski działają filmowe systemy ratingowe w większości państw zachodnich. Różni je zwykle umocowanie prawne: czasem są to instytuty państwowe (Australia, Norwegia, Finlandia), czasem departamenty powołane w ministerstwie kultury (Rosja) czy ministerstwie edukacji (Finlandia), czasem wreszcie zostały powołane przez środowiska filmowców i państwo jedynie nadzoruje ich działalność (Niemcy). Co więcej, ich decyzje mogą być skrajnie różne: film „Oczy szeroko zamknięte", któremu w USA przyznano kategorię NC-17, we Francji dostał U, czyli mogli go oglądać wszyscy widzowie. W większości pozostałych państw europejskich był dozwolony od lat 13–15, co zależy od skali w danym kraju.

Pająk, pięść, strzykawka

Jednym z najbardziej chwalonych i uznawanych za niezawodny jest system Kijkwijzer obowiązujący w Holandii. Obejmuje filmy kinowe, telewizyjne oraz DVD (gry komputerowe obejmuje paneuropejski system PEGI). Kijkwijzer oparty jest na systemie graficznym: AL – bez ograniczeń, 6 – niepolecane dzieciom poniżej 6. roku życia, 9 – niepolecane dzieciom poniżej 9 lat, 12 – niepolecane dzieciom poniżej 12 lat, 16 –  dzieciom 16-letnim i starszym. Ponadto wprowadzono sześć prostych znaków graficznych oznaczających przemoc, seks, sceny lękotwórcze, narkotyki/alkohol, dyskryminację, wulgarny/obraźliwy język. Filmów nie ocenia odgórna grupa ekspertów, lecz komisja powołana przez producenta lub dystrybutora. Jednocześnie na stronie Kijkwijzer znajduje się wyszukiwarka, dzięki której można sprawdzić, do jakiej grupy należy dany film. Jeśli rodzice uznają, że nie jest odpowiedni dla jakiejś grupy, też mogą złożyć skargę, jednak dopiero po emisji, a nie zanim film pojawi się na ekranach.

Tyle że nawet Holendrzy nie przeskoczyli przez jeden zasadniczy problem: klasyfikacja zwykle ma się nijak do tego, czy dzieci film zobaczą, czy nie. Światem przed niespełna rokiem wstrząsnęła tragiczna premiera „Batmana" w Denver. Szaleniec, strzelający do przypadkowych ludzi, zabił 12 osób, a 50 ranił. Wśród ofiar śmiertelnych była sześcioletnia dziewczynka, którą rodzice zabrali do kina.

Z badania na przeszło dwóch i pół miliona dzieci w wieku od 10 do 14 lat, które opublikował niedawno prestiżowy magazyn „Pediatrics", wynika, że większość z nich ogląda filmy dla dorosłych. Co więcej, co piąte widziało film „tylko dla dorosłych", choć deklaruje, że rodzice z założenia nie pozwalają mu oglądania takich.

Czy rodzice powinni i w ogóle są w stanie zabronić dzieciom oglądania filmów pełnych przemocy? Amerykańska MPAA ruszyła ze wspomnianą już kampanią informacyjną, tłumaczącą, jak mogą ograniczyć do nich dostęp. I to by było na tyle.

Zawsze zaczyna się tak samo: od tragedii. Zaraz potem Biały Dom deklaruje, że coś trzeba z tym zrobić. Nieraz nawet wydaje miliony dolarów na badania, które dowiodą, że istnieje związek między przemocą a tym, co pokazują w filmach. A na koniec wszystko zostaje bez zmian. I tak do kolejnej tragedii i kolejnego prezydenta, który znów nie chce być bezczynny.

Dowód? Po niedawnej tragedii w szkole w Newtown, gdzie szaleniec zastrzelił 28 osób, w tym 20 dzieci, Barack Obama zapowiedział, że ograniczy dostęp do broni, ale też wysłał swego zastępcę, Joego Bidena, by spotkał się z przedstawicielami największych hollywoodzkich koncernów i wynegocjował ograniczenie przemocy w filmach. Obama przekazał też 10 mln dolarów na badania nad tym, jak na psychikę dzieci wpływa przemoc w programach telewizyjnych, filmach i grach komputerowych.

Pozostało 91% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał