Znajomy dyplomata francuski opuszczający Polskę po kilku latach pobytu powiedział mi, że najgorsza u nas jest głośna muzyka w restauracjach. Trochę mnie to pocieszyło, ponieważ do tej pory uważana byłam za pomyleńca, który we wszystkich knajpach domaga się ściszenia ryczącego głośnika.
Zmodyfikowałabym obserwację Francuza. W Polsce najgorsza jest muzyka nie w restauracjach. Najgorsza jest muzyka wszędzie. W sklepie, supermarkecie, centrum handlowym, u fryzjera, w warsztacie samochodowym. W aptece, gdzie przychodzą ludzie chorzy. Kiedy stajesz na światłach we własnym samochodzie, masz obok podrygujące w rytmie basów auto młodzieńca w bejsbolówce. Latem głos Rihanny niesie się po campingach, plażach, górach i jeziorach. Na dowód naszego zaawansowania technologicznego oraz naszej zamożności.
Gdy w czerwcu 2013 roku na warszawskim Stadionie Narodowym odbywał się Orange Warsaw Festiwal, sąsiadująca Saska Kępa przez trzy dni nie zmrużyła oka. W mieszkaniach trzęsły się ściany, drżały lampy na suficie, chodziły meble i doniczki na parapetach. Mając w perspektywie następne takie imprezy, mieszkańcy napisali protest do władz stolicy „przeciwko uciążliwemu i długotrwałemu zakłócaniu spokoju". Podpisało się pod nim dwa tysiące osób.
Rzecznik festiwalu przekonywał, że tego typu imprezy muszą być głośne. Operator Stadionu Narodowego przeprosił okolicznych mieszkańców. Ale okazało się, że ratusz, który wydał pozwolenie na organizację tej imprezy, w ogóle nie zainteresował się poziomem głośności i nie określił dopuszczalnego jej poziomu w decybelach. A wiadomo, że koncert rockowy emituje hałas na poziomie 115 dB. To już poziom niebezpieczny dla człowieka. 110 decybeli można słuchać bez narażenia się na szkodliwe skutki nie więcej niż przez 1 minutę i 29 sekund. Festiwal Orange trwał 72 godziny.
Jesteśmy akustycznymi barbarzyńcami – mówi prof. dr hab. Rufin Makarewicz z Zakładu Akustyki Środowiska UAM w Poznaniu. – Gdy w Niemczech odbywa się impreza masowa, przyjeżdża patrol policji z miernikiem dźwięku. Jeżeli poziom jest przekroczony, impreza zostaje przerwana, a na organizatorów nałożony jest mandat. Jeden z naszych studentów uczy nagłaśniania takich imprez, ale u nas imprezy plenerowe nie mają takich zasad. Pseudoakustycy są bezkarni.
Konfiskata trąb jerychońskich
W raporcie „Życie nocne miast a problem hałasu" jego autorzy (prof. dr hab. Grzegorz Węcławowicz z zespołem) analizują problemy związane z hałasem w kilku krajach Unii Europejskiej. Z raportu wynika, że w większości krajów przepisy szczegółowo regulują dopuszczalny hałas i przewidują kary za łamanie prawa. W Wielkiej Brytanii samorządowi urzędnicy mogą wejść do lokali, w których hałas przewyższa określony poziom, oraz usunąć urządzenia odpowiedzialne za hałas, ponadto mają prawo zamknąć lokal na 24 godziny. „Noise Act" daje samorządom uprawnienia do konfiskaty urządzeń przeznaczonych do emisji hałasu. Pora nocna jest między godziną 23 a 7. W każdej gminie istnieje wydział „noise pollution", który zajmuje się hałasem. Kara za zakłócanie ciszy nocnej wynosi 100 funtów.
W Portugalii grupy muzyczne mogą występować w miejscach publicznych w godzinach 9–24, a urządzenia emitujące lub wzmacniające dźwięki mogą być używane w miejscach publicznych wyłącznie w godzinach 9–22. W uchwałach lokalnych istnieją ograniczenia godzinowe działalności klubów. Można dostać zezwolenie na imprezę pod warunkiem, że przedstawi się środki ograniczenia hałasu. W Paryżu działa stowarzyszenie Pierrotów Nocy, którego celem jest koegzystencja mieszkańców z lokalami rozrywkowymi. Na poziomie państwowym działa Centrum Informacji o Hałasie zbierające wszelkie informacje o hałasie i wytyczające sposoby walki z nim. Prowadzi ono popularnonaukowy portal internetowy upowszechniający wiedzę o hałasie.