Przy zielonym stoliku ministrowie Radosław Sikorski, Frank-Walter Steinmeier i Laurent Fabius podyktowali ukraińskiej głowie państwa, w jaki sposób ma zmienić konstytucję. A chwilę później bez mrugnięcia okiem zaakceptowali niezgodne z przepisami usunięcie Janukowycza ze stanowiska prezydenta.

W ten sposób Unia Europejska dość bezwstydnie autoryzowała pałacowy przewrót na Ukrainie, depcząc demokratyczne zasady i miejscowe prawo. I choć ukraiński ambasador przy Organizacji Narodów Zjednoczonych pragnący wkupić się w łaski nowego reżimu, protestuje przeciw określeniu zamach stanu, to zdrowy rozsądek podpowiada, że właśnie z tym mieliśmy w tych dniach do czynienia w Kijowie.

Uprzedzając okrzyki protestu: ja też nocami kibicowałem tłumom zgromadzonym na kijowskim placu, niemal płakałem, gdy demonstranci trafieni kulami padali na bruk. I nie ma najmniejszych wątpliwości, że Wiktora Janukowycza oraz innych sprawców masakry na Majdanie należało usunąć wszelkimi dostępnymi środkami, nie oglądając się na zasady prawa i demokracji. Paradoks polega na tym, że przewrót w Kijowie autoryzowali unijni politycy, którzy od lat mają usta pełne demokratycznych frazesów. I uznają za swoje posłannictwo eksport demokracji do państw, które określają jako autorytarne.

Sytuacja na Ukrainie – podobnie zresztą jak niedawno w Egipcie – pokazała, że demokracja, choć czasem bywa narzędziem do zapewnienia stabilnej władzy i spokoju społecznego, to nie jest narzędziem jedynym i uniwersalnym. A przede wszystkim, że nie jest to wartość sama w sobie, a tylko jedna z równoprawnych dróg do zapewniania prawdziwych wartości, takich jak niepodległość państwa i swobody obywatelskie.

Benjamin Franklin, jeden z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych, miał powiedzieć, że demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad, zaś wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może się bronić przed demokratycznie podjętą decyzją. Wsparcie zamachu stanu na Ukrainie pokazało, że Unia Europejska przejrzała w końcu na oczy i doceniła, że rozwiązania wolnościowe czasem są użyteczniejsze od demokratycznych.