Pożegnalna konferencja Kloppa wyglądała jak ostatnia rozmowa skrępowanych nastolatków na tej samej ławce w parku, na której wciąż widać ślad wyrytego scyzorykiem serca przebitego strzałą. „Ja kocham ciebie, ty kochasz mnie, ale coś nie wyszło. Musimy się rozstać". Są łzy, jest zapewnienie o uczuciach, ale na koniec każde wstaje i idzie w swoją stronę. Tylko serce wycięte w ławce zostaje.
Klopp to więcej niż trener, to fenomen. Nie dość, że kapitalny szkoleniowiec, który odcisnął piętno na nowoczesnym futbolu, to w dodatku swój chłop. Długie włosy, kilkudniowy zarost, dżinsy, bluza, bejsbolówka, inteligencja i dowcip. Angielscy dziennikarze przed każdym losowaniem Ligi Mistrzów modlili się o Borussię Dortmund, bo konferencja prasowa z Kloppem to gwarantowane show, a gdzie media bardziej doceniają wartość dobrego przedstawienia niż na Wyspach? Teraz wszyscy równie intensywnie się modlą, by jego odejście z Dortmundu oznaczało to, co wszyscy od dłuższego czasu wieszczyli: że Klopp trafi tam, gdzie jego miejsce – do Premier League.
– Mamy łuk i strzały. Jeśli dobrze wycelujemy, może uda nam się trafić do celu. Problem w tym, że Bayern ma bazookę. Bon moty Kloppa przeszły już do historii futbolu. Przed spotkaniem w Lidze Mistrzów z Arsenalem został poproszony o porównanie stylów obu zespołów. – Arsenal uwielbia być przy piłce, grać w piłkę, wymieniać mnóstwo podań... Jest jak orkiestra symfoniczna – mówił, pociągając wyimaginowanym smyczkiem po wyimaginowanych strunach wyimaginowanych skrzypiec. – Ale to jest spokojny utwór. A ja lubię heavy metal.
Takie wypowiedzi powodowały za każdym razem wybuch entuzjazmu. – Uwielbiam Arsene'a Wengera – mówił Klopp, udając wymianę grzecznego uścisku dłoni. – Ale ja jestem gościem od przybijania piątek. Lubię, gdy jest głośno, chcę, żeby mój futbol był jak buuuuuum! – krzyczał, naśladując wybuchającą bombę.
– U nas w Niemczech taki styl nazywa się... angielskim futbolem – kolejna salwa śmiechu na sali. – Deszczowy dzień, ciężkie, nasiąknięte wodą boisko, wszyscy brudni na twarzach od błota, a po skończonym meczu tak zmęczeni, że wydaje im się, iż przez następny miesiąc nie zagrają w piłkę. To właśnie jest Borussia.
Ale Klopp jest przede wszystkim fantastycznym trenerem. By zrozumieć, na czym polega jego fenomen, należy się cofnąć do połowy lat 80. do małego miasta Backnang –niecałe 30 km na północny wschód od Stuttgartu. Dziś Backnang zamieszkuje około 35 tysięcy ludzi, ale w okresie, o którym mówimy, było ich pewnie o połowę mniej. Dopiero bowiem w latach 90. zainstalował się tu przemysł telekomunikacyjny z Ericssonem na czele.