Szósty lipca 1918 roku był w Moskwie gorącym dniem. Na obradującym w Teatrze Wielkim wszechrosyjskim zjeździe rad partia lewicowych eserowców – ustami delegatki Marii Spirydonowej, tańczącej z radości na stole prezydialnym – ogłosiła obalenie władzy bolszewików. Miasto stanęło otworem przed rebeliantami, a sprawa bolszewicka wydawała się pogrzebana.
Niespodziewanie na salę obrad śmiało wkroczyło łotewskie komando czekistów, którzy przybiegli tu prosto z niedalekiej Łubianki. Dowódca Jakow Peters nakazał wyjść przed budynek teatralny delegatom bolszewickim. Pozostałych na sali eserowców aresztowano. Niebawem do stolicy dotarł w pośpiechu pułk czerwonych strzelców łotewskich Jukumsa Vacietisa. Łotysze w kilka godzin opanowali sytuację, ocalając władzę bolszewików w Moskwie i całej Rosji.
Lenin nagrodził swoich wybawców. Peters został prawą ręką Feliksa Dzierżyńskiego, Vacietis zaś awansował na głównodowodzącego powstającej właśnie Armii Czerwonej.
Czerwoni strzelcy
Probolszewiccy Łotysze tworzyli formację tak zwanych czerwonych strzelców. Powstała ona po wybuchu I wojny światowej, kiedy to carską armię, walczącą z Niemcami nad Niemnem, wsparło kilkadziesiąt tysięcy łotewskich ochotników. Łotysze, choć od dwóch wieków wchodzili w skład państwa rosyjskiego, od jeszcze dawniejszych czasów znajdowali się pod podwójną, narodową i społeczną, dominacją niemieckich właścicieli ziemskich w Inflantach i Kurlandii. Kulturowe i ekonomiczne wyzwolenie spod niemieckich wpływów uznawali więc za naczelną rację swojej narodowej tożsamości. Ponadto z chwilą wybuchu wojny obawiali się, że przewaga wojsk cesarza Wilhelma na rosyjskim froncie doprowadzi do trwałego związania ich ojczystych ziem z Rzeszą Niemiecką. A to oznaczałoby, że do podwójnego uzależnienia od Niemców dodano by jeszcze Łotyszom zależność polityczną. Jak wykazał bieg wojennych wypadków, ich obawy były uzasadnione.
Oczywiście strzelców nie nazywano jeszcze wówczas „czerwonymi". Stali się takimi po wybuchu rewolucji 1917 roku. Na całej długości niemieckiego frontu – by użyć znanego porównania Broniewskiego – słychać było wtedy szczęk karabinów ciskanych o ziemię przez prostych rosyjskich żołnierzy. Nie chcieli już dłużej prowadzić „pańskiej wojny". Coraz częściej też owe karabiny, zamiast kierować się ku wrogom po drugiej stronie okopów, paliły do własnych rosyjskich oficerów, próbujących utrzymać dyscyplinę w oddziałach. Nienawidzono ich, gdyż reprezentowali klasę „panów". Carska Rosja przechodziła głęboki kryzys społeczny, podsycany demagogicznymi hasłami bolszewików.
W całym tym bałaganie jedynie formacje łotewskie zachowały porządek i zwartość. Oficerowie strzelców wywodzili się z tych samych chłopów, z jakich brali się żołnierze niskich stopni, nie dzieliła ich zatem bariera socjalnej nienawiści. Nic dziwnego zatem, że na tle rozpadających się rosyjskich jednostek Łotysze stali się kadrą frontowej armii. Z chwilą zwycięstwa bolszewików owe nienaruszone łotewskie oddziały w olbrzymiej większości przeszły na służbę nowej władzy. Uczynił tak między innymi, wraz z całym swoim pułkiem strzelców, wspomniany już pułkownik Jukums Vacietis.
Łotysze nie kochali carskiego reżimu, który kojarzył im się z klasową okupacją niemieckich baronów. Na rozkaz cara bili Niemców służących w armii Wilhelma, ale kiedy bolszewicy obiecali im przegnanie własnych znienawidzonych ziemian oraz niemieckich przeważnie „burżujów" w łotewskich miastach, bez skrupułów stanęli po ich stronie.